W pożarze, który miał miejsce w zeszłym tygodniu, zginęła jedna osoba. Ogień zaprószyła jedna z lokatorek, jednak za tragedię odpowiedzialne są przede wszystkim władze miasta, które przydzielały ludziom „mieszkania” w tymczasowych drewnianych barakach z lat ’70.
Drewniane baraki przy ul. Słowiańskiej powstały w latach ’70, jako tymczasowe kwatery robotnicze. Jednak w latach ’90 zmieniono ich przeznaczenie – nie poprawiając w żaden sposób warunków bytowych – na lokale socjalne, czyli przeznaczone dla najbiedniejszych mieszkańców miasta, którzy nie są w stanie samodzielnie zapewnić sobie mieszkania. Mieszkało w nich 40 osób po eksmisjach. Jak twierdzi Lucyna Sitarczyk z Zarządu Budynków Mieszkalnych, wszystkie przeglądy stanu technicznego budynku odbywały się zgodnie z planem, jednak, jak sama przyznaje, do tak szybkiego rozprzestrzenienia się ognia przyczynił się fakt, że wiele elementów zbudowanych jest z trzciny. Baraki mają też w sobie elementy rakotwórczego azbestu, jednak, jak mówi Sitarczyk, jest go na tyle niewiele, że gmina nie zdecydowała się jeszcze na żadne działania, prowadzące do jego usunięcia.
Bezpośrednią przyczyną zaprószenia pożaru był fakt, że jednej z lokatorek trzcinowego baraku wyłączono prąd – kobieta korzystała więc ze świeczek. Miasto, pytane o to, czy odłączanie oświetlenia najbiedniejszym, żyjącym w fatalnych warunkach ludziom, jest słuszną polityką, przerzuca odpowiedzialność na Energę, spółkę dostarczającą prąd. Ta w 2010 roku została sprywatyzowana. – Pokrywanie wszystkich kosztów za najemców do niczego nie prowadzi, bo ci ludzie już kompletnie straciliby samodzielność i żyli na koszt podatników oraz sumiennych płatników – uważa rzecznik ratusza, Robert Grabowski. Teraz miasto zmuszone będzie do wydania kilku milionów złotych na remont czy też w zasadzie odbudowę budynku.
Koszalin nie dysponuje wystarczającą liczbą lokali zastępczych, żeby umieścić w nich lokatorów ze Słowiańskiej, większość z nich trafiła do noclegowni dla bezdomnych. Spalony barak był ubezpieczony na kwotę 3,7 mln zł, jednak – nawet jeśli miastu uda się odzyskać całą kwotę – rzecznik Grabowski nie chciał jasno zadeklarować, że kwota ta zostanie przeznaczona na budownictwo socjalne.
– Pożar mieszkań przy ulicy Słowiańskiej odsłonił wstydliwie skrywaną przez władze miasta prawdę – mówi Jacek Wezgraj z Partii Razem, aktywista miejski, działający i mieszkający w Koszalinie. – Trudna do oszacowania liczba mieszkanek i mieszkańców żyje w warunkach urągających wszelkiej godności. A także, jak się okazuje, zagrażających ich życiu oraz zdrowiu. Daje o sobie znać polityka miasta, dla którego priorytety to wielkie inwestycje, pochłaniające zwykle miliony złotych więcej niż to zakładano, nie zaś stan mieszkań komunalnych i socjalnych – tłumaczy. – Jeżeli to się nie zmieni, takie sytuacje jak ta przy Słowiańskiej będą się powtarzać – ostrzega.