Gdyby ograniczyć się do mediów zachodnich (w tym Polski), to w gruncie rzeczy nikt nie miałby wątpliwości: Rosja napadnie na Ukrainę za najdalej kilka dni. Kiedy jednak sięgniemy do mediów ukraińskich, obraz nieco się zmienia.
Eskalacja strachu
„MSZ: Najwyższe ryzyko wybuchu konfliktu zbrojnego od czasów zimnej wojny”, „Rosja gotowa do inwazji na Ukrainę”, „Ukraińcy gotowi na atak Rosji. Napięta sytuacja na terenach przygranicznych”, to tylko niektóre nagłówki z polskich mediów. Ton komentarzy jest jeszcze bardziej ponury, a „eksperci” zastanawiają się jedynie, jak będą przebiegały kierunki uderzenia armii rosyjskiej na Ukrainie, nie troszcząc się o odpowiedź o możliwość tego ataku.
Kolejne państwa NATO kierują swoje jednostki wojskowe w okolice Ukrainy, USA postawiło w stan gotowości kilka tysięcy swoich żołnierzy. USA, Niemcy Australia, Wielka Brytania podjęły ndeczyje o ewakuacji części personelu dyplomatycznego i rodzin dyplomatów. Czyni się tak zazwyczaj, gdy niebezpieczeństwo konfliktu zbrojnego jest bardzo realne.
Ukraina wzywa do spokoju
Prezydent Wołodymyr Zełenski, po zakończeniu nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy (RBNU) powiedział, że wojska ukraińskie są gotowe na każdy scenariusz, ale władze pracują w kierunku deeskalacji napięcia. Wezwał obywateli, by nie panikowali.
Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba krytycznie ocenił decyzje niektórych krajów o ewakuacji części personelu ambasad i rodzin pracowników.
„Jesteśmy absolutnie przekonani, że obecnie decyzja o ewakuacji członków rodzin pracowników ambasad jest przedwczesne. Nie ma na to obiektywnych warunków. Nie chcę w żaden sposób lekceważyć sytuacji, poziomu zagrożenia (…) ale wszystko trzeba robić w swoim czasie i w sposób przemyślany”, powiedział minister.
Sekretarz RNBU Aleksiej Daniłow, po wspomnianym posiedzeniu Rady miał do powiedzenia tyle: „Nie widzimy na dzień dzisiejszy żadnych podstaw dla twierdzeń o ataku na pełną skalę. To niemożliwe fizycznie”, mówił Daniłow. Poradził też dziennikarzom, by „obniżyli napięcie” podczas opisywania sytuacji na Ukrainie. W podobnym, uspokajającym tonie wypowiadał się premier Ukrainy, Denis Szmyhal, zwracając uwagę, że nastroje paniki szkodzą ukraińskiej gospodarce.
Nie negując przecież napięcia, może warto, by polscy politycy i media sięgali czasem do innych źródeł niż natowskie?