Facebook nie jest źródłem ani wiarygodnym, ani na tyle ważnym, by traktować je poważnie podczas inspiracji do komentarza dnia na Portalu Strajk. Jeśli czynię wyjątek to dlatego, że dobrze ilustruje pewne zjawisko wśród liberalnych elit Polski, które bardzo pragną uchodzić za moralnie wyższe, fizycznie czystsze, posiadające wykształcenie i kompas moralny. To wszystko daje im przewagę na brudną, niewykształconą i z natury podstępną hołotą, która śmiała nie tylko wleźć na salony, ale też walczyć o to, by tam pozostać, choć mentalnie to wsioki.
Jeden z moich znajomych, liberał jak stąd do Radomia albo i dalej, potraktował jednak niektóre założenia portretu idealnego liberała poważnie. I wyraził swoje zdumienie połączone z obrzydzeniem okładką w „Fakcie”, którą uznał za manipulację, mającą zohydzić Dudę w oczach odbiorcy. Napisał: „Jak wam się podoba taka okładka? Niezależnie od mojego zdania o Dudzie, uważam to za zwykłe qrestwo a nie dziennikarską robotę”, bo przecież „kurestwo” nie przechodzi mu przez eleganckie usta. No i się zaczęło.
Poza zachwytami nad okładką, znaczna część jego znajomych dała wyraz swemu poparciu dla samego pomysłu, by manipulować przeciwko nielubianemu kandydatowi. Pozostała część poświęciła nieco swego cennego czasu, by usprawiedliwić takie metody: „Tak Kuba bogu, tak bóg Kubańczykom”, „W myśl zasady – nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka, przykre, ale ja jestem za”, „Dotrzeć do elektoratu PiS można tylko w ten sposób. A tak w ogóle skąd oburzenie? Bronisz kogo? Dudy, który ułaskawił pedofila?”, „I bardzo dobrze. Należało się. Kto sieje wiatr ten zbiera burzę”, „Na czasie. Jest wojna , nie ma przeproś” i różne takie.
Znajomy, nieco chyba oszołomiony poparciem swoich znajomych dla takich metod próbował wyjaśniać: „W żaden sposób nie odnoszę się do meritum decyzji Dudy. Odnoszę się do okładki sugerującej, że to Duda bił i molestował swoją córkę”, i potem jeszcze, pięknoduch dodawał: „stosując barbarzyńskie metody sami stajemy się barbarzyńcami. Czyli niezależnie od tego, kto wojnę wygra – wygrają barbarzyńcy. Po co zatem wojna, skoro wynik przesądzony?”. I zaraz znowu dostał z liścia: „Mogę być troglodytą, jeżeli to konieczne. Z tym, że ja jaskiniowcem będę z wyboru i na krótko, a lud smoleński z konieczności i na długo (…) Zatem darujmy sobie takie hamletyzowanie – „nie ten czas, nie ta dolina” oraz dostał pouczenie: „Wyższością moralną jeszcze nikt żadnej wojny nie wygrał”.
Nie podaję danych, bo nie o nie tu chodzi, ale, jak wspomniałem, o ilustrację. U liberałów eleganckie zasady idą na bok, kiedy idzie o władzę. I proszę, wystarczyło tylko trochę podrapać, by pozłotka elegancji i wyższości moralnej odpadła, a spod niej wychynął troglodyta dyszący żądzą krwi, gotów użyć wszelkich metod, by przeciwnika zgnoić, rzucić na glebę i wdeptać. Kiedy wszystko chcą mieć w garści i dostęp do koryta to tak, wtedy cel uświęca środki.
Nie idzie o to, że mam coś przeciw walce, wręcz przeciwnie, lewica prawdziwa nie powinna ukrywać swoich zamiarów wobec przeciwników i wrogów, ale powinna to robić otwarcie. Liberałowie zaś jak zwykle: najpierw okłamią, potem zabiją.
***
Parę komentarzy temu ukłoniłem się prof. Monice Płatek, która zaimponowała mi tym, czym imponują ludzie odważni: umiejętnością okazania się w absolutnej mniejszości, kiedy tłuszcza wokół wyje i żąda ofiar z ludzi. Jej artykuł w „Gazecie Wyborczej” o ułaskawieniu przez Dudę człowieka nazywanego przez media uporczywie pedofilem, nie mówił nic o Dudzie, pedofilii i uwarunkowaniach politycznych, tylko pokazywał, że każdy, nawet najbardziej podły przestępca jest człowiekiem i ma swoje niezbywalne prawa. Uważni czytelnicy zwrócili mi jednak potem uwagę, że prof. Płatek wycofała się ze swojego tekstu m.in. w wywiadzie dla portalu Onet. Obejrzałem go. Istotnie, przez 23 minuty i 20 sekund polityczka Płatek odcina sobie ogon obrończyni praw człowieka Płatek. Robi to tak gorliwie i w takim stylu, że zawstydziłem się swojego zaangażowania sprzed kilku dni. To ja przepraszam prof. Płatek. Już więcej nie będę.