Nie mam ochoty nikogo kokietować opisem swoich rozmyślań, ale naprawdę bardzo mnie interesuje, jak ludzie zachowywali w obliczu nadciągających dyktatur. Czy może zachowywali się jak żaba stopniowo podgrzewana w garnku, która przyzwyczaja się stopniowo do coraz wyższej temperatury, aż w końcu ginie i bodaj czy jest świadoma swojego końca, bo przecież cały czas temperatura jest jakaś taka znośna. Może widzieli nadciągające niebezpieczeństwo, ale wierzyli głęboko, że nie ma w prawdziwie demokratycznym państwie (te wieczne złudzenia mieszczuchów o doskonałości dzisiejszej demokracji!) sytuacji, której nie dałoby się odwrócić. Ciekawe, czy jakiś Icchak Rosenberg w Berlinie 16 września 1935 roku zamykał gazetę donoszącą o uchwalonych wczoraj ustawach norymberskich z wyrazem niesmaku na twarzy wobec tych głupich władz, które uchwalają prawo, którego przecież żaden porządny człowiek nie będzie stosował?

Interesujące też, kiedy budzi się odruch sprzeciwu? Kiedy już jest za późno nie tylko na opór, ale nawet na ucieczkę? Oczywiście, zawsze są jacyś, co protestują, ale nigdy was nie ciekawiło, jak długo milcząca większość traktuje ich z pobłażaniem albo nawet z irytacją jako nieznośnych radykałów, wnoszących nieporządek do uporządkowanego naszego życia? Bo mnie a i owszem. Nie wiem też w gruncie rzeczy czy dyktatura podchodzi kroczek po kroczku, czy nagle wpada i zajmuje całą przestrzeń.

I jeszcze jedno, istotne jak się wydaje pytanie: w którym momencie ludzie bierni spostrzegają, że już są otoczeni przez dyktaturę i jak wielu z nich podejmuje świadomą decyzję o przyłączeniu się do zwycięzców? Może z tchórzostwa, może z wyrachowania, nie mam pojęcia. Wiadomo jednak, jak pokazuje historia, że potem przed trybunałami tłumaczą się brakiem wiedzy o skutkach swoich działań, koniecznością wykonywania rozkazu, dziecięcą naiwnością, która spowodowała, że zostali oszukani… Nawet nie wiadomo, czy ich potępiać, bo są tak bezradni wobec siły, która potraktowała ich jak marionetki.

–  Nie używaj wielkich słów do potępienia obecnej sytuacji – powiedziała mi profesorka prawa, gdy rozmawiałem z nią podczas pisania tego tekstu – one szkodzą i jeszcze nie czas ich używać.

Czyżby?

Piszę o tym dlatego, że jednak skłaniam się ku tezie, że złodzieje wolności idą pomału. Najpierw wchodzą na konferencje naukową, potem zamknie się powszechnie nielubianego działacza, prokuratura przejawi aktywność wobec małego niszowego pisemka, pozbawi się pracy i emerytury, naruszy podstawowe zasady prawa wobec grupy obłożonej powszechną niechęcią, ktoś pobije jakiegoś aktywistę, policja spisze dane organizatorów debaty na lewicowe tematy… I, jak mówił Shrek: „ jakoś poszło, ośle, jakoś poszło”.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Może nie przesadzajmy.
    Od razu wielkie słowa…
    Przecież ta tak chwalona przez autorów Strajku ,,demokracja” ma różne oblicza.
    Większość ze słownikowym pojęciem demokracja ma niewiele wspólnego.
    Niech pan redaktor spojrzy na ,,demokracje” made in USA, którą z uporem maniaka globalny ziandar próbuje narzucać wszystkim.
    Jakie są skutki?
    Rozpirzone 1/3 Afryki, przeszło 2 miliony imigrantów w Europie, a Tramoek jak batiuszka Stalin ustawia wasali… tak aby nie skakali.
    To jest demokracja? czy może raczej dyktatura oligarchii finansowej?
    Przy tym wielostopniowym systemie wyborczym – można wypromować każdego męta – najlepszym dowodem jest prezydent Republiki francuskiej…. Facet którego wybrały…. korporacyjne media.
    To jest demokracja?
    A może już dyktatura?
    Gdzie najłatwiej nacjonaliście przykleić przydomek ,,faszysta” choć z podręcznikową definicja niewiele jego działania maja wspólnego – bo tak najłatwiej i tłumaczyć się nikomu nie trzeba – wiadomo, faszysta….
    Bardzo ,,demokratyczne metody”.
    To już może pozwane dyktatorskie zapędy widoczne są w całej Europie i USA?

  2. To wszystko prawda panie Macieju, świnto prawda.
    Dyktatura jest jak rak, bardzo długo nie widać dolegliwych objawów, a kiedy są już odczuwalne, to na ogół jest już za późno na wyleczenie.
    Przy czym zadaję sobie ostatnio pytanie, czy to, co mamy teraz na Zachodzie to też nie jest dyktatura? Ona wprawdzie kładzie inne akcenty, ale w gruncie rzeczy jest nie mniej bezwzględna od „klasycznych” dyktatur, a jeśli się uwzględni, jakie ma możliwości techniczne upupiania swoich przeciwników, to jest jeszcze bardziej dolegliwa.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…