Od początku wspieram Strajk Kobiet. Piszę o nim, chodzę na demonstracje, kilka protestów nawet współorganizowałam. Nadzieje miałam wielkie, łzy mi się kręciły w oczach ze wzruszenia na widok moich sióstr i tego, co razem robimy. Długo udawałam przed sobą, że nie widzę, jak para idzie w gwizdek.

Dziś przeczytałam apel jednej z uczestniczek Strajku Kobiet, aby na demonstracjach nie palić papierosów. Bo to przeszkadza. Długi, uprzejmy post skierowany do osób palących o tym, jak to niefajnie dmuchać komuś dymem w nosek, kiedy ta/ten/to walczy o swoje fundamentalne prawa. Oraz żeby nie pić alkoholu, bo to też nie przystoi. Wulgarne słowa używane na protestach również nie odpowiadają większości protestujących kobiet, nie mówiąc już o wandalizmie, czytaj: rysowaniu błyskawic na chodnikach i murach. Walka walką, ale bez przesady. Hej, odłóż tę kredę, bo to jest własność prywatna/państwowa, nie twoja. Nie popieramy przecież wandalizmu, nawet w imię rewolucji i walki o prawa człowieka. Co to, to nie.

Race? Kojarzą się z kibolami, robi się od tego dymu strasznie i groźnie, zostawmy takie zabawki chłopakom. Nie ma żadnej potrzeby, żeby uciekać się do takich drastycznych środków. A jak trzymasz świeczkę na pogrzebie demokracji, to uważaj, żebyś nie wylała wosku na chodnik, bo to zostawi ślad, pobrudzi. Jak jesteś wkurwiona (przepraszam: zdenerwowana!), to tupnij nóżką. Jak chcesz, to możesz nawet mocno.

Protestujmy grzecznie, tak żeby nikogo nie urazić. Żadnych uczuć żadnego kościoła, jego muru czy drzwi, żadnej cioci i wujka, ani tego super księdza, co podobno jest ludzki i uważa, że kobiety mogą chodzić  w spodniach. Połączmy się ponad podziałami, tak jak w Strajk Kobiet Podhale – zaprośmy wyborcę Konfederacji – neonacka-katolickiego fundamentalistę, który powita nas gromkim „szczęść Boże” na antykościelnym proteście w sprawie aborcji i opowie coś o wolnym rynku. Przecież jest sympatyczny i mądrze gada, a my też jesteśmy sympatyczne i nikomu nie zabronimy się wypowiedzieć, bo jak to tak. Skompromitujmy się doszczętnie, a potem rozejdźmy do domów. Owszem, jesteśmy wkurwione (oburzone!), ale barszczyk sam się nie zrobi, a pierożki nie ulepią. Trzeba też ładnie zapakować prezenty.

Strajk się rozjeżdża, traci siłę i argumenty, sam się wewnętrznie zaorał autocenzurą uczestniczek. Pomogły mu czynniki zewnętrzne, czyli zimno i policja. Represje policyjne są na tyle duże, żeby zastraszyć większość pensjonarek, a jednak na tyle małe, że nie zmobilizują tysięcy przeciwko policyjnej przemocy. Well played, Mr. Kaczyński, well played. Jesieniary po demku usiądą z kubkiem gorącej czekolady zobaczyć swoje zdjęcia na Insta z wieczornych spacerów ku wolności. Dobrze wyszłam? Dobrze. Dużo znajomych było? Dużo.

No i to by było na tyle. Marta Lempart może się drzeć jeszcze przez miesiąc, wyrzucając z siebie wszystkie przekleństwa świata, Klementyna Suchanow – skakać policji do gardła i dać się aresztować jeszcze sto razy, mogą też pojawiać się na protestach odważne działaczki związkowe z antykapitalizmem na ustach, ale nic nie zmieni faktu, że w ogólnym rozrachunku Strajk Kobiet to mieszczańska rewolucja grzecznych dziewczynek. Dlaczego? Bo nam ciągle jest za dobrze. Za ciepło, za bogato, bezpiecznie. My nie jesteśmy wkurwione, jesteśmy trochę zirytowane. Nadal nie czujemy się przyparte do muru, nadal mimo wszystko mamy wybór i możliwości.

Jest Internet, są organizacje aborcyjne, jakoś to będzie. W ten sposób nie obalimy rządu. Możemy co najwyżej obalić winko na kanapie z Ikei, psiocząc w gronie najbliższych, jak nam źle, jaka wielka opresja, gdzie konstytucja, demokracja, i jebać PiS. Ten mieszczański gorsecik jest ciasny i uwiera, ale chociaż same go sobie zawiązałyśmy, i tak nie umiemy go zdjąć i rzucić komuś w ryj. W gorseciku nam do twarzy, a słuszny gniew piękności szkodzi.

Media donoszą, że premier Morawiecki w Wigilię zamierza opublikować orzeczenie Trybunału, które dwa miesiące temu tak nas zirytowało. Czy znowu wyjdziemy na ulice, w cieplutkich skarpetkach i nowych szalikach, które znalazłyśmy pod choinką? Czy może lepiej zostańmy w domu, do czasu kiedy obudzi się w nas prawdziwa wściekłość, a wtedy może ktoś nas zacznie traktować poważnie? Bo nie wiem, czy chcę się dalej kompromitować.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…