Gdy kolejne państwa decydują o wprowadzeniu ograniczeń w przekraczaniu granic, a linie lotnicze na całym świecie odwołują połączenia, sytuacja pracowników sektora staje się dramatyczna. Kolejni przewoźnicy ogłaszają czasowe zwolnienia lub zachęcają załogi do przechodzenia na bezpłatne urlopy.
Atmosferę w branży lotniczej dobrze oddaje wiadomość przesłana do pracowników przez kierownictwo British Airways, w której zapisano, iż stawką jest samo przetrwanie firmy, a kryzys, w jakim znalazł się cały sektor, jest gorszy niż po zamachu na World Trade Center i po wybuchu epidemii SRAS. Część zatrudnionych w British Airways może wkrótce zacząć martwić się o własne przetrwanie. – Nie możemy utrzymać naszego obecnego poziomu zatrudnienia. Część miejsc pracy zostanie zlikwidowana – być może na krótko, być może na dłużej – pisze do pracowników szef linii Alex Cruz. Szczegóły rozmów ze związkami zawodowymi w tej sprawie nie zostały ujawnione.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie transport lotniczy jest podstawowym środkiem przemieszczania się między dużymi miastami, linie lotnicze skarżą się na straty, których wcześniej nie były sobie nawet w stanie wyobrazić. Lotnicze spółki prowadzą już rozmowy z Białym Domem w sprawie wsparcia dla swojej gałęzi biznesu. Jeden z przewoźników, Delta, ogłosił wczoraj zamiar skasowania 40 proc. połączeń, pozostawienia na ziemi 300 samolotów i zaapelował do pracowników o dobrowolne przejście na bezpłatne urlopy. Jako że uzwiązkowienie w tej akurat linii lotniczej jest na wyjątkowo niskim poziomie nawet jak na amerykańskie standardy, wieść wywołała w firmie prawdziwy popłoch.
Już w czwartek zamiar czasowego zwolnienia połowy pracowników ogłosił Norwegian Air, które odwołały cztery tysiące lotów. Norweska firma była pionierem w zakresie tanich podróży z Europy do Stanów Zjednoczonych – teraz, gdy Donald Trump zamknął granice USA dla osób przybywających ze strefy Schengen, straciła kluczowe źródło swoich dochodów. W łotewskim Air Baltic na początku tygodnia mówiono o 250 tymczasowo zlikwidowanych miejscach pracy, jednak wczoraj kierownictwo spółki przyznało, że zagrożonych jest ponad 400 kolejnych.
Na początku marca przyszłe straty branży lotniczej wywołane koronawirusem szacowano na 113 mld dolarów. Dziś przewoźnicy sugerują, że było to zbyt ostrożne założenie – nie tylko z powodu lotów odwołanych teraz, ale także przez rekordowo niską liczbę rezerwacji na sezon letni.