Stowarzyszenie ekologiczne EKO-UNIA złożyło skargę do Komisji Europejskiej w sprawie budowy kanału, który, według planów rządu PiS, ma połączyć Zatokę Gdańską z Zalewem Wiślanym. Zdaniem aktywistów prace przy realizacji projektu zostały podjęte bez wymaganych zezwoleń, a zatem nielegalnie.
Budożery, harwestery, niezliczone patole Straży Leśnej, dźwięk pił, zapach ciętego drewna – tak od kilku dni wyglądają okolice wsi Nowy Świat, położonej na polskim odcinku Mierzei Wiślanej. To właśnie tam, zgodnie z projektem opracowanym przez rząd Beaty Szydło, ma został wykonany przekop – jedna z flagowych inwestycji infrastrukturalnych Prawa i Sprawiedliwości.
To nie będzie jednak łatwa przeprawa dla rządu. Są podstawy by mniemać, że projekt może podzielić los estakady, którą rząd Jarosława Kaczyńskiego w 2007 roku chciał pociągnąć przez obszar chroniony Doliny Rospudy. W przypadku przekopu problemem jest również fakt, że teren inwestycyjny jest obszarem chronionym Natura 2000.
Interes ekologiczny reprezentuje EKO-UNIA, które jest również stroną postępowania środowiskowego w sprawie przekopu. Organizacja ta złożyła odwołanie od decyzji środowiskowej oraz od nadania jej rygoru natychmiastowej wykonalności. W piśmie opublikowanym przez RMF FM pisze, że pozwolenie narusza obowiązujący porządek prawny.
„Wojewoda pomorski wydał decyzję o zezwoleniu na realizację inwestycji z oczywistym naruszeniem polskiego prawa, ponieważ inwestor nie dysponuje ostateczną decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach (postępowanie w sprawie jej wydania toczy się nadal przed organem drugiej instancji). Ponadto, wojewoda nie informował społeczeństwa ani zainteresowanych organizacji ekologicznych o wszczęciu postępowania w sprawie wydania zezwolenia na realizację inwestycji, w związku z czym organizacje ekologiczne zostały pozbawione możliwości skorzystania z przysługującego im na mocy prawa krajowego uprawnienia do złożenia wniosku o dopuszczenie do udziału w postępowaniu na prawach strony” – czytamy w skardze do Komisji Europejskiej, którą przedstawił Radosław Gawlik, Prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA, były przewodniczący Partii Zieloni.
Czego oczekują aktywiście? Natychmiastowego„wstrzymania bezprawnych działań inwestycyjnych w obszarach Natura 2000, bowiem rząd obecny już wielokrotnie dawał dowody na lekceważenie i łamanie prawa krajowego i UE, jak choćby w zawstydzającym nad wypadku wycinki lasu w Puszczy Białowieskiej, wyjątkowym w skali świata prastarym lesie”– czytamy w piśmie do KE.
Jakim cudem prace zostały podjęte? Wszystko za sprawą wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, którego biuro prasowe tak, poprzez swoje służby poinformowało w piątek, że pozwolenie zostało wydane. „Decyzja w zakresie budowy drogi wodnej łączącej Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską została wydana w dniu 15 lutego 2019 roku. Decyzja posiada rygor natychmiastowej wykonalności i dotyczy części znajdującej się w województwie pomorskim. Zgodnie z art. 10 ustawy decyzja została doręczona tylko wnioskodawcy, natomiast w stosunku do pozostałych stron zawiadomienia i obwieszczenia o wydaniu decyzji zostaną wysłane i wywieszone w poniedziałek 18 lutego 2019 roku. Decyzja jest zgodna z wnioskiem Dyrektora Urzędu Morskiego w Gdyni i posiada wszystkie niezbędne pozwolenia, uzgodnienia i opinie” – czytamy w komunikacie Biuro Prasowe Wojewody.
O tym, że wszystko odbywa się legalnie zapewnia również Urząd Morski w Gdyni, główny inwestor, który powołuje się na klauzulę natychmiastowej wykonalności.
Możliwe jednak, że buldożery i koparki napotkają na opór ludzki. Wczoraj bowiem ekoaktywiści z całego kraju utworzyli „Obóz dla Mierzei Wiślanej. „Przyjechaliśmy tam i brak słów. Tak wygląda koniec świata. To nie wygląda jak zwykła leśna inwestycja. Dużo chodzę po lasach, wszyscy w zasadzie jesteśmy związani z przyrodą. Widziałem różne inwestycje w lesie, polowania, wycinki, ale nigdy nie widziałam czegoś takiego i osoby, które były w „Obozie dla Puszczy” (podobna inicjatywa związana z wycinką drzew w Puszczy Białowieskiej – przypis redakcji) również mówiły, że w puszczy tak to nie wyglądało. Teren jest otoczony, wygląda jak najbardziej chroniony i niebezpieczny festiwal. Nie można, nie wolno się zbliżyć. Pełno samochodów policyjnych, nie wygląda to jak zwykła praca leśna czy budowlana. Wygląda jak jakieś bardzo niebezpieczne wydarzenie. Wojska tylko tam brakuje” – to słowa wypowiedziane w RMF FM przez Annę Brzezińska z „Obozu dla Mierzei Wiślanej”