Site icon Portal informacyjny STRAJK

Kto może walczyć o lepsze państwo? Związki zawodowe

Związkowcy z Inicjatywy Pracowniczej na demonstracji związkowej w 2013 roku / fot. Piotr Nowak

Kto najwięcej stracił w polskiej polityce w ciągu ostatnich tygodni? Rząd, opozycyjne pospolite ruszenie ugrupowań centrowych, może jeszcze inna partia? Żadne z nich. Największe straty ponieśli pracownicy i pracowniczki, którzy zostali w całym tyglu przed- i powyborczym wypchnięci na margines.

O nauczycielach zapomniano, o fizjoterapeutach nie mówi się nawet teraz, gdy prowadzą głodówkę, pracownicy i pracowniczki wymiaru sprawiedliwości walczą, jak mogą, już od pół roku. Końca tej walki nie widać. A przecież walczą w interesie powszechnym, bo każda Polka i każdy Polak ma swoje historie, których motywem jest katastrofalny stan najbardziej podstawowych usług gwarantowanych przez państwo. Zapchane Szpitalne Oddziały Ratunkowe, obniżająca się jakość edukacji, miesiącami odraczane rozprawy – nie mówcie, że nie znacie z autopsji.

Jeszcze przed gorączką wyborczą, 25 kwietnia, łódzcy działacze związkowi próbowali to zmienić. Zorganizowali wspólną demonstrację całej budżetówki. We wszystkich wypowiedziach, które wtedy padły, przebijał jeden apel, tak prosty, a tak aktualny.   Trzeba połączyć siły, ponieważ w całej budżetówce panuje wyzysk i głodowe pensje. A jako że nikt nie chce dłużej pracować w warunkach pogarszających się wręcz z tygodnia na tydzień, wkrótce nie do opanowania stanie się jeszcze problem trzeci – brak rąk do pracy.

Instytucjonalny sojusz, w postaci na przykład „okrągłego stołu” budżetówki, dałby potężną moc zawodom, które w pojedynkę nie są w stanie wygrać z rządem. Dawałoby to pracownikom i pracowniczkom szansę narzucenia w debacie publicznej ważnych dla nich tematów, nie skazywałoby ich na inne siły polityczne, lecz wytworzyłoby nową, o jasno określonym celu. Inaczej porozumiewającą się ze społeczeństwem, niż partie, które od ludzi się odkleiły. Sojusz budowany przez pracujących i związkowców miałby nawet szansę rozpocząć całościową debatę na temat stanu państwa i zakwestionować logikę myślenia sprowadzającą się do zawołania „zmień pracę”.

Bezdyskusyjnie wzmocniłoby to też na wielu polach świadomość pracowniczą, byłoby przepięknym zwieńczeniem jej rozwoju w ostatnich latach. Rozwój ten jest niewątpliwy, tak samo jak to, że wkroczyliśmy właśnie w moment historycznego natężenia się wystąpień pracowniczych.

I nie są to dywagacje teoretyczne. Spójrzmy na opinię głównych zainteresowanych, pracowniczek i pracowników, oraz ich reprezentantów.

– Zdecydowanie jest to dobra idea. Kwestią jest czas jej wdrożenia i sposób pogodzenia interesów różnych grup zawodowych. Różnią się one znacznie między sobą uprawnieniami strajkowymi, liczebnością i charakterystyką pracy. Moim zdaniem rozmowy kierunkowe należałoby rozpocząć już teraz, żeby w okolicach września wszystkie akcje i protesty były zaplanowane. Obecny rząd ignoruje dialog społeczny i lekceważy postulaty organizacji związkowych kosztem niczym nieuzasadnionych wydatków – tak o pomyśle okrągłego stołu wypowiedziała się Justyna Przybylska, przewodnicząca KNSZZ „Ad Rem” walczącego w wymiarze sprawiedliwości.

– Uważam, że taka konsolidacja środowisk budżetówki byłaby czymś niezwykle potrzebnym. Dołączyłbym do niej również opiekunów osób niepełnosprawnych, rezydentów, fizjoterapeutów, wszystkich, którzy zostali przez tą władzę upokorzeni, wykluczeni czy okłamani – to słowa Artura Sierawskiego, nauczyciela. – To musiałaby być oddolna inicjatywa środowisk, które wspólnie będą ze sobą rozmawiać i się wspierać. Sam fakt działalności związków zawodowych niczego nie daje ludziom u dołu, tutaj potrzeba koniecznie oddolnej mobilizacji.

– Rząd nie boi się protestów pracowniczych, bo dotychczas udawało mu się pacyfikować pojedyncze grupy zawodowe. Rząd podchodzi do postulatów pracowniczych butnie i pogardliwie, demonizując pracowników sfery państwowej oraz samorządowej – tak z kolei sprawę widzi Piotr Szumlewicz, doświadczony związkowiec. I też nie ma wątpliwości: skoro każda grupa nie miała szans, walcząc samotnie, trzeba spróbować razem.

Gdyby związki zawodowe porozumiały się ponad podziałami, a pracownicy sformowali swoją własną, oddolną reprezentację, debata publiczna w Polsce mogłaby w końcu być o czymś. Obecna, PO-PiS-owska, kompletnie już zmurszała.

Exit mobile version