Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński z pewnością nie spodziewali się uderzenia akurat z tej strony. Episkopat krytykuje Polski Ład. Powody kompromitują hierarchów.
Wcale nie chodzi o to, że Kościół uważa, że Polski Ład przyniesie komuś obniżenie jego statusu materialnego, pogrąży duże grupy wiernych w biedzie, albo spowoduje niedobre skutki dla polskiej ekonomiki.
Kogo broni Episkopat?
Skądże znowu, chodzi wyłącznie o pieniądze dla księży. I to nawet nie o te, które zarabiają do tej pory, tylko o to, że według założeń Polskiego Ładu będą musieli płacić od swoich zarobków (tych jawnych) wyższy podatek. Czyli pieniądze, które idą na potrzeby społeczne – infrastrukturę, oświatę, służbę zdrowia. Z tym Episkopat pogodzić się nie może. Wytacza ciężkie działa.
Arcybiskup Stanisław Gądecki w tej sprawie napisał pismo do premiera Mateusza Morawieckiego. Wyraża w nim swoje niezadowolenie z planowanych obciążeń podatkowych nakładanych na księży.
Episkopat postanowił, że weźmie w obronę swoich funkcjonariuszy i ich pieniądze. Część z nich przecież oddają do centrali, więc Kościół dba również o swoje interesy. Do tej pory grupą, która prezentowała najgłośniej swoje niezadowolenie byli przedsiębiorcy. Szczególnie ci, którzy osiągają wysokie dochody. To zrozumiałe. Teraz jednak do nich dołączą księża wzmocnieni autorytetem swojego macierzystego przedsiębiorstwa czyli Kościoła.
Czy księża zbiednieją?
Jak wyliczyli kościelni ekonomiści, likwidacja możliwości odliczenia składki zdrowotnej od podatku oznacza, że wzrośnie ów podatek o 7,75 proc. Taki wzrost powoduje oburzenie Kościoła. „Proponowana zmiana spowoduje, że obciążenia duchownych opłacających podatek zryczałtowany wyraźnie wzrosną”, przytacza w liście Gądecki opinię eksperta kościelnego. Kościół łaskawie proponuje wyjście – by część wzrostu tej składki finansował Fundusz Kościelny. Czyli inaczej rzecz biorąc, by to państwo finansowało zwiększony podatek, tylko z innej swojej kieszeni. Arcybiskup Gądecki wspiera wymowę listu poważnymi argumentami. Zarzuca mianowicie premierowi, że naruszył postanowienia Konkordatu, wymagającego konsultowania z Kościołem wszystkich spraw dotyczących finansów tej instytucji.
„Z przykrością stwierdzam, że pomimo tego, że projekt dotyczy także sytuacji prawnej osób duchownych, ani Kościół Katolicki, ani inne związki wyznaniowe, nie zostały uwzględnione wśród kilkudziesięciu podmiotów, z którymi rząd przeprowadza konsultacje publiczne” czytamy w liście.
Trudno odebrać inaczej ton listu jak ostre przywołanie premiera do porządku przez Kościół, który wciąż jest zdania, że jest najważniejszą w państwie instytucją.