Przez stolice Ukrainy przeszedł Marsz Równości. W gruncie rzeczy obyło się bez poważniejszych incydentów, choć prowokacje były przygotowywane.
Organizowane co roku Marsze Równości w Kijowie od początku spotykały się z ogromną wrogością środowisk nacjonalistycznych i radykalnie prawicowych. Na przykład zeszłoroczny Marsz trwał równo 20 minut i do większych incydentów nie doszło tylko dlatego, że dzień wcześniej policja rozpoczęła szeroko zakrojoną akcję prewencyjną zatrzymując radykalnych działaczy prawicowych. W 2016 roku marsz przeszedł przez dzielnicę Obołoń i był do końca utrzymywany w całkowitej tajemnicy, choć i to nie zapobiegło starciom z przeciwnikami Marszu.
W tym roku organizatorzy mogą mówić o sukcesie – w wydarzeniu wzięło udział od 6400 do 8000 osób. To ponad dwa razy więcej niż w zeszłym roku. Nie zmieniło się tylko jedno – Marsz Równości był ochraniany przez ogromne siły policyjne – niemal jeden policjant przypadał na jednego uczestnika Marszu. Zapewne dzięki temu, przeciwnicy Marszu Równości, zgromadzeni na trasie koło Parku im. Szewczenki nie mieli szans na siłowe zaakcentowanie swej nietolerancji. Chociaż na skutek gróźb ze strony przeciwników na tegorocznym marszu zabrakło muzyki, ponieważ kierowca samochodu z aparatura nagłaśniająca wystraszył się gróźb kierowanych pod jego adresem – obiecywano spalenie samochodu i urwanie głowy samemu kierowcy. Marsz wspierany był przez ambasadę USA, zaś ambasador Kanady wziął osobiście udział w wydarzeniu. Prezydent Wołodymyr Zełenski zachował neutralność oświadczając, że każdy ma prawo do demonstrowania swoich przekonań.
Policja udaremniła też śmierdzącą prowokację przeciwników Marszu Równości – zatrzymano autobus, którym przemieszczali się ludzie, którzy chcieli zakłócić przebieg pochodu rzucając w weń prezerwatywy wypełnione fekaliami. Policja skonfiskowała około 200 kondomów napełnionych cuchnąca zawartością. Zatrzymano 9 osób w wieku od 18 do 48 lat. Jaki zeznali, aby przygotować swe „pociski”, musieli opróżnić cztery publiczne toalety i ich zawartością napełnić lateksowe pojemniki.
Dopiero teraz działacze nacjonalistyczni w pełni mogą ocenić istotę sformułowania, że ich działalność to „śmierdząca sprawa”.