Site icon Portal informacyjny STRAJK

Katowice: milczący protest przeciwko śmierci na granicy. „Można po prostu pomóc”

fot. Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Około pięćdziesięciu osób zebrało się we wtorkowy wieczór na Rynku w Katowicach, by wyrazić smutek i protest po śmierci migrantów na polsko-białoruskiej granicy. Dzień wcześniej podobne wydarzenie, z większą frekwencją, miało miejsce pod Komendą Główną Straży Granicznej.

Nie było przemówień. Tylko świece, znicze, transparenty ze słowami żalu i sprzeciwu – i milczenie. Swoją krótką listę postulatów inicjatorki i inicjatorzy zgromadzenia zamieścili wcześniej na Facebooku. – Żądamy praw dla osób z doświadczeniem uchodźczym, które gwarantuje Konwencja Genewska! Żądamy zaprzestania stosowania push back i świadomego narażania osób, które poszukują ochrony międzynarodowej na utratę zdrowia i życia – napisali. Zaznaczyli również, że chcą odwołania ”stanu wyjątkowo nieludzkiego” i oświadczyli, że nie zgadzają się z narracją rządu w sprawie kryzysu na wschodniej granicy.

Na kartkach przyniesionych przez uczestników zgromadzenia widniały hasła „Nikt nie jest nielegalny”, „Granica oddechu” czy „A można po prostu pomóc”. Na innych transparentach nawiązano do Ewangelii: byli głodni, a nie daliśmy im jeść, byli spragnieni, a nie daliśmy im pić, byli przybyszami, a nie przyjęliśmy ich…

Przeciwko przemocy

– Jeździmy na granicę i czujemy się w obowiązku zaprotestować także tutaj przeciwko przemocy, która dzieje się na granicy – powiedziała Portalowi Strajk Agnieszka Gruszka z No Borders Katowice. – Widok tego, co tam się dzieje, pushbacków, łamania Konwencji Genewskiej to niewyobrażalny szok, ale też mobilizacja do dalszych działań.

Aktywistka nie ma złudzeń, że milczący protest zdoła wstrząsnąć ludźmi na masową skalę. Jest przekonana, że ani pierwsze przypadki śmierci na granicy, ani kolejne takie tragedie nie poruszą Polaków. – Gdyby było inaczej, byłyby nas tutaj tysiące, spontanicznie, już po pierwszej informacji o śmierci człowieka – oceniła. Agnieszka Gruszka nie spodziewa się również, by polski rząd zmienił swoją politykę. Nie po to, podkreśla, faktycznie wycofał się z Konwencji Genewskiej, wprowadzając ustawę legalizującą pushbacki.

Straż Graniczna: tak, zawracamy ich

To, że Straż Graniczna pushbacki stosuje i to regularnie, przyznała rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz w rozmowie z holenderskim programem Niewsuur. Do tej pory sygnały o tym, że migranci i uchodźcy znalezieni w strefie przygranicznej są z powrotem przerzucani na stronę białoruską, płynęły od organizacji broniących praw człowieka, które monitorują granicę i udzielają pierwszej pomocy migrantom – często wyziębionym, głodnym i wycieńczonym. Teraz Straż przyznała, że osoby usiłujące przekroczyć granicę nie trafiają do ośrodków, gdzie mogłyby złożyć wnioski o ochronę międzynarodową, ale są zawracane do linii granicznej.

– Osoby, które szły przez zieloną granicę, mają takie samo prawo ubiegać się o status ochrony międzynarodowej jak te, które zostały ewakuowane samolotami z Afganistanu – podkreśliła Agnieszka Gruszka, wskazując, że wynika to z zapisów Konwencji Genewskiej. Zauważyła, że łamanie jej zapisów i praktyka pushbacku to ”specjalność” nie tylko polskich służb granicznych. Aktywistka, która obserwowała też sytuację na granicy chorwackiej podczas migracyjnego kryzysu stwierdziła, że działo się tam to samo.

Swoją niezgodę na łamanie praw człowieka przyszli wyrazić na katowicki Rynek również aktywiści Partii Razem ze Śląska, działaczki i działacze ruchów kobiecych i prodemokratycznych.

Exit mobile version