W 2010 r. zarzucał bankowi Goldman Sachs chciwość i bezwzględność, pięć lat później na jego zamówienie wygłasza wykład. Były brytyjski wicepremier i europoseł własnym przykładem dowiódł prawdziwości starej maksymy, iż pieniądze nie śmierdzą.
Nick Clegg był wicepremierem Wielkiej Brytanii w latach 2010-2015, kiedy krajem rządziła koalicja konserwatystów Davida Camerona i kierowanej przez Clegga partii Liberalni Demokraci. W kampanii wyborczej 2010 r. zasłynął między innymi bezkompromisową krytyką wielkich banków. Na wieść o podejrzeniach o machinacje finansowe Goldman Sachs stwierdził, że są to bardzo poważne oskarżenia, przypominające, że cały sektor bankowy charakteryzuje bezwzględność i chciwość. Wzywał, by przedstawiciele Goldman Sachs przestali oficjalnie doradzać rządowi, zanim sprawa nie zostanie do końca wyjaśniona.
Pięć lat później Clegg stracił stanowisko wicepremiera, a z powodu marnego wyniku wyborczego swojej partii zrezygnował także z kierowania formacją. Nowym źródłem zarobku stało się dla niego wygłaszanie odczytów na temat polityki Wielkiej Brytanii. Chętnych jest sporo, tym bardziej, że jak wynika z artykułu w „The Guardian”, Clegg nie ma zbytnich skrupułów, jeśli chodzi o zleceniodawców. Brytyjskie pismo ujawniło, że 2 grudnia 2015 r. poprowadził wykład i sesję pytań i odpowiedzi na spotkaniu poświęconym miejscu Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Imprezę fundował nie kto inny, jak „chciwy i bezwzględny” Goldman Sachs. Nick Clegg wziął za poprowadzenie wykładu 22 500 funtów – jak na polityka rozpoznawalnego w całej Europie zadowolił się, oględnie mówiąc, umiarkowaną kwotą. W jakim tonie przemawiał i czyją działalność przedstawiał w pozytywnym świetle, domyślić się bardzo łatwo.
[crp]