Site icon Portal informacyjny STRAJK

Komitet Obrony Alimenciar

Fotografia J. Samolińskiej

Justyna Samolińska, foto: Bojan Stanisławski

„SuperExpress”, który nie jest znany ani z rzetelności, ani z obiektywizmu, wyciągnął liderowi Komitetu Obrony Demokracji, Mateuszowi Kijowskiemu, zaległe alimenty – w sumie trójce swoich dzieci jest winien ponad 80 tys. zł. Na reakcję prawicy pisowskiej nie trzeba było długo czekać. Natychmiast pochyliła się nad losem poszkodowanych małoletnich i obrzuciła Kijowskiego błotem jako „alimenciarza”.

Sam Kijowski najpierw napisał, że zaległe 80 tys. zł to jego sprawa rodzinna i że nikomu nic do tego. Sam chyba jednak uznał, że takie tłumaczenie nie przyjmie się najlepiej i zdecydował się na wyjaśnienie kwestii w przychylnym sobie medium, czyli w „Gazecie Wyborczej”. Z jego historii wyłania się obraz mężczyzny, który zarabiał dobrze, stracił pracę, starał się, ale mu nie wyszło, w dodatku wie, że źle zrobił i próbuje naprawiać błędy. Nie znamy wersji byłej żony. Nie wiemy też, co myśli trójka dzieci Kijowskiego z pierwszego małżeństwa o tym, że postanowił rzucić pracę i zająć się polityką; wizja, że zacznie na poważnie je utrzymywać raczej się oddala.

To dobrze, że wreszcie zamiast „alimenciary” czyli złej, roszczeniowej kobiety, która z zemsty próbuje zedrzeć z mężczyzny ostatnie gacie, perfidnie wykorzystując do tego dzieci, pojawił się „alimenciarz”. Milion dzieci w Polsce nie dostaje należnych im alimentów; ich ojcowie (mężczyźni stanowią ogromną większość dłużników) popełniają wobec nich dokładnie takie samo przestępstwo, jak gdyby nie zapłacili za towar w sklepie, za rachunek za prąd, za obiad w restauracji. Oczywiście, podobnie jak w przypadku osób, które kradną jedzenie albo nie płacą za czynsz, wielu robi to dlatego, że nie ma pieniędzy (tak zresztą tłumaczy się Kijowski). Żyjemy w kraju, w którym ogromna większość obywateli ma problem z uzbieraniem jakichkolwiek oszczędności. „Alimenciarze” to niekoniecznie źli, nieczuli i nienawidzący swoich dzieci mężczyźni – często faktycznie nie stać ich na opłaty. Koszty utrzymania dwóch oddzielnych gospodarstw są znacznie większe i pieniędzy na to, żeby żyć i przeżyć czasem zaczyna po prostu brakować. Prawdziwymi ofiarami są jednak – co wydaje mi się oczywiste – matki tego miliona dzieci. To one ostatecznie muszą dokonać wyboru, czy kupią dziecku czapkę czy szalik, chleb czy masło, zapłacą za prąd czy za gaz. A o ile nie ma w społeczeństwie akceptacji dla okradania sklepów spożywczych, o tyle okradanie własnych dzieci nie stanowi wielkiego problemu tak długo, jak nie może zostać użyte w walce politycznej.

Dowodem na to jest zresztą choćby serwis niezależna.pl, który teraz z takim oburzeniem zaatakował Kijowskiego. Mimo że istnieje od trzech lat, jak dotąd temat niepłaconych alimentów pojawił się na portalu wyłącznie w kontekście lidera KOD i senatora PO. Jako problem społeczny kwestia dla GPC nie istnieje. Jedni bronią demokracji, inni narodowej jedności, alimenciary i ich obsmarkane bachory nie interesują nikogo.

[crp]
Exit mobile version