Chcą godnych płac i obowiązku włączenia klauzuli społecznych do kontraktów. Związkowcy z „Solidarności” prowadzą negocjacje z rządem na temat poprawy warunków pracy ochroniarzy i sprzątaczy, zatrudnionych na obiektach ministerialnych i w urzędach.

Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej / www.mpips.gov.pl
Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej / www.mpips.gov.pl

Inicjatywa, z którą wyszedł wiceminister pracy Stanisław Szwed jest wynikiem rozmów pomiedzy jego resortem a przedstawicielami „Solidarności” Pracowników Ochrony, Cateringu i Sprzątania. Do wszystkich ministerstw trafiło pismo z apelem o zawieranie klauzuli społecznej z każdą firmą dostarczającą personel. Chodzi o zagwarantowanie pracownikom płacy co najmniej na poziomie wynagrodzenia minimalnego za 160 godzin pracy w miesiącu.

– Jesteśmy zadowoleni. Spotkanie było rzeczowe. Minister zobowiązał się, że wystosuje pisma do wszystkich resortów z apelem o poprawę warunków zatrudnienia pracowników ochrony, którzy strzegą budynków administracji publicznej. Do pisma zostanie dołączona instrukcja, jak przeprowadzić wzorcowy przetarg, który umożliwi wybór ofert zapewniających minimalne warunki pracy – wyjaśnia „Gazecie Wyborczej” Michał Kulczycki, szef „S” Pracowników Ochrony.

Obecne położenie pracowników ochrony i sprzątających w ministerstwach to nic innego jak brutalny wyzysk. Osoby posiadające często niską siłę przetargową na rynku pracy są bezwzględnie wykorzystywane przez podwykonawców, którzy proponują im głodowe pensje, rzadko przekraczające 1 tys. zł na rękę za miesiąc pracy. Jest to wynik tego, że ministestwa, kierując się zasadą oszczędności budżetowych, w procedurze przetargowej wybierają zwykle firmę, która oferuje najniższą cenę, nie zwracając w ogóle uwagi na warunki w jakich przyjdzie pracować zatrudnianym przez nie osobom. Ochroniarze i osoby sprzątające są zatrudniane albo na podstawie umów zlecenie albo na niepełnych etatach. W tym drugim wypadku część pensji otrzymują „pod stołem” w formie nieoskładkowanych dodatków na nadgodziny.

Na pismo wysłane do wszystkich resortów zareagowało jak na razie Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Rozwoju i resort pracy.

– Coś się ruszyło w tej sprawie. Wcześniej był tylko mur. Otrzymujemy coraz więcej pozytywnych sygnałów z ministerstw. Ministerstwo Edukacji Narodowej zobowiązało się do zorganizowania spotkania z agencją, która do tej pory odmawiała nie tylko rozmów, ale nawet nie chciała przyjmować od nas pism – mówi dla „GW” Michał Kulczycki.

Apel wywołał poruszenie również wśród firm ochroniarskich, które zaczęły wysyłać do „S” pisma z wyjaśnieniami. Kulczycki wyjawił, że jedną z nich jest RR Security, która świadczy usługi ochroniarskie dla warszawskiego ratusza. Związkowiec zaznacza jednak, że celem akcji nie jest napiętnowanie konkretnych przedsiębiorstw, a położenie kresu patologicznemu procederowi przyzwolenia na śmiećpracę na wysokim szczeblu.

– Uderzając w jedną agencję, położylibyśmy ją, bo nawet jeśli się ugnie i poprawi warunki pracy, to konkurencja natychmiast wytnie ją z rynku niższymi stawkami. Dlatego staramy się oddziaływać na całą branżę. W dużej mierze to od klientów zależy, ile są gotowi zapłacić. Jeśli klient chce jeszcze taniej, to agencje spełnią jego życzenie, tyle że kosztem samych pracowników. Tak doszliśmy do sytuacji, w której oferuje się pracę nawet za 3 zł na rękę, czyli ledwie jedną trzecią płacy minimalnej – tłumaczy Kulczycki.

Niestety, nie wszystkie ministerstwa odniosły się do apelu. Reakcji na pismo nie ma wciąż m.in. od Ministerstwa Kultury, które na początku kwietnia rozpisało kolejny przetarg na ochronę swoim budynków. W jego warunkach 85 proc. punktów klasyfikujących jakość usługi jest przyznawanych za cenę, jedynie 15 proc. – za warunki oferowane pracownikom. W nowych standardach, które proponuje „Solidarność” taka proporcja powinna wynosić 50 do 50.
Kulczycki podaje również negatywny przykład warszawskiego oddziału ZUS przy ul. Wrocławskiej, który zatrudnia ochroniarzy za 4 zł na godzinę.

– Trudno to zrozumieć. Od umów i zarobków pracowników ochrony, a więc i od odprowadzanych przez nich składek, zależy przecież przyszłość ZUS. Zgoda tej instytucji na zatrudnianie w swoich budynkach pracowników ochrony za minimalne stawki na umowach-zleceniach to strzał w kolano. Zwłaszcza że pracownicy ochrony to aż 250 tys. osób w kraju – ocenia Kulczycki.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…