Czy Hiszpania straci swój najbardziej uprzemysłowiony region, a Katalończycy utworzą własne państwo? Wygląda na to, że znów nie tym razem. Zapowiadana regionalna koalicja lewicowej Kandydatury Jedności Ludowej (CUP) i centrowego Razem dla Tak (Junts pel Sí) jednak nie doszła do skutku.
Poszło o osobę Artura Masa, obecnie prezydenta autonomicznej Katalonii. To on miał być szefem rządu utworzonego przez dwie partie opowiadające się za niepodległością Katalonii. W ruchu separatystycznym Mas jest od lat jednym z przywódców, jednak lewicowym aktywistom CUP kojarzy się głównie z kontrproduktywną w epoce kryzysu gospodarczą polityką zaciskania pasa. Razem dla Tak upierało się jednak, że na czele gabinetu, który doprowadzi do powstania niepodległej Katalonii chce widzieć właśnie jego.
Gdy CUP pierwszy raz głosowała nad oficjalnym zawiązaniem koalicji 27 grudnia, osoba Masa ponownie stała się przedmiotem kontrowersji. Głosy idealnie rozłożyły się po połowie. W drugim głosowaniu, które miało miejsce wczoraj, czterema głosami zwyciężyła frakcja, w ocenie której Mas w żadnym wypadku nie zasługuje na zaufanie lewicy. Przedstawiciele CUP stwierdzili, że partia nie poprze polityka, który ograniczył wydatki na edukację i opiekę zdrowotną, a w dodatku tolerował skandale korupcyjne wśród swoich współpracowników. Bez poparcia CUP Razem dla Tak nie utworzy większościowego rządu w Katalonii. Jeśli do 10 stycznia nie znajdzie się kandydat na regionalnego premiera, którego zaakceptują obie partie, dojdzie do przedterminowych wyborów w marcu. Katalońska lewica twierdzi, że jest gotowa na taki scenariusz i ma nadzieję, że w przypadku nowych wyborów uzyska jeszcze większą reprezentację w regionalnym parlamencie, niż posiada obecnie.
Niezależnie od zawirowań w Katalonii wszystkich obywateli hiszpańskich najprawdopodobniej i tak czekają nowe wybory parlamentarne. Po krajowych wyborach z 20 grudnia nadal nie powstał nowy rząd.
[crp]