W ubiegłym tygodniu Kurdowie zapowiedzieli, że po wyzwoleniu Ar-Rakki ustanowią tam swoje rządy, w porozumieniu z przywódcami miejscowych plemion sunnickich. Turcja dała im mocny sygnał, że sobie tego nie życzy.
Recep Tayyip Erdogan nie przestaje domagać się od Stanów Zjednoczonych, by przestały wspierać w działaniach wojennych na terenie Iraku formacje kurdyjskie. Do tej pory raczej z miernym powodzeniem, kurdyjskie Syryjskie Siły Demokratyczne są traktowane jako jeden z ważniejszych i skuteczniejszych sojuszników w walce z terrorystami z IS. Nie tak dawno formacja ta ogłosiła, że po wyzwoleniu Ar-Rakki z rąk „kalifatu”, co ma odbyć się dzięki kurdyjsko-amerykańskiej współpracy, właśnie sformowana przez nią rada będzie zarządzać odzyskanymi terytoriami. Erdogan protestował, oczekiwanego dementi od Amerykanów się nie doczekał, więc zareagował w typowy dla siebie sposób.
Jak podała państwowa agencja informacyjna Anadolu, tureckie samoloty po raz kolejny zbombardowały pozycje kurdyjskich bojowników w północnym Iraku i północno-wschodniej Syrii, zabijając przynajmniej 24 osoby. Oficjalna turecka wersja wydarzeń brzmi, że zginęli „terroryści” z Partii Pracujących Kurdystanu, którzy szykowali się do przejścia na terytorium Turcji razem z bronią, amunicją i materiałami wybuchowymi. Turcja określa w ten sposób wszystkie formacje kurdyjskie w Iraku i Syrii. Nawet jeśli zginęli naprawdę członkowie PKK, którzy zamierzali prowadzić walkę zbrojną o wolny Kurdystan na terytoriach należących obecnie do Turcji, jest to sygnał ostrzegawczy w stronę wszystkich kurdyjskich partyzantów niezależnie od afiliacji.
Turkey bombs the #YPG and the Yazidis in #Sinjar – Who says Daesh hasn’t got an Air Force ?
. pic.twitter.com/vJSoYYgqEf— Doloroso (@Pyrmha108) 25 kwietnia 2017
Informacje Anadolu częściowo potwierdzili przedstawiciele autonomicznego rządu irackiego Kurdystanu. Zaapelowali do bojowników z tureckiej PKK, by opuścili iracki region Sindżar, gdyż, jak stwierdzili, ich obecność ściąga tylko niebezpieczeństwo na miejscową ludność (warto przypomnieć, że PKK wzmocniła obecność w Sindżarze, by przyjść z pomocą masakrowanym przez IS jazydom) oraz na inne kurdyjskie oddziały. Dżabbar Jawar, przedstawiciel Peszmergów z irackiego Kurdystanu, oznajmił, że zginęło przynajmniej pięciu irackich partyzantów-Peszmergów i jeden bojownik z syryjskiej Rożawy. Dowództwo kurdyjskiej Powszechnych Jednostek Obrony (YPG) podało, że tureckie samoloty wzięły na cel jego kwaterę w Syrii, niszcząc radiostację, centrum medialne i centrum łączności.