Personel Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku mówi „dość!”. W obliczu impasu rozmów z dyrekcją, pracownicy rozważają podjęcie strajku. Może do niego dojść jeszcze przed planowaną na wrzesień wielką demonstracją przedstawicieli zawodów medycznych w Warszawie.
Na początku tego tygodnia pracownicy z USK stracili ostatnią nadzieję, że z zarządem lecznicy uda się coś załatwić w toku rozmów. Lekarze, pielęgniarki, położne, fizjoterapeuci, diagności laboratoryjni i elektroradiologii oraz ratownicy medyczni, zgodnie domagają się podwyższenia płac. Na razie nie została jeszcze podjęta decyzja o przeprowadzeniu akcji strajkowej. Za dwa tygodnia przed budynkiem szpitala odbędzie się pikieta ostrzegawcza.
Konflikt w Białymstoku to dopiero przedsmak protestów, które czekają nas jesienią. Na ulicę stolicy wyjdą pracownicy zrzeszeni w Porozumieniu Zawodów Medycznych. Jakie są ich żądania? Chodzi przede wszystkim o podniesienie płac, które obecnie są na tak niskim poziomie, że polskie placówki służby zdrowia borykają się z problemem niedoboru personelu, gdyż coraz więcej pracowników decyduje się na podjęcie pracy w innych państwach, najczęściej w Wielkiej Brytanii i Skandynawii. Przedstawiciele zawodów medycznych akcentują, że plan waloryzacji płac, przedstawiony niedawno przez Ministerstwo Zdrowia, nie rozwiązuje problemu. Resort zapowiedział, że płaca minimalna będzie wynosić: dla lekarzy ze specjalizacją 4,8 tys. zł, a bez specjalizacji – 3,98 tys. zł, dla pielęgniarek i położnych z tytułem magistra ze specjalizacją – 3,21 tys. zł, bez specjalizacji – 2,4 tys. zł, a dla techników medycznych i pokrewnych – 2,4 tys. zł. Według pracowników to stanowczo za mało. – Jeszcze jako szef Naczelnej Izby Lekarskiej minister zdrowia Konstanty Radziwiłł mówił, że przeciętne wynagrodzenie lekarza specjalisty powinno wynosić trzykrotność średniej krajowej, a bez specjalizacji – dwukrotność. To, co proponuje obecnie, to kpina – mówi „Rzeczpospolitej” dr Piotr Watoła.
Warto podkreślić, że pracownicy medyczni problem niskich płac widzą w szerszej perspektywie i określają go jako jeden z efektów niedofinansowania polskiej opieki zdrowotnej. Wydatki publiczne na opiekę medyczną w Polsce wynoszą jedynie 4,8 proc. PKB. To jeden z najniższych wskaźników w Unii Europejskiej. Dlatego też jednym z postulatów związkowców jest zwiększenie nakładów do 6,8 proc. PKB.