Partia Jarosława Kaczyńskiego, która jeszcze niedawno miała na sztandarach „walkę z układem”, teraz w najlepsze upycha po lukratywnych posadach swoich ludzi. Tym razem poszczęściło się byłemu posłowi PiS, Jackowi Kościelniakowi, który objął elektrowni węglowej.
Wtorek był sądnym dniem dla członków rady nadzorczej jednej z największych spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa. Z zarządu Energy odwołano aż trzy osoby: prezesa Dariusza Kaśkowa, Mariusza Rędaszke i Przemysława Piesiewicza. Powody nie są znane. Faktyczną przyczyną były z pewnością względy polityczne, czego dowodzi błyskawiczne powołanie na stanowisko prezesa Jacka Kościelniaka, który w latach 2005-07 zasiadał w Sejmie z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
Kościelniak funkcję prezesa będzie pełnił przez trzy miesięce, w ramach delegatury tymczasowej. O tym, że zmiany były przygotowywane od pewnego czasu świadczy fakt, że były poseł został włączony do rady nadzorczej 30 grudnia 2016 roku. Jego kariera w Enerdze ma więc wręcz bajkowy przebieg, szczególnie, że na dyrektorskim stanowisku w tak dużej spółce jest on absolutnym debiutantem. Wcześniej był m.in. przewodniczącym Rady Nadzorczej Górnośląskiej Agencji Rozwoju Regionalnego oraz członkiem rady Górnośląskiego Funduszu Restrukturyzacji. W latach 2007-11 sprawował funkcję wiceprezesa Najwyższej Izby Kontroli. Jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Katowicach, członkiem Rady Audytorów Europejskiego Instytutu Studiów Strategicznych.
Według informacji podanych przez „Gazetę Wyborczą”, nominacja Kościelniaka ma również związek z najbliższymi planami rządu Beaty Szydło. Resort energii przymierza się do budowy nowej elektrowni węglowej w Ostrołęce. Ministerstwo kierowane przez Krzysztofa Tchórzewskiego nic sobie nie robi z problemu zanieczyszczenie powietrza, objawiającego się gęstym smogiem zalegającym nad polskimi miastami. Liczy się pryncypialne założenie, że energetyka nad Wisłą ma być oparta na czarnym kruszcu. Dotychczasowy zarząd Energy opierał się rządowemu pomysłowi, trzeźwo wskazując, że koszt budowy przekracza wartość spółki, a ze względu na politykę klimatyczną i energetyczną Unii Europejskiej prąd z elektrowni może być kilkukrotnie droższy, niż wynoszą obecne ceny.