Do końca weekendu niespokojnie było w Knurowie, gdzie w sobotę kibic lokalnej drużyny zginął od gumowej kuli wystrzelonej przez policjanta.
27-latek był w grupie kiboli Concordii Knurów, którzy ruszyli przez boisko w kierunku trybuny zwolenników Ruchu Radzionków, co skłoniło policję do użycia broni gładkolufowej. Trafiony w szyję, zmarł po przewiezieniu do szpitala. Pierwsza konfrontacja kibiców z policją miała miejsce właśnie pod szpitalem: koledzy zmarłego użyli kamieni i butelek z benzyną, 14 policjantów odniosło lekkie obrażenie, zatrzymano 6 osób. W niedzielę wieczorem kilkusetosobowa grupa zebrała się pod komendą policji w Knurowie. Protest, z początku spokojny, szybko wymknął się spod kontroli. W stronę komisariatu poleciały butelki i kamienie.
Odpierając atak, funkcjonariusze użyli siły fizycznej, pałek służbowych i broni gładkolufowej, użyto też armatki wodnej. Interwencja spowodowała, że agresywna grupa rozpierzchła się – mówi rzecznik śląskiej policji podinsp. Andrzej Gąska.
Policja póki co nie odpowiada na pytanie, dlaczego podobne środki nie zostały zastosowane podczas sobotniego meczu. „Pociski niepenetracyjne” są na 11 miejscu w katalogu dostępnych policji metod, wymienionych w ustawie o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej. Prawnicy zwracają uwagę, że policję obowiązują zasady proporcjonalności, adekwatności i minimalizmu – tymczasem na stadionie w Knurowie funkcjonariusze od razu użyli broni gładkolufowej, nie podejmując próby opanowania sytuacji z użyciem kordonu, pałek, czy armatki wodnej.
Wykazali się brakiem wyobraźni, od razu sięgnęli po broń, poszli po linii najmniejszego oporu – ocenia adwokat Marek Roman. – Żaden wcześniejszy środek z katalogu nie został zastosowany, policjanci poprosili o spokój, a potem od razu podjęli decyzję, żeby strzelać. Dlaczego nie użyli wody, gazu, dlaczego nie zastosowali siły fizycznej? – pyta adwokat.
Krytycy policji zwracają też uwagę, że ustawa wyraźnie zakazuje celowania z broni gładkolufowej „w głowę lub szyję” – więc policjant, który oddał śmiertelny strzał albo świadomie złamał prawo, albo kompletnie nie umiał strzelać. Obie wersje stawiają policję w fatalnym świetle.
Co szczególne, funkcjonariusze nie zostali przesłuchani bezpośrednio po zdarzeniach.
Dla mnie sytuacja, w której żaden z policjantów nie zostaje przesłuchany, dlatego że panowie są w szoku, jest absurdem. Żaden ze normalnych sprawców nie jest przetrzymywany w warunkach takiej swobody emocjonalnej dopóki nie oprzytomnieje i policjanci też powinni być przesłuchani od razu – mówił mec. Roman w TVN24.
To nie jest powód do odwetu, do dintojry i do wezwań, które są nieodpowiedzialne – pouczał z kolei minister administracji, Andrzej Halicki. Tego typu uwagi zdają się raczej niefortunne w sytuacji, w której na długoletnią niechęć między kibolami i partią rządzącą nakłada się polityczna odpowiedzialność za tragedię, spowodowaną przez służby podległe jego partyjnej koleżance.