Ekolodzy blokowali wczoraj drogę między Białowieżą a Narewką na terenie Puszczy Białowieskiej. Nie chcą dopuścić do wywożenia z Puszczy ściętych ponadstuletnich drzew, w których najpewniej żyją chronione gatunki owadów.
W czwartek aktywiści Obozu dla Puszczy, który od maja walczy o zatrzymanie wycinki Puszczy, przez siedem godzin uniemożliwiali pracę harwestera. W piątek natomiast sprawdzali, czy mimo nakazu Trybunału Sprawiedliwości UE drzewa nadal są ścinane. Jak opowiedziała „Gazecie Wyborczej” uczestniczka akcji Anna Błachno, dwa razy na widok ekologów kierowcy harwesterów przerwali pracę i wyjechali maszynami z miejsca wycinki.
W nocy aktywiści zauważyli również ciężarówki wywożące bele drewna z obszaru ochronnego UNESCO. Sytuacja powtórzyła się rano w piątek. Wtedy kilkanaścioro ekologów przypięło się do siebie wzajemnie i usiadło na tzw. drodze narewkowskiej w Puszczy. Jak tłumaczy Błachno, nawet ściętych drzew nie wolno wywozić z Puszczy. – To są stuletnie drzewa, co potwierdziliśmy podczas poprzednich patroli. Najpewniej żyją w nich rzadkie gatunki chrząszczy, które są pod ochroną – powiedziała „GW”. – Domagamy się potwierdzenia, że to ponadstuletnie drzewa i żyją w nich rzadkie gatunki chrząszczy, jak zgniotek cynobrowy. Chcemy, by policja zabroniła tej wywózki.
Do godziny 13 aktywiści zablokowali trzy ciężarówki załadowane drewnem. Po tej godzinie policjanci wylegitymowali uczestników protestu i zapowiedzieli, że zastosują wobec nich środki przymusu, jeśli ci nie zejdą z drogi. Ostatecznie o 13.30 samochody, eskortowane przez strażników leśnych, odjechały w inną stronę, toteż ekolodzy zakończyli protest. Domagają się jednak od Nadleśnictwa Białowieża informacji o szczegółach wywożenia drzew. Nadleśniczy zapewnia, że udzieli odpowiedzi, kiedy otrzyma zapytanie na piśmie.
„GW” dodaje, że wywożone świerki pozbawione są kory, a więc jeśli faktycznie zasiedlały je korniki, to pozostają one w Puszczy.