Dopiero sięgnięcie do badań CBOSu dotyczących równouprawnienia płci z 2017 roku uświadomiło mi, że wszystko, co powiedziano w Radiu Maryja (na audycję „Jak być dobrą żoną w sypialni” internet czekał w napięciu przez kilka miesięcy) wcale nie jest materiałem na memy i żarty. Przyznam, że sama robiłam sobie jaja i nie doceniłam przeciwnika: podejrzewałam, że Rydzykowi eksperci puszczą oko do słuchaczy i powiedzą coś o zmianie pościeli albo regularnym wietrzeniu, obowiązkowo każąc wpłacać na toruńską rozgłośnię w ramach pointy.

„Małżeństwo jest zgodne, gdy mąż panuje nad żoną, a żona nad sobą”; „w obronie przed gwałtem nie godzi się kobiecie używać środków o działaniu poronnym”; „jeżeli w czasie współżycia seksualnego jedno z małżonków nie chce współżyć seksualnie, ale widać, że jest jakaś potrzeba z drugiej strony, to także jakaś forma ofiarowania siebie, dawania z siebie życia”; „jeżeli wyeliminujemy doświadczenie krzyża, czyli cierpienia, to dojdzie do czegoś takiego, że tylko kiedy mam ochotę, to współżyję, a jak nie mam ochoty, to nie współżyję, i wtedy może być bardzo poważny problem”; „trudny małżonek to prawdziwy dar od Pana Boga. Dar i ogromne wyróżnienie”, porada seksuologa, oglądanie filmów erotycznych = grzech.

Powiecie, że to „dzbany”, „świry”, „sekta” i „margines marginesów”? Niech więc przemówi CBOS: „Co szósty polski mężczyzna uważa, że mąż utrzymujący rodzinę ma prawo do seksu zawsze, kiedy tego chce”, „więcej niż co czwarty Polak sprzeciwia się większej obecności kobiet w polityce, a co piąty uważa, że polityka powinna w ogóle pozostać domeną mężczyzn”. Ale gwoli uczciwości – kobiet hołdujących podobnym przekonaniom jest tyle samo: „więcej niż co czwarta zgadza się, że w sytuacji wysokiego bezrobocia pierwszeństwo w zatrudnieniu powinni mieć mężczyźni”, „co piąta respondentka podziela pogląd, że wysokie stanowisko zawodowe dyskwalifikuje kobietę jako matkę, podobną aprobatą cieszy się wśród Polek opinia, że kobiety są zbyt uczuciowe, aby być przywódcami. Przekonanie, że dla kobiety ważniejsze jest małżeństwo niż kariera, jest natomiast niemal tak samo popularne wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn”. Niezależnie od naszego zaklinania rzeczywistości, kościół nadal takie przekonania o służebnej roli kobiet nadal z powodzeniem zakorzenia, rozpowszechnia i utrwala.

Nowo wybrany Rzecznik Praw Dziecka ogłosił wszem wobec podczas debaty w Senacie stwierdził, że należy połączyć wiarę z prawem, in vitro to metoda „moralnie niegodziwa”, opieka naprzemienna to „ping-pong dzieckiem”, a edukacja antydyskryminacyjna to „ideologia gender” szkodliwa dla rodziny.

Co te wszystkie sprawy łączy? Dźwięk anielskich trąb zwiastujących państwo wyznaniowe. Bo nawet jeśli z czysto osobistych pobudek brat Jarosław z ojcem Tadeuszem chwilowo się nie lubią, to cały czas politycy tego pierwszego goszczą w Toruniu w przerwach pomiędzy tworzeniem kolejnych przepisów określających ramy funkcjonowania polskiej rodziny. Na urzędy związane z egzekwowaniem niezbywalnych praw najmłodszych polecają zaczadzonych religiantów, upominających się o mrożone zarodki.

Beata Szydło (częsty nota bene gość Rydzykowego studia) ze swoją premią za szybkie rodzenie i Elżbieta Rafalska utrudniająca pobieranie rzekomo powszechnego świadczenia 500+ samodzielnym rodzicom, przy trwających wciąż pracach na rzecz zaostrzenia prawa aborcyjnego i przy utrudnionym dostępie do pigułki „dzień po” stają się społecznymi inżynierkami takiej rodziny, jaka wyłania się z przytoczonych badań CBOS i z tyrady zaproszonych do audycji Radia Maryja działaczy ruchu Światło-Życie. Rodziny z kobietą w roli podporządkowanej i z wbudowaną misją rozrodu, zmuszoną trwać przy kimś, kto nierzadko łamie jej prawa. Nad którą powinien „panować” mąż, bo inaczej panie urzędniczki ukarzą ją koniecznością przeprowadzenia dodatkowej batalii prawnej, a stosowny Rzecznik zadba, żeby przypadkiem opieka nad dziećmi nie była sprawowana po partnersku. Bo przecież na każdym kroku trzeba podkreślać, że rozwód, rozstanie, to, zupełnie jak in vitro, powód do wstydu, klątwa i trąd. Dla kobiety oczywiście. Tutaj zbiegają się wpływy Rydzyka, PiS (RPD Pawlak starał się przecież o utrudnienie uzyskania rozwodów) i polskich biskupów.

Protestujmy przeciwko wszelkim przejawom niszczenia równouprawnienia przez kościół zanim faktycznie obudzimy się w rzeczywistości, gdzie pojęcia „światopogląd”, „wiara” i „prawo” będą tożsame.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…