Watykański sąd nakazał otwarcie i przeszukanie w dniu 11 lipca dwóch grobów znajdujących się na cmentarzyku Campo Santo Teutonico w pobliżu Bazyliki św. Piotra. Decyzja ma związek z tajemniczym zaginięciem 15-letniej Emanueli Orlandi, urodzonej w 1968 obywatelki państwa watykańskiego, córki świeckiego urzędnika rzymskiej kurii, która zniknęła bez śladu 22 czerwca 1983. Tropy w tej sprawie od początku prowadziły do Stolicy Apostolskiej, która jednak wszelkimi możliwymi sposobami starała się skierować podejrzenia i śledztwo na inne, niezwiązane z Kościołem tory. Decyzja sądu świadczy o tym, że coś w tej sprawie jednak zaczyna się – po 36 latach – zmieniać. Samo otwarcie grobów na terenie Watykanu dla celów prokuratorskiego śledztwa jest na pewno ewenementem. Dopiero 6 lat temu Stolica Apostolska wyraziła zgodę na otwarcie postępowania po tylu latach braku współpracy.
Rok po jej dramatycznym zaginięciu – w czerwcu 1984 roku – ówczesny papież Jan Paweł II przyjął na audiencji rodzinę Orlandich, obiecując wyjaśnienie do końca tego dramatu. Zapewniał o dobrej woli Stolicy Apostolskiej w rozwikłaniu tej tajemnicy. Jednak wyjątkowo dziwnie brzmiał w tym kontekście apel papieża z początków lipca 1983 r., w którym podczas modlitwy Anioł Pański wezwał porywaczy o jej uwolnienie. Wiele osób zadawało sobie cały czas pytanie, skąd papież miał pewność, że nastolatkę uprowadzono, skoro włoska policja uważała wówczas, że dziewczyna uciekła z domu.
Przez ponad 35 lat pojawiały się różne wersje dot. zaginięcia dziewczyny, która wyszła feralnego dnia na lekcję gry na flecie. Niektórzy twierdzili, że została porwana przez „Szare Wilki” – prawicową turecką grupę terrorystyczną – by wymusić uwolnienie Alego Agçy, zamachowca Jana Pawła II. Niektóre media i ośrodki podchwyciły tę tezę podpinając pod nią – to był gorący czas konfrontacji ZSRR i jego satelitów oraz Zachodu – agentów STASI, KGB i tzw. „ślad bułgarski” w zamachu na papieża.
Równocześnie jednak w tle sprawy pojawiały się wątki niemalże mafijne: według tej wersji Orlandi miała paść ofiarą porachunków części kurialistów rzymskich związanych z Bankiem Watykańskim, aferą Banco Ambrosiano, tajemniczymi zgonami prominentnych osób pozostających w kręgach finansowych Stolicy Apostolskiej i włoskich elit, na ich styku z organizacjami mafijnymi i osławioną lożą masońską P-2. W końcu poprzedniej dekady po zeznaniach w rzymskiej prokuraturze Sabriny Minardi, kochanki szefa gangu Della Magliana, trudniącego się m.in. porwaniami – zainteresowano się jego grobem gdzie miały się znajdować bliżej nieznane szczątki ludzkie. Ekshumacja nie potwierdziła związków owych szczątków z Emanuelą Orlandi. Po zakończeniu czynności zwłoki gangstera zostały usunięte z bazyliki św. Apolinarego w Rzymie w atmosferze gigantycznego skandalu.
W 2012 r. o. Gabriele Amorth, znany egzorcysta rzymski, stwierdził, iż Emanuelę Orlandi porwała Żandarmeria Watykańska do udziału w orgiach, podczas których hierarchowie kościelni wykorzystywali odurzonych narkotykami nastolatków (chłopców i dziewczęta). Ku tej tezie skłania się także znany dziennikarz włoski Pino Nicotri w swej książce poświęconej zaginięciu Emanueli Orlandi.
Planowana ekshumacja miała otworzyć kolejny rozdział skandali, które wstrząsną Stolicą Apostolską i postawią w niezwykle trudnym położeniu papieża Franciszka, ale oba groby okazały się puste. Tajemnica nie została wyjaśniona, ale i tak „pontyfikat tysiąclecia” polskiego papieża jawi się w świetle medialnych reflektorów jako coś wyjątkowego, niepowtarzalnego, nawet jak na dzieje papiestwa. Tyle, że nie w takim sensie, jak twierdzą polskie media.