W ostatnim czasie jeden z kandydatów na prezydenta Polski oświadczył, że chciałby porozmawiać z dziewczyną, która potrzebuje antykoncepcji awaryjnej. Ja też bardzo chciałam usłyszeć tę dziewczynę, więc poprosiłam na Facebooku o historie związane z tabletką 72h. Dostałam więcej odpowiedzi, niż się spodziewałam.

Oto wielogłos dziewczyn, które kiedyś potrzebowały antykoncepcji awaryjnej, ponieważ nie chciały zajść w ciążę i urodzić dziecka. Tak po prostu – nie chciały ciąży z powodów, które nie powinny nas interesować. Mam nadzieję, że tym chóralnym występem zaspokoimy głód wiedzy pana kandydata i innych ciekawych tematu panów, którzy ośmielają się za nas podejmować decyzje dotyczące naszego życia i zdrowia.

27 lat, miasto powyżej 500 tys mieszkańców

“Sobota, południe, pękła prezerwatywa. Byłam załamana, byłam na drugim roku studiów i panicznie bałam się ciąży. W poszukiwaniach towarzyszył mi mój chłopak. Najpierw poszliśmy do apteki z nadzieją, że ktoś da się ubłagać i sprzeda bez recepty. Później byliśmy w przychodni, ale pani w rejestracji od razu powiedziała, że pan doktor takich tabletek nie wypisuje. Potem szpital. Gdy lekarka powiedziała mi, że nie wypisze mi recepty, zaczęłam płakać. Usłyszałam, że dyrektor szpitala nie pozwala. Na końcu poszliśmy do ginekologa prywatnie, wypisał tabletkę bez problemu. Najbardziej stresujący dzień w życiu. Do tego moja wiedza na temat tabletki była minimalna. Jak już ją połknęłam, to przez następne dwie godziny martwiłam się, że ze stresu zwymiotuję i będę musiała załatwiać kolejną.”

25 lat, miasto około 170 tys mieszkańców

“Wypisałam receptę weterynaryjną dla siostry. Bez problemu przeszło.”

 

fot. pixabay.com

26 lat, miasto ok. 180 tys mieszkańców

“Pomagałam koleżance ogarnąć tabletkę, dałam jej numer do mojego ginekologa, który przyjmuje w sytuacjach awaryjnych. Mimo, że byłam pewna, że mój ginekolog wypisze receptę i tak się stresowałam razem z nią.”

27 lat, miasto powyżej 500 tys. mieszkańców

“Kupiłam tabletkę we Francji, na zapas, dla siebie.”

18 lat, miasto ok. 200 tys mieszkańców

“Stres, panika, brak pieniędzy na receptę przez internet (100zł) i tabletkę (100zł), strach przed pójściem do lekarza i do apteki – a co jak odmówią sprzedaży? A co jak tabletka nie zadziała? Złożyłam się z chłopakiem pół na pół, wszystko jest dobrze.”

24 lata, miasto powyżej 300 tys mieszkańców

“Pękła nam prezerwatywa, akurat nie brałam tabletek. To było tragiczne uczucie, dużo stresu plus panika wywołana przez mojego partnera, z którym po całym zajściu się rozstałam. Obdzwoniliśmy pół Śląska żeby znaleźć kogoś, kto przyjmie mnie prywatnie w niedzielę i dodatkowo będzie chętny, żeby taką receptę wypisać. Po zdobyciu recepty musiałam się jeszcze zmierzyć z komentarzami pań farmaceutek, które oceniły mnie jako puszczalską. Bardzo nieprzyjemne. Mam traumę po tym zdarzeniu.”

20 lat, mała wieś

“Było mi strasznie przykro, że nie mogę decydować o własnym ciele przez to, że ktoś inny ma odmienne zdanie. Byłam załamana i kombinowałam jak się da, żeby zdobyć tę tabletkę. Bliska mi osoba była za granicą i dzięki niej się udało.”

32 lata, duże miasto

“Często wyjeżdżam za granicę, więc korzystam z okazji i kupuję tabletkę na wypadek, gdyby ktoś z mojego otoczenia jej potrzebował (sama stosuję już wkładkę domaciczną). Wśród moich znajomych jest osoba, która spotkała się z ogromnymi trudnościami w zdobyciu recepty (pochodziła z mojego rodzinnego, małego miasteczka, w którym nie mieszkam już od 10 lat). Niestety, trudności te wynikały z przekonań religijnych ginekologa, a także wydanego przez ordynatora zakazu na wypisywanie recept w szpitalu.”

30 lat, Poznań

“Stały partner, ale nie chcemy póki co dzieci. Byłam przerażona, umówiłam się do kilku gabinetów, praktycznie godzina po godzinie w razie czego. Jakie było moje zdziwienie, kiedy mój ginekolog na NFZ, starszy Pan około 70, bez problemu przepisał mi receptę. Bez pouczania, bez wyrzutów. Tabletkę wykupiłam również bez problemów w aptece. Podaje nazwę przychodni, może się przyda – Dagmed Poznań na os. Chrobrego.”

33 lata, Warszawa

“Często zdarzało mi się przekazywać tabletkę dalej. Brałam też udział w imprezach zbierających środki na antykoncepcję awaryjną.”

27 lat, Warszawa

“To było okropnie stresujące! Nie mam ani funduszy ani możliwości posiadania teraz dzieci, gdybym wpadła pewnie pojechałabym za granicę (co wiązałoby się z zadłużeniem u znajomych lub rodziny, wzięciem wolnego w pracy, czyli kolejnym zadłużeniem [śmieciówka]). Mieszkam w Warszawie, jestem na grupach samopomocowych, więc wiedziałam dokładnie, do którego gabinetu i którego lekarza się udać. Był to i tak koszt 180 zł za wizytę, co mocno dotknęło mnie w kieszeń.

Znajoma osoba, dla której innym razem brałam receptę na swoje nazwisko po pierwsze nie miała pieniędzy na prywatną wizytę, a na NFZ czeka się zbyt długo, po drugie, nie mogła sobie pozwolić na udostępnienie tej informacji, bo bała się reakcji rodziny.”

33 lata, miasto powyżej 500 tys mieszkańców

“Strach, niepokój, presja czasu, stres. Pękła nam prezerwatywa, kiedy miałam dni płodne. Receptę dostałam od koleżanki, która jest lekarką. Wzięłam na to dzień wolny w pracy. Nie byłoby mnie wtedy stać na prywatną wizytę u ginekologa.”

36 lat, mała miejscowość

“Byłam przerażona, czułam się atakowana, pozostawiona samej sobie, jakbym popełniła przestępstwo. Pękła prezerwatywa. Miałam 20 lat, próbowałam dostać receptę od lekarza pierwszego kontaktu. Nie zgodził się, ostatecznie pojechałam na wizytę prywatna. Lekarz kosztował 200 zł i tabletka 120zł.”

24 lata, miasto 300 tys. mieszkańców

“Zsunęła się prezerwatywa. Byłam tak spanikowana, że cała się trzęsłam i nie mogłam mówić z powodu jąkania i płaczu. Jako, że nie mogłam mówić, mój ówczesny chłopak dzwonił po poradniach, z czego prawie każdy ginekolog rozłączał się po przedstawieniu sytuacji. Miałam wtedy 21 lat. Ostatecznie jeden z ginekologów zgodził się mnie przyjąć jednak odmówił wypisania recepty ponieważ „nie było takiej potrzeby” (mimo iż kalendarzowo wypadał dzień owulacji). Żaden inny lekarz nie zgodził się mnie przyjąć.”

30 lat, miasto około 500 tys. mieszkańców

“Poszłam do mamy przyjaciółki, która jest dentystką, wypisała mi receptę na siebie.”

32 lata, bardzo duże miasto

“Gumka się zsunęła. Szukałam lekarza, ale była noc z soboty na niedzielę, byłam przerażona, że będę musiała wydać tak dużo na wizytę. Miałam.30 lat. W Warszawie. Bardzo duży stres. Uczucie jakby miał zawalić się świat. Nie mogłam spać i jeść. Byłam przerażona. Bardzo bałam się ciąży, której z powodów zdrowotnych nie powinnam nawet przez chwilę mieć.”

19 lat, gmina do 20 tys. mieszkańców

“Poniosło nas, poszłam od razu do zaufanego ginekologa, bo wiedziałam, że na nikogo innego nie będę mogła liczyć, musiałam pojechać do większego miasta.”

26 lat, Kraków

“Przede wszystkim czułam strach, nie potrafię sobie wyobrazić co muszą czuć dziewczyny z mniejszych miejscowości i niepełnoletnie. Mam też doświadczenie kupowania tabletki w Holandii jakieś 7 lat temu, niebo a ziemia. Poszłam do ginekologa, o którym wiedziałam że wystawi receptę. Jedna wizyta była z badaniem (gwałt), druga kilka lat później – bez badania, to były trzy sekundy. “

22 lata, miejscowość około 22 tys mieszkańców

“Jestem ubezpieczona w Medicoverze, więc umawiałam się na najbliższą wizytę (na szczęście udawało się za każdym razem załatwić wizytę na następny dzień), dzwoniłam, by się upewnić czy dany lekarz/lekarka podpisał/a klauzule sumienia. Następnie po zdobyciu tabletki oddawałam potrzebującej ją koleżance. Kiedyś szukałam też tabletki dla siebie. Czułam OGROMNY STRES i byłam przerażona, ponieważ bardzo nie chce zajść w ciąże. Byłam upokorzona tym, że musiałam wydzwaniać i dopytywać się czy lekarz podpisał klauzulę. Za każdym razem jest to połączenie stresu i przerażenia.”

24 lata, gmina 5 tys. mieszkańców

“Byłam zestresowana, zła, sfrustrowana, przerażona, bezradna. Pękła gumka. Poszłam do lekarza rodzinnego, odmówił, prawie wygonił mnie z gabinetu. Receptę wypisał mi znajomy weterynarz. Działałam sama.”

28 lat, Warszawa

“Czułam się fatalnie. To była zdecydowanie najbardziej stresująca wizyta u lekarza w moim życiu. 500 znaków to za mało, żeby opisać te kilka felernych godzin spędzonych w przychodni.”

35 lat, miasto około 1,7 mln mieszkańców

“Była to nerwowa sytuacja. Obawa, że mogę nie dostać się do lekarza w odpowiednim terminie lub, że lekarz nie wpisze mi recepty. Od razu zaczęłam szukać wizyty u prywatnego lekarza. Mam ten komfort, że firma zapewnia mi prywatny pakiet medyczny. Natomiast dostanie się do ginekologa „na już” często graniczy z cudem, więc miałam fart. Nie wyobrażam sobie, co by było, gdybym musiała udać się do państwowego lekarza. Dodatkowo przerażająca jest świadomość, że mogłabym nie otrzymać recepty. Tabletki powinny być dostępne bez recepty.”

21 lat, miejscowość pod Warszawą

“Czułam, że jestem pod straszną presją gdyż nie chce mieć dzieci (z wielu powodów), a nawet nie mogę, ze względu na sytuację materialną. Czułam się jak w pułapce. Mimo że mieszkam w miejscowości należącej do Warszawy to żeby dostać tabletkę musiałam się najeździć. W aptekach jej brakuje.”

33 lata, wieś

“Stres że nie zdążę! Najpierw trzeba się umówić. To też nie lada wyczyn! Lekarz rodzinny mi odmówił, więc musiałam szukać ginekologa. A że mieszkam na wsi i mój ginekolog przyjeżdża raz w miesiącu, obdzwoniłam chyba z 7 gabinetów dookoła i w końcu któryś się zlitował. Jechałam ponad 20 km po receptę. I na szczęście w aptece mieli taką tabletkę. Nie kupowałam u nas na wsi. Nawet nie wiem, czy mają.”

20 lat. miasto ponad 100 tys mieszkańców

“Miałam 16 lat, antykoncepcja mechaniczna zawiodła, wraz z moim partnerem staraliśmy się zapewnić antykoncepcję awaryjna na własną rękę. Stres, panika. Nie jadłam, nie spałam, myśl o niechcianej ciąży wywoływała wręcz myśli samobójcze. Ponad 10 aptek odmówiło pomocy, lekarz w świątecznej pomocy lekarskiej również. Gdyby nie znajoma, najpewniej nie otrzymalibyśmy pomocy.”

31 lat, miasto około 500 tys mieszkańców

“Przerażenie, złość, bezsilność… W Polsce byłam w szpitalu położniczym, gdzie potraktowano mnie jak morderczynię, a następnie kazano wyjść. Otrzymałam pomoc od ginekolożki w przychodni studenckiej (wówczas jeszcze studiowałam) – bez problemu, wręcz lekarka była zła, że dotarłam dopiero po prawie 40 godzinach. Innym razem nie ryzykowałam i kupiłam sobie tabletkę na zapas podczas pobytu zagranicą. Jeszcze innym razem otrzymałam receptę od znajomego lekarza.”

18 lat, miasto do 100 tys. mieszkańców

“Ogólnie to moja sytuacja wyglądała tak, że potrzebowałam, ale byłam niepełnoletnia, nie miałam za bardzo pomysłu jak ją zdobyć, kogo prosić o pomoc więc po prostu jej nie wzięłam…”

Na moje pytania w ciągu 2 dni odpowiedziały 133 kobiety, nie wszystkie wypowiedzi mogłam tu zacytować. 63 z nich deklarują, że wizyta u prywatnego lekarza jest dla nich obciążająca lub nieosiągalna finansowo – gdy poprosiłam, by oceniły, na ile mogą sobie na nią pozwolić w skali od 1 do 10, zaznaczyły wartości poniżej 5.

Prawo przeciwko kobietom

Od 14 lutego 2017 roku, tabletkę postkoitalną można kupić jedynie za okazaniem recepty. Wtedy weszła w życie zmiana ustawy z dnia 23 marca 2016 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz niektórych innych ustaw. Zgodnie z komunikatem zamieszczonym na stronie Ministerstwa Zdrowia wprowadzenie ściślejszej kontroli wydawania tabletek ellaOne motywowane jest „względami medycznymi oraz dobrem pacjenta” (nie pacjentki rzecz jasna…).

Ja też dwa lata temu potrzebowałam tabletki. Nie odważyłam się iść do lekarza, od razu napisałam do znajomej, która działa w różnych feministycznych inicjatywach w dużym mieście, w którym wtedy mieszkałam. Pojechałam do niej i dostałam od tabletkę za darmo, razem ze szklanką wody do popicia i słowami wsparcia. To była ogromna ulga, łzy stanęły mi w oczach. Jestem osobą świadomie bezdzietną, inna antykoncepcja zawiodła, absolutnie nie mogłam i nie chciałam dopuścić do zapłodnienia. Szukanie lekarza, który wypisałby mi receptę odczuwałam jako poniżające, bo niby dlaczego mam się tłumaczyć obcej osobie że swoich wyborów życiowych? Czułam też strach przed koniecznością konfrontacji, walki. Absolutnie nie byłam na to psychicznie gotowa w momencie, w którym możliwość, że znajdę w ciążę zdążyła mnie już rozstroić emocjonalnie.

Polskie prawo poniża kobiety, infantylizuje się nas, zakładając, że nie wiemy, co robimy, nie jesteśmy w stanie same zadbać o swoje zdrowie. Zmusza się nas do kombinowania, półlegalnego działania pod presją czasu. W imię czego? Komunikat dotyczący bezpieczeństwa pacjentki jest chybiony, Europejska Agencja Leków w opinii z dnia 21 listopada 2014 r. (sygn. EMA/710568/2014) stwierdziła, że stosowanie ellaOne jest na tyle bezpieczne, że nie wymaga kontroli lekarskiej w postaci wydawania recepty.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Ale co tu opisywać. Obecnie to logujesz się np. do serwisu lekarzonline.eu w którym lekarz wypisuje ci recepte na tabletkę po. Wszystko załatwisz w ciągu godziny bez wychodzenia z domu.

  2. Sądzę, że to po prostu surowe przedstawienie historii, które napłynęły, pokazujące co dzieje się wokół tych przepisów. Nie każda historia ma ściśle coś udowadniać. Natomiast wiele z nich pokazuje, że ten przepis jest kompletnie bez sensu, nie zgadzasz się?

    1. Nikt:
      Przecież ograniczenie swobody dostępu do pigułki dzień po ma uzasadnienie medyczne.

  3. Ten tekst nie jest o tym, z czego wynikała potrzeba zażycia tabletki, ani o tym, kto ma jaką świadomość. Dziewczyny czuły potrzebę wyjaśnienia powodów (co jest dość znamienne btw), ale ja o to nie pytałam, nie obchodzi mnie to. Obchodzi mnie natomiast to jaki mamy dostęp do gwarantowanych świadczeń i jak się z tym czujemy.
    Rzecz w tym, żeby właśnie nie oceniać kobiet i nie rozliczać ich ile razy z czego korzystają, same potrafią o siebie zadbać, serio, są dorosłe. Fajnie też, jakbyś pisał o sobie, a nie mówił innym co „trzeba”, a co „nie powinno mieć miejsca”. Gdybyś jeszcze wspomniał o braku edu. seks. – spoko, bo teraz brzmi to tak, jakbyś te kobiety o coś obwiniał. Ten tekst jest właśnie o tym, żeby tych wszystkich rzeczy nie robić. :)

    1. > Rzecz w tym, żeby właśnie nie oceniać kobiet i nie rozliczać ich ile razy z czego korzystają, same potrafią o siebie zadbać, serio, są dorosłe.

      Pigułka dzień po jest metodą awaryjną i ratunkową, a więc jak najbardziej powinno się oceniać jej zasadność, zwłaszcza że jest ograniczona z przyczyn zdrowotnych i etycznych. Tą zasadność właśnie powinien oceniać lekarz, oczywiście obiektywnie. Pigułka dzień po nie powinna zastępować odpowiedzialności, edukacji seksualnej ani innych środków antykoncepcyjnych. Jeżeli kobieta stwierdza, że miała problem z dostępnością, bo „poniosło ich”, to trudno uznać jej historię za argument w dyskusji o dostępności pigułki dzień po. Jak najbardziej takim argumentem będzie problem z dostępnością w przypadkach uzasadnionych, jak szczególna sytuacja czy gwałt.

      Dorosłość jeszcze o niczym nie świadczy – mnóstwo osób mimo dorosłości np. wyrzuca prezerwatywy do muszli klozetowej, mimo jednoznacznego wskazania na ulotce że nie należy tego robić.

      > Gdybyś jeszcze wspomniał o braku edu. seks.

      Wspomniałem, raz pośrednio (brak świadomości wynika z braku edukacji seksualnej) i raz wprost.

    2. Kolego Mariuszu Wu, lekarz tu nie ma nic do gadania. Tak jak i w przypadku miesiączki u kobiety nie będzie wyrokował w jakim dniu ma być. Abstrahując od tego, że istotnie nabija to lekarzom kabzę.
      A prawo tworzą „politycy”, czyli przeważnie banda nawiedzeńców i obecnie jeszcze fanatyków.

    3. Nikt:
      Przecież ograniczenie swobody dostępu do pigułki dzień po ma uzasadnienie medyczne.

    4. Kolego Mariuszu Wu, jak i w przypadku spożywania ankoholu i kurzenia petów żaden lekarz nie może zabronić człowiekowi truć się samemu. Nawet jeśli pigułka „po” jest trucizną, to nie możesz jej zabronić.

    5. Nikt: Właśnie od tego jest państwo, by uniemożliwiać trucie samego siebie. Tylko korwiniści twierdzą, że „chcącemu nie dzieje się krzywda”. Pety powinny być zdelegalizowane, a alkoholizm skuteczniej leczony i zapobiegany.

    6. Analogia do petów i alko jest chybiona. Tabletka po nie uzależnia, a nawet gdyby miała być nielegalna, to i tak wzorem aborcji pozostanie przestępstwem doskonałym, czyli całkowicie sprywatyzowaną cząstką wolności osobistej. Mokry sen libertarian!

  4. Niektóre przypadki przedstawione tutaj nie kwalifikują się do pigułki dzień po. Szczególnie ten, „poniosło ich”. Dziwny jest też przypadek, że dotąd 3 razy korzystała z pigułki dzień po – pigułka dzień po to rozwiązanie awaryjne, więc jeśli już 3 razy musiała z niej korzystać, to coś jest nie tak.

    Część przypadków nie powinna mieć miejsca. Porządna prezerwatywa, prawidłowo nałożona i użyta, nie powinna się ani zsunąć ani tym bardziej pęknąć. Ludzie kupują czasem najtańsze, czasami nie wiedzą jak prawidłowo użyć (nawet w nieamatorskich pornolach to widać), a potem jest zonk. Tu nie trzeba pigułki dzień po, tylko edukacji seksualnej, kontroli jakości, ponownego uspołecznienia produkcji (Stomil Kraków) i bezpłatności prezerwatyw.

    Trzeba też mieć świadomość, że nawet najlepsze zabezpieczenie nie daje pewności i trzeba brać pod uwagę jego zawodność. Z żadnej z przytoczonych historii taka świadomość nie wynika.

    1. Ja nie daję sobie prawa do oceniania, czy dla danej osoby zajście w ciążę w danym momencie jej życia jest „zasadne”, czy nie… Właśnie na tym, że niektórzy dają sobie to prawo polega cały problem.

      Z powodów etycznych powinna być ograniczona? Z jakich to powodów etycznych? Jedyny problem etyczny jaki tu widzę to ograniczanie autonomii osoby i ograniczanie dostępu do świadczeń.

    2. @Olga, zgadzam się z Tobą, że ograniczanie osobistej autonomii jest nie do przyjęcia. Jednak zastanawia mnie jedna rzecz. Dlaczego na celowniku (rzekomo) domagających się ucywilizowania stanu rzeczy NIGDY nie znajduje się samorządna kasta lekarska, lecz politycy jako zbiorowość (wśród której też nie brakuje lekarzy…) i Kościół (de facto trup w stanie rozkładu)? Takie postępowanie to żenująca, koncesjonowana „antysystemowość”, która jedynie ukrywa rzeczywistych winowajców i utrwala patologiczny status quo.

    3. Kolego Mariuszu Wu, mocie recht Towarzyszu, gumka, kalendarzyk i woda święcona. I wprowadzenie prawa, że skoro kobiecie nie wolno decydować o swoim ciele, to i mężczyźnie sprawcy trzeba urzynać organ. A wtedy zaczną myśleć, a nie wsadzać.

  5. Pazerna kasta lekarska nie przepuści żadnej okazji dodatkowego zarobku. Stąd właśnie wzięły się recepty na tabletkę po.

  6. Ziomek dawaj komentarzy (z dużą ilością wykrzykników), jak to lewactwo (nie mylić z lewicą) zajmuje się D.U.P.C.Z.E.N.I.E.M., a tu inwazja beżowych ubogacaczy u bram. I że jak ktoś nie chce dzieci to niech, niczym pan murzyn w Norwegii, w odpowiednie oko, co Pietrek lubi najbardziej. Czekamy.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Żółty żonkil

Dzisiejsze słowo na weekend poświęcam, ze zrozumiałych względów, rocznicy wybuchu powstani…