Daniel i Hubert zostali dotkliwie pobici w nocy z soboty na niedziele przez dwójkę polskich politycznych bandytów. Napastnikom nie spodobało się to, że są parą. Policja nie kwapiła się z przyjazdem na miejsce zdarzenia. Jak dotąd sprawcy nie zostali ujęci.
Do zdarzenia doszło pod nocnymi delikatesami. Hubert wszedł do środka po wodę, Daniel czekał na niego przed sklepem paląc papierosa. Jego partner po chwili wrócił i zapytał „Misiek, masz może drobne?”. To zwróciło uwagę dwóch innych mężczyzn stojących obok.
– Podeszli do nas i zaczęli wypytywać. Czy jesteśmy „pedałami”, czy lubimy „rżnąć się w dupsko”. Hubert próbował z nimi porozmawiać, ale odciągnąłem go na drugą stronę ulicy. Wtedy jeden podbiegł do nas i mnie zaatakował. Był niższy i udało nam się z nim poradzić. Ale z odsieczą przybiegł drugi – relacjonuje Daniel.
Napadnięci próbowali walczyć z bandytami. – Ten drugi był wyższy i zdecydowanie silniejszy. Jedyne, co zdążyłem zrobić, to wykręcić numer 112 i wykrzyczeć, że nas biją na Krakowskiej 20 w Krakowie. Obaj z Hubertem zostaliśmy pobici, ale większość ciosów wziąłem na siebie. Dlatego wyglądam, jak wyglądam – dodaje.
Kiedy chuligani zorientowali się, że sprawa została zgłoszona na policję, zaczęli uciekać. Daniel ruszył za nimi, informując na bieżąco dyspozytorkę, gdzie znajdują się w danej chwili napastnicy. Ostatecznie jednak zdołali zbiec. Pobici mężczyźni zostali skierowani na komisariat przy ul. Szerokiej, jednak po przybyciu okazało się, że na miejscu nie ma żadnego policjanta. Dlaczego?
– Mógł wyjść np. do toalety czy do drugiego pokoju skorzystać z komputera – tłumaczy rzecznik policji Dariusz Ciarka. Funcjonariusz pojawił się dopiero po kilkudziesięciu minutach. Podinspektor ciarka nie rozumie jednak pretensji pokrzywdzonych. – Czytając relacje pobitego mężczyzny czy oglądając film, można odnieść wrażenie, że główne zarzuty kieruje się w naszym kierunku, a nie sprawców pobicia – ironizuje. Ciarka uważa, że w stolicy Małopolski problem homofobii nie istnieje. – Statystyk nie prowadzimy, ale ja osobiście nie kojarzę ani jednej sprawy z terenu Krakowa, w których motywem była homofobia. Zdarzało się, że partnerzy się kłócili czy pobili między sobą. Nie kojarzę, aby byli atakowani przez inne, obce osoby – przekonuje rzecznik.
Przyczyny takiego stanu rzeczy wyjaśnia redakcja „Repliki” – dwumiesięcznika LGBT: „Polskie prawo nie zna pojęcia homofobii jako motywu przestępstwa. Policja nie ma obowiązku zbierać statystyk na ten temat, jak to np. dzieje się w USA czy Wielkiej Brytanii. Podnosi się argument, że takich przestępstw jest mało. Dlaczego? Bo wiele osób nie mówi policji o rzeczywistym motywie pobicia. Dlatego nagłaśnianie podobnych spraw jest bardzo ważne” – czytamy w komentarzu do wydarzeń w Krakowie.