W tej całej fali mniej lub bardziej otwarcie rasistowskich komentarzy dotyczących sytuacji związanej z morderstwem George’a Floyda i późniejszymi zamieszkami i protestami na całym świecie, najbardziej dla mnie irytujące jest zatrzymanie się w połowie tej narracji.
Bo w gruncie rzeczy trzeba być konsekwentnym. Jeśli zaczyna się pisać, że zamieszki, razem z towarzyszącymi im zjawiskami, jakimi jest przemoc, grabieże, niszczenie mienia prywatnego i publicznego, to dzieło „czarnuchów”, „asfaltów”, „notorycznych narkomanów” itp. indywiduów zagrażających cywilizacji, rozwojowi i świetlanej przyszłości, to trzeba dojść do istoty sprawy. A istotą tak rysowanego rasistowskiego portretu jest przecież oznajmienie, że mamy do czynienia z nieludźmi. Rasiści nie powiedzą tego wprost, nie. Oni tylko zaśpiewają na Marszu, nomen omen, Niepodległości: „Morawiecki, chcesz Murzyna, to go sobie w domu trzymaj”. Ale chodzi dokładnie o to – oni, obcy, czarnoskórzy, uchodźcy, imigranci – nie są ludźmi.
Oczywiście można teraz wejść w rozważania co, według rasistów, czyni nas ludźmi. Przecież nie religia, którą tak chętnie wymachują, bo wielu z tych, którym człowieczeństwa odmawiają, jest ich braćmi w wierze. Ale zostawmy to, bo nie mamy miejsca na te jałowe rozprawy.
W porządku zatem, trzymajmy się rasistowskiego rozumowania. Jeżeli nie są ludźmi, to nie przysługują im prawa człowieka. Można z nimi zrobić wszystko, można ich traktować jak zwierzynę łowną, zdobycz, łup czy co tam jeszcze rasa białych panów życzy sobie przywłaszczyć. Idźmy dalej: czy mamy prawo oczekiwać, że oni, ci nieludzie, biernie będą czekać, jaki los im wyznaczy biały rasista? To grzech naiwności, instynkt samozachowawczy jest bowiem jednym z najsilniejszych, nie ma więc podstaw, by spodziewać się bierności z ich strony. Przeciwnie nawet, można bez żadnego pudła założyć, że nie zechcą dać się biernie spychać („topić”, jak zachęcał pewien szanowany w pewnych kręgach profesor), ograniczać w prawie do przeżycia i zwykłej egzystencji. Mają więc prawo do agresywnej odpowiedzi? Mają, oczywiście. Zwierzęta, na które organizowane są polowania, maja prawo zabić myśliwego – czyż nie? To skąd nagle to święte oburzenie, że ciemnoskórzy ludzie przejawiają destrukcyjne zachowania wobec swoich prześladowców?
Na końcu tej drogi jest oczywistość – biała rasa panów musi tego typu zachowania zdusić, tę wojnę wygrać. Da się zrobić, kraje zamieszkane przez ludzi z ciemniejszym odcieniem skóry są raczej biedniejsze, słabiej uzbrojone, zwycięstwo będzie łatwe. Biała rasa zwycięży. Serio? Skoro jesteśmy przy pojęciu rasy, którego już się nie używa, ale rasiści używają jak najbardziej, to kiedy już rasa czarna zostanie sprowadzona do roli mieszkańców bantustanów (mamy w tej mierze bogate doświadczenie), to przed białymi rasistami stanie inny, dużo poważniejszy problem: ludzie, zamieszkujący kontynent azjatycki, nazywani rasą żółtą. Co z nimi? Tu tak łatwo nie pójdzie – są bogaci i świetnie uzbrojeni i jest ich więcej niż białasów. O wiele więcej.
Mam dla rasistów smutną wiadomość: wtedy oni staną się nie-ludźmi.