Grecka straż przybrzeżna zamienia się zakład pogrzebowy. Zajmuje się szukaniem dziesiątek zwłok migrantów, którzy wciąż giną szukając w Europie schronienia i lepszego życia.
W ciągu ostatnich dni nieopodal greckich wybrzeży miało miejsce kilka wypadków łodzi z nielegalnymi migrantami. Wstępnie ocenia się, że zginęło 30 osób.
Na razie morze oddało 16 ciał, w tym trzy kobiety i dziecko. Dzień wcześniej z wywróconej łodzi wydobyto 11 ciał. Z kolejnej, przewożącej 50 migrantów, uratowano zaledwie 13 osób. Szanse na znalezienie jeszcze kogoś żywego są znikome. Z jeszcze innej, która wywróciła się koło wyspy Paros, uratowano 63 rozbitków. Migranci zmierzali z Turcji do Włoch.
Zwiększona liczba katastrof łódek, którymi przemieszczają się do Europy migranci, związana jest, jak oceniają eksperci, ze zwiększona aktywnością szajek przemytników, którzy szukają nowych tras przerzutu. Są one bardziej niebezpieczne niż dotychczasowe. Władze zatrzymują kolejnych podejrzanych, ale to tylko nic nie znaczące płotki. Głównie organizatorzy pozostają poza zasięgiem organów ścigania.
Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców ocenia, że od stycznia do listopada tego roku na morzu w drodze do Europy zginęło 2500 ludzi.
Grecja oskarża Turcję o pomoc lub przynajmniej bierność wobec procederu przemytu ludzi do Europy. Grecki, minister ds. gospodarki morskiej Giannis Plakiotakis powiedział, że Turcja „pozwala przemytnikom działać bez kontroli”.