Jego wiarygodność jako przywódcy demokratycznego ruchu społecznego podważyła historia z niepłaconymi alimentami, potem afera fakturowa. Ale Mateusz Kijowski się nie przejmuje. Właśnie rozpoczął przedsprzedaż swojej miniautobiografii, która, jak głosi reklama, „nie może zostać wydana i rozprowadzana oficjalnymi kanałami dystrybucji w Polsce”.
Książkę, której autorami są Kijowski i Piotr Surmaczyński, można nabyć w przedsprzedaży za 6 funtów brytyjskich. Kto ma więcej wolnych środków i nadal wierzy w KOD, może, ofiarowując 250 funtów, wejść do ekskluzywnego, planowanego na 15 osób grona sponsorów. W ten sposób lider Komitetu zamierza sfinansować polskie wydanie książki o sobie; wersję anglojęzyczną już opłaci mu jeden darczyńca. Do zakupów osobiście zachęca na swoim Facebooku, przy okazji popisując się nader osobliwą ortografią przy zapisie angielskiej nazwy miejsca, gdzie przemawiał.
Kto jednak nosiłby się z zamiarem zakupu książki w nadziei na niepowtarzalną relację o kulisach tworzenia KOD-u, a może szczerą opowieść Kijowskiego o tym, jak to w końcu było z jego finansami, lepiej niech wyda 6 funtów na lepszy cel. Opis zatytułowanego „Buntownik” dzieła nie pozostawia złudzeń – książka skupia się na szczegółowym zrelacjonowaniu nie tak dawnego wyjazdu Kijowskiego do Londynu (film z jego wystąpieniem krąży w internecie), a w pozostałej części zapowiada się na kolejny seans zachwytów nad liderem KOD. Przedsmak daje opis na poświęconej wydaniu stronie:
„Polacy nie byli przygotowani na zamach na demokrację. Większość była zagubiona w nowej sytuacji. (…) Nie wszyscy jednak chcieli patrzeć biernie na niszczenie Polski przez partię Kaczyńskiego, która swoje populistyczne projekty obudowywała socjalnymi hasłami i narodową retoryką. Jednym z pierwszych buntowników, którzy pociągnęli za sobą innych, był Mateusz Kijowski. W ciągu kilkudziesięciu godzin do założonej przez Mateusza na Facebooku grupy Komitet Obrony Demokracji zapisało się dziesiątki tysięcy ludzi. Kijowski stał się symbolem oporu przeciwko prawicowemu populizmowi. Z dnia na dzień skromny informatyk, borykający się z trudnościami życia codziennego hipster z pod Warszawy stał się postacią rozpoznawalną na całym świecie”. W dalszej części wywodu dowiemy się jeszcze, że podanie do publicznej wiadomości alimentacyjnych długów Kijowskiego było częścią kampanii niszczenia nieustraszonego buntownika, a sprawa faktur to efekt zdrady działaczy, którzy „dołączyli do obozu populistycznej władzy”. „Pomimo znalezienia się pod medialnym pręgierzem, wbrew całej machinie opresji populistycznego reżimu w Polsce, na przekór oportunistom i uzurpatorom Buntownik nie pozwolił się złamać” – czytamy w zakończeniu.
Wielkie ego Mateusza Kijowskiego zdążyliśmy poznać, więc najbardziej nonsensownie z tego wszystkiego brzmią twierdzenia, jakoby książka musiała być wydawana za granicą i rozprowadzana w Polsce niemalże w podziemiu. Przypomnijmy, że dosłownie kilka dni temu lider KOD udzielał kolejnego wywiadu „Gazecie Wyborczej”, na początku kwietnia rozmawiał z TVN-em. Po raz kolejny dostawał szansę przekonującego wytłumaczenia się ze skandali ze swoim udziałem i opowiedzenia, jaki ma pomysł na ratowanie swojej słabnącej organizacji. Czemu więc ma służyć książka wydawana w aurze „prześladowania”? Nawet bez specjalnej złośliwości nasuwa się jedna myśl – czy przypadkiem znowu nie chodzi o to, żeby zarobić? Wielu internautów nie ma złudzeń, co marnie wróży inicjatywie Pierwszego Demokraty.
Kijowski pisze, że wydaje „Buntownika” w Londynie, bo w Polsce to niemożliwe. Owszem, w PL zyski zarekwirowałby komornik na poczet alimentów
— Marcin Makowski (@makowski_m) 18 kwietnia 2017
Polska trasa koncertowa probanderowskiego artysty
W Polsce szykuje się występ znanego, przynajmniej na Ukrainie artysty i szołmena Antona Mu…
jak mi dopłacą 250 funtów, to wezmę :) będzie na podpałkę w piecu :)
„Parliment Squer” to nie wszystko. W cytowanym tekście książki mamy hipstera „Z POD Warszawy”. Angielski kulawy a polszczyzna nie lepsza.
kod to przystawka platfusów a platfusy to banda hochsztaplerów kombinatorów i złodzieji więc szkoda czasu na zajmowanie się zagrywkami tego pana