Co wynika z zakończonego Kongresu PiS? Można wnioskować na podstawie przemówienia nowego-starego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Kaczyński zdaje sobie sprawę, że jeżeli partia pod jego przewodnictwem ma walczyć o kolejną kadencję z szansami powodzenia, to musi obrać wyrazistszy kurs niż ten do tej pory. Dał temu wyraz w przemówieniu. Spekuluje się o zmianach programowych partii. Dotyczyć to pewnie będzie niedokończonych lub zaniechanych obietnic, z którymi ludzie wiązali duże nadzieje. Chodzi m.in. o Mieszkanie Plus, które przyciągnąć ma do głosowania na PiS ludzi młodych, wzmocnienie dopływu pieniędzy dla wsi, co ważne w aspekcie pewnego osłabienia PSL oraz dokończenie reformy wymiaru sprawiedliwości. Do tego ostatniego punktu jednak potrzebny będzie, jak się zdaje, Zbigniew Ziobro i jego partia. Chodzi jednak o to, by wymiar sprawiedliwości realizował wizje państwa PiS. I niczyje inne.
Kaczyński zapowiedział, że skończy z nepotyzmem. To istotna deklaracja. Problem w tym, że dopuszcza wyjątki, których zapewne jego działacze nie omieszkają wykorzystać.
Prezes PiS w swoim przemówieniu mobilizował swoich aktywistów. Rozumie, że wraz z pojawieniem się Tuska PO stanie się jego głównym konkurentem.
Można też ze słów Kaczyńskiego wywnioskować, że nie pozwoli więcej swoim koalicjantom stawiać PiS w trudnej sytuacji. Mówienie o „wkładaniu kija w szprychy” jednoznacznie pokazuje, że cierpliwość Kaczyńskiego do fikających sojuszników jest na wyczerpaniu.
Ostatnia kadencja prezesa Kaczyńskiego ma być zwieńczona zakończeniem programu „dobrej zmiany”. Wtedy, jak można przypuszczać, Jarosław Kaczyński uzna, że może odejść na zasłużony odpoczynek. Jednak przedtem musi rozprawić się z Platformą Obywatelską i Donaldem Tuskiem. Zapewne najbliższe tygodnie media rządowe i propisowskie staną na głowie, by udowodnić i przypomnieć, że to PO jest sprawcą wszystkich bolączek i błędów III RP.