Cała Polska śledziła losy tygrysów zawróconych z granicy polsko-białoruskiej: pod koniec października w Koroszczynie zatrzymano transport zwierząt, które jechały aż z Włoch do Rosji. Miały trafić do tamtejszych cyrków lub ogrodu zoologicznego, chociaż spekuluje się też o czarnym rynku futer i „naturalnych leków”. Dzięki szybkiej interwencji i bardzo wielu zaangażowanym w akcję ludziom i instytucjom wycieńczone zwierzęta zostały uratowane i dostały szansę na nowe życie.
Ciężarówka wiozła tygrysy, łamiąc prawo unijne i krajowe, a to, że udało jej się przejechać z Włoch aż do Koroszczyna, pokazuje, jak słabo kontrolowane są transporty zwierząt i jakie stwarza to pole dla nielegalnego przemytu dzikich zwierząt. Na ostatniej w UE granicy wielkie koty uratował brak dokumentów: celnicy nie zgodzili się na wpuszczenie zwierząt na teren Białorusi, ponieważ nie przedstawiono im wymaganych dokumentów weterynaryjnych. Obecny na miejscu weterynarz złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Organizator transportu został tymczasowo aresztowany. Zwierzęta były w bardzo złej kondycji, bez wody, wycieńczone i w nieodpowiednich klatkach. Niestety, jeden z nich zmarł zanim na miejsce przybył ratunek. Te żyjące były oblepione własnymi odchodami, wyniszczone i wygłodzone. Niektóre miały zanik mięśni spowodowany przetrzymywaniem w złych warunkach (zapewne także przed transportem) i brakiem możliwości ruchu. Lekarz weterynarii określił ich stan jako tragiczny.
Wtedy prezydent Poznania, Jacek Jaśkowiak oraz jego zastępca, Bartosz Guss, dali zielone światło na transport zwierząt do stolicy Wielkopolski. Podkreślono przy okazji rolę ZOO w tym mieście, które jak żaden inny ogród zoologiczny w Polsce, ratuje zwierzęta po ciężkich przejściach. By ratować wielkie koty, trzeba było spełnić cały szereg formalności, a transport był wyścigiem z czasem. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, ile tygrysów ostatecznie przeżyje. Akcję wspierały darowizny od firm, instytucji i oczywiście osób prywatnych. Dzięki temu ZOO w Poznaniu będzie mogło przygotować dla części uratowanych tygrysów specjalny wybieg.
Dwa z uratowanych tygrysów, które wydawały się najsilniejsze, trafiły do ZOO w Człuchowie. Dwa osobniki najsłabsze pozostaną w Poznaniu, a dzięki zbiórce będą mogły cieszyć się nowym wybiegiem. Pozostałe docelowo trafią po odkarmieniu do ośrodka AAP w Hiszpanii, ale dopiero, gdy będą w dobrej kondycji, która umożliwi ich kolejny transport. Potrwa to zapewne kilka tygodni.
Każdy uratowany tygrys to osobna, dramatyczna historia. Zwierzęta są w złym stanie, widać, że nie jadły kilka dni. To przez brak pożywienia na granicy zmarł jeden z tygrysów: gdy w końcu został nakarmiony, jego organizm sobie z tym nie poradził. Były w za małych klatkach, wciśnięte w nie tak, że ciężko je było z nich wyciągnąć. Podczas gdy większość zwierząt była apatyczna, a jedna z tygrysic wręcz nie dawała znaków życia, jeden z samców był bardzo agresywny, co utrudniało akcję ratunkową. Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji w Poznaniu służył pomocą podczas rozładunku i przenoszenia uśpionych zwierząt.
O tym, jak tygrysy powoli dochodzą do siebie, systematycznie informuje na Facebooku poznańskie ZOO.
ZOO w Poznaniu to także dom dla kilku lisów uratowanych z ferm, niedźwiedzia ze smutną cyrkową przeszłością, a w jego małpiarni żyją zwierzęta, które były przetrzymywane w malutkich klatkach i wykorzystywane na ulicach do zabawiania turystów. Tygrysy w stolicy Wielkopolski też są ratowane po raz kolejny. Dwa lata temu nowe życie dostały tu także tygrysy Sokka i Gideon z nielegalnej hodowli w Pyszącej pod Śremem.
Robert Maślak, biolog, wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego umieścił na swoim profilu na Facebooku film z „ogrodu zoologicznego” w Derbencie w rosyjskim Dagestanie, gdzie miało przybyć 10 tygrysów z Włoch. – Oprócz tego podwórka i kilku klatek, które widać (z niedźwiedziem, dwoma lwami, wilkiem, lisami z fermy, psami i ptakami) jest jeszcze miejsce z trawą, gdzie wyprowadzany jest wielbłąd, kucyki i osły. Miejsce to fragment stadionu, o który zresztą toczy się spór. Zoo było już oskarżane o złe warunki – ślady konfliktu można znaleźć w rosyjskojęzycznym internecie – komentuje ekspert, który jest również aktywistą Partii Razem.
Maślak, powołując się na włoską organizację prozwierzęcą Lega Anti Vivisezione (Liga przeciwko Wiwisekcjom), poinformował również, że tygrysy nie pochodziły z cyrków, ale zostały zakupione od prywatnego hodowcy, w rodzinnej firmie, która wcześniej zajmowała się m.in. hodowlą niedźwiedzi. – Lega Anti Vivisezione złoży do włoskiej prokuratury wniosek o podjęcie śledztwa w sprawie znęcania się i doprowadzenia do śmierci zwierząt z powodu złej organizacji transportu – podaje Maślak na Facebooku.
Wcześniej spekulowano, że tygrysy jechały na pewną śmierć – od początku chodziło o to, by posłużyły jako “części” używane w medycynie chińskiej. Inna wersja zakładał, że miały trafić do cyrku. Tam czekałby je również przerażający los. Niedawno w jednym z rosyjskich cyrków niedźwiedź podczas pokazu zaatakował tresera. Miał kaganiec, więc ranił go tylko pazurami, ale został potraktowany paralizatorem i obezwładniony. Wideo z incydentem obiegło media społecznościowe. Widać na nim, że nie było żadnego zabezpieczenia między sceną a widownią. Numer z niedźwiedziem ma być wyłączony z repertuaru, ale ten sam cyrk wykorzystuje szereg innych zwierząt. Nie sposób wyeliminować takich wypadków. Europejska Federacja Lekarzy Weterynarii stanowczo potwierdziła, że cyrki nie są w stanie zapewnić dzikim zwierzętom odpowiednich warunków.
Pomijając transport i przetrzymywanie w niewoli zwierząt przyzwyczajonych do pokonywania długich dystansów, sama tresura także nie przebiega w sposób etyczny. Ciężko jest zmusić zwierzę, w którego naturze nie leży dane zachowanie, do wykonywania sztuczek. Żaden niedźwiedź nie chce jeździć na rowerze, a żadne inne zwierzę skakać przez ogień, gdyż w naturze trzyma się od niego jak najdalej. Treserzy dzikich zwierząt zazwyczaj używają tylko i wyłącznie siły oraz systemu kar, często bardzo brutalnych, co starają się pokazywać organizacje prozwierzęce walczące o wprowadzenie zakazu występów ze zwierzętami. Na razie występów dzikich zwierząt zakazały Austria, Belgia, Chorwacja, Ekwador, Holandia, Izrael, Kostaryka, Panama, Paragwaj, Peru, Singapur, Słowenia i Wielka Brytania. Część krajów wprowadziła zakaz występu jakichkolwiek zwierząt, a niektóre częściowe ograniczenia.
Polski na liście nie ma i z tego też powodu doszło do sytuacji cokolwiek absurdalnej. W Poznaniu, w tym samym czasie, gdy trwała walka o życie tygrysów, miały odbyć się występy zwierząt w cyrku Korona. Miasto wprowadziło bowiem zakaz wjazdu dla cyrków ze zwierzętami, ale dotyczy to tylko gruntów miejskich, a cyrki lubią obchodzić prawo i wynajmują prywatny grunt.
– 3 lata temu pisaliśmy do ministerstw, inspekcji weterynaryjnej, wszelkich autorytetów, że stajemy w obliczu przemytu i hodowli zwierząt egzotycznych, w tym gatunków chronionych Konwencją Waszyngtońska; że skala działań i tranzyt przez Polskę nasila się jeszcze, że nie implementujemy dyrektyw UE ani nie budujemy własnych przepisów i procedur, że dojdzie do tragedii nie tylko zwierzęcych, bo te przemycane i nielegalnie hodowane pod przykrywką cyrku tygrysy i lwy kogoś pożrą, że zakaz widowisk cyrkowych z udziałem zwierząt to najprostsza droga rozwiązania dramatu – pisze na Facebooku dyrektorka poznańskiego ZOO Ewa Zgrabczyńska.
Adam Wajrak z kolei podkreśla, że “UE powinna zakazać wywozu tygrysów, ale jednocześnie przeznaczyć dużą i realną pomoc na walkę z kłusownictwem i na powiększanie terenów chronionych, gdzie te zwierzęta mogłyby żyć. Przydałaby się też akcja edukacyjna w Azji obalająca mit, że kawałek tygrysa to cudowny lek.”. Przyrodnik zaznacza, że obecnie mamy już więcej tygrysów żyjących w niewoli niż na wolności. Liczba tych dzikich szacowana jest jedynie na ok. cztery tysiące.
Gdyby nie poznańskie ZOO nie wiadomo, co stałoby się z tygrysami. Innych miejsc potencjalnie gotowych reagować w podobnej sytuacji po prostu nie ma. Tymczasem jest tylko kwestią czasu, kiedy znów azyl będzie potrzebny. Utworzenia takiego azylu domagają się nie tylko obrońcy zwierząt, ale i służby celne.
Osoby, które chciałyby wesprzeć finansowo akcję ratowania tygrysów, mogą dokonywać wpłat na konto: 98 1020 4027 0000 1602 1441 7713 z dopiskiem CISNA I JEJ PRZYJACIELE. Odbiorca: Miasto Poznań, Ogród Zoologiczny w Poznaniu, ul. Kaprala Wojtka 3, 61-063 Poznań.