Fotografia J. Samolińskiej

– Nie przyjmuję do wiadomości, że nie będziemy pomagać uchodźcom – powiedział w trakcie homilii na mszy z okazji świąt Bożego Narodzenia metropolita warszawski Kazimierz Nycz. To duże słowa, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie choćby to, co się działo w święta dwa lata temu, kiedy biskupi postanowili pouczyć wiernych o tym, jak wielkim zagrożeniem jest gender, równość płci i skuteczniejsza ochrona kobiet przed przemocą w rodzinie. Duże słowa, które – zważając na zupełnie otwarcie stosowany przez Prawo i Sprawiedliwość język nienawiści i pogardy, na deklaracje, że Polska nie wypełni porozumień, podpisanych przez poprzedni rząd z Komisją Europejską – trzeba odczytywać jako otwarty sprzeciw wobec polityki Jarosława Kaczyńskiego.

We wrześniu tego roku papież Franciszek powiedział, że każda parafia i każdy klasztor powinien przyjąć rodzinę uchodźczą. Zdanie brzmiało bardzo pięknie, media na całym świecie miały materiał na niusa, jednak było tylko gestem (podobnie zresztą jak wiele działań Bergoglio, zaczynając od butów), nie poszła za nim żadna treść, żadne działanie. Kościół nie tylko nie był w stanie wpłynąć na rządy krajów unijnych (na zachód od Łaby już od jakiegoś czasu nie ma takich możliwości), ale nie podjął też żadnych działań w ramach własnych, wciąż przecież dość rozbudowanych, struktur. A Polska, która jest pod największym wpływem Kościoła w Unii Europejskiej – zarówno pod względem politycznym jak i religijnym – jest jednocześnie jednym z krajów najbardziej wrogich uchodźcom.

Ile Kościół może w Polsce, wszyscy wiemy. Może wprowadzić i przez lata utrzymywać jednen z najbardziej restrykcyjnych przepisów antyaborcyjnych, może ukrywać w swoich szeregach pedofilów, może wyciągać miliony z budżetu – zarówno w ramach Funduszu Kościelnego, jak i wielu innych inicjatyw, jak choćby Światowych Dni Młodzieży, na które mieszkańcy Krakowa (a jak się ostatnio okazało, również Warszawy) przeznaczą 200 mln zł z miejskiej kasy. Czy byłby w stanie – i czy naprawdę chciałby – zmusić rząd Prawa i Sprawiedliwości, którego ksenofobia odbiła się na świecie takim echem, że pisały o nas hinduskie media, do pomocy uchodźcom?

Wydaje się, że niestety – nawet jeśli założyć czystość intencji i szczere chęci – nie ma takiej możliwości. Ta część społeczeństwa, która słucha biskupów i uznaje autorytet, zbyt długo uczona była niechęci wobec „innych”; sam Kościół latami grał na polskiej ksenofobii, pieczołowicie pielęgnował lęki i budował tożsamość polsko-katolicką jako opór wobec zewnętrznych (unijnych, zachodnich) standardów. Prawo i Sprawiedliwość świetnie to wie – jestem zresztą przekonana, że po to sięga po takie chwyty, Kaczyński nigdy nie był rasistą, świetnie za to wyczuwa społeczne nastroje. I wie, że w tej jednej sprawie, może bez żadnych konsekwencji po prostu nie przyjąć stanowiska Kościoła Katolickiego do wiadomości.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…