Związkowcy z kieleckiego MPK przyszli do sądu, żeby obciążyć zeznaniami byłego kolegę, który został zwolniony m.in. za „przekroczenia granic dozwolonej krytyki wobec przełożonych i organów pracodawcy”.
Andrzej Włodarczyk został zwolniony tego samego dnia co inny kierowca MPK i działacz związkowy – Andrzej Łakomiec, który z kolei został oskarżony o niedostateczną troskę o powierzony mu autobus. Łakomiec został także wykluczony ze związku, w którym działał przez 27 lat. Obydwaj kierowcy brali czynny udział w zwycięskich strajkach przeciwko likwidacji MPK. Według „Gazety Wyborczej” przyczyną miał być konflikt z byłym przewodniczącym komisji zakładowej, a obecnym posłem, Bogdanem Latosińskim – Łakomiec miał upomnieć się o prawa pracownicze osób zatrudnionych na umowy śmieciowe w ośrodku, prowadzonym przez „S”. Włodarczyk miał z kolei podpaść prezesce spółki, Elżbiecie Śreniawskiej – która, co dość zaskakujące, żyje ze związkowcami w doskonałej komitywie. Według zarzutów, które padały na sali rozpraw z ust świadków, pracujących w MPK, winą Włodarczyka była nazywanie Śreniawskiej „tą z góry”, czy narzekał na zbyt krótkie przerwy na postojach i brak podwyżek. – Jak rozmawiał, to tylko podniesionym i rozkazującym głosem – mówił były dyspozytor, kolega ze związku Włodarczyka, była kierownik sekcji płac twierdziła, ze kwestionował wyliczenia pensji. – Mówił, że są pieniądze, ale pani prezes, którą nazywał „ta z góry”, nie chce dać. Krytykował też byłego przewodniczącego związku Bogdana Latosińskiego, a powinien w rękę pocałować, bo tyle razy go bronił – zeznawał jeden z członków organizacji pracowniczej.
Na rozprawę przyszło ok. 30 działaczy związku, wszyscy stanęli po stronie prezeski, przeciwko wyrzuconemu koledze, któremu towarzyszyła tylko żona i pełnomocnik. Według nieoficjalnych informacji „GW” w zakładzie od kilku dni trwała mobilizacja wśród działaczy, których zachęcano do składania zeznań przeciwko Włodarczykowi. Na następnej rozprawie przesłuchany zostanie także sam Latosiński.
Jeśli komuś wydawało się, że pozew o wykorzystanie loga i czcionki „Solidarności” podczas Czarnego Protestu albo oficjalne zaproszenie na Marsz Niepodległości przez Piotra Dudę, przewodniczącego związku, było finalnym dokonaniem centrali, coraz częściej nazywanej „żółtą”, przebieg kieleckiego procesu może go łatwo wyprowadzić z błędu.