Prawicowy były prezydent Kolumbii nie tylko wzywał wenezuelskie wojsko do przeprowadzenia zamachu stanu przeciwko Nicolasowi Maduro, ale i starał się zdobyć poparcie dla takiego rozwiązania w amerykańskich kołach biznesowych. Nagranie jego rozmowy pojawiło się w sieci po zamachu na przywódcę Wenezueli.

Alvaro Uribe i George W. Bush / fot. Wikimedia Commons

Neokonserwatysta i jeden z najbliższych latynoamerykańskich sojuszników USA, Alvaro Uribe, skończył swoją kadencję prezydencką w Kolumbii w 2010 r., ale pozostał w swoim kraju wpływową figurą. Kolumbijski prezydent-elekt Ivan Duque, którego zaprzysiężenie zaplanowano na jutro, to jego polityczny wychowanek. Nie ulega wątpliwości, że pod jego rządami Bogota będzie jednym z centrów wspierania latynoamerykańskich oligarchii i torpedowania wszelkich ruchów emancypacyjnych, czy jakichkolwiek politycznych alternatyw dla dominacji USA.

W niedzielę, po tym, gdy najprawdopodobniej miał miejsce przeprowadzony za pomocą dronów zamach na prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, ujawnione zostało nagranie rozmowy Alvaro Uribego z grupą amerykańskich biznesmenów. Władze w Caracas oskarżają Kolumbię o współudział w jego zorganizowaniu. Zarejestrowane spotkanie może być kolejnym dowodem na to, że nie są to bezpodstawne podejrzenia.

– Jak publicznie powiedziałem, uważam, że żołnierze wenezuelscy muszą usunąć ten rząd, ale nie po to, by stworzyć rząd wojskowy, ale po to, by wezwać do szybkiej transformacji politycznej, z demokratycznymi, przejrzystymi wyborami – mówi Uribe. Następnie dodaje: „Prywatnie dodam jeszcze, że USA powinny wspierać taką decyzję”.

Rozmowa miała miejsce w domu eksprezydenta w Rio Negro. Tego samego dnia Uribe zamieścił również na Twitterze wpis o bardzo zbliżonej treści, również rozpoczynający się od stwierdzenia, że wenezuelscy żołnierze muszą usunąć Maduro. W oficjalnym komentarzu Uribe bardziej stara się jednak uchodzić za człowieka zatroskanego o los prostych ludzi, gdyż dodaje, iż nowy demokratyczny rząd w Caracas winien powstrzymać kryzys humanitarny i unikać przemocy.

W tym miejscu warto dodać, że „nienawidzący przemocy” Uribe jest obecnie w swoim kraju oskarżony o kierowanie paramilitarną bojówką wymierzoną w jego (głównie lewicowych) oponentów, gdy był gubernatorem stanu Antioquia w latach 1995-1997. Nieformalna współpraca prezydenta i wojska z nieregularnymi bojówkami trwała również wtedy, gdy Uribe był głową państwa i bezwzględnie zwalczał partyzantów z FARC. Ujawniona w niedzielę sytuacja nie jest również pierwszym przypadkiem, gdy były kolumbijski prezydent stara się sprowokować zamach stanu w sąsiednim państwie. Do analogicznych działań wzywał wenezuelskich oficerów w ubiegłym roku, bez żadnych zahamowań, z parlamentarnej mównicy w Bogocie.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…