Site icon Portal informacyjny STRAJK

Kto robi z nas durniów?

fot. facebook.com/andrzejduda

Gdy Patryk Jaki ubiegał się o fotel prezydenta Warszawy, obiecywał ostateczne wyczyszczenie bagna zwanego reprywatyzacją i przed kamerami „oddawał miastu” kolejne nieruchomości. Kiedy PiS walczył o drugie pod rząd zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, z rozmachem zapowiedział kolejne podwyżki płacy minimalnej, a na deser także – można sprawdzić – modernizację służby zdrowia i Fundusz Stu Obwodnic. Teraz Andrzej Duda też obiecuje. Na wszelki wypadek, bo sondaże się jednak wahają – w niektórych nawet wychodzi druga tura – i żeby konsolidować elektorat. Jak najwięcej wyborców i jak najdłużej ma wierzyć w socjalny PiS. Nawet, gdy słowom prezydenta w najbardziej jaskrawy sposób przeczą fakty.

Duda obiecał wyższy zasiłek dla bezrobotnych. Dlaczego mielibyśmy uwierzyć, że to na serio? Bo minister Emilewicz zasugerowała coś podobnego? Wprost przeciwko tej obietnicy mówią fakty: trzy „tarcze antykryzysowe”, których autorzy od bezrobotnych odwracają się plecami, a pracownikom rzucają ochłapy. Obiecał też Duda dodatek solidarnościowy, 1200 zł dla każdego nieszczęśnika, któremu pandemia zabrała miejsce pracy. Fajnie, tylko znowu: dlaczego mielibyśmy mu zaufać? W sprawie zasiłków padły też przynajmniej słowa pani minister. Gdy chodzi o jakiekolwiek świadczenia solidarnościowe czy okrojone wersje dochodu gwarantowanego, rząd udaje, że nie słyszy precyzyjnie umotywowanych głosów ekonomistów, tłumaczących, dlaczego warto coś takiego rozważyć. Za to nie tak dawno temu wcale poważnie zdawał się sondować, za pomocą przecieków do przyjaznego dziennika, jaka będzie reakcja na wprowadzenie prawa dżungli zamiast resztek cywilizowanego rynku pracy. Niby się z tego wycofał, ale kogo przekonali, że to tak na dobre? Działających jeszcze w tym kraju organizacje pracownicze stanowczo nie; nie mam zamiaru ich przekonywać, że ich niewiara jest bezpodstawna.

Dziwnym trafem tuż przed wyborami pojawił się też nowy rządowy program mieszkaniowy. „Więcej mieszkań na wynajem”, „poprawa warunków w istniejących lokalach”, „dopłaty do czynszów”… brzmi znajomo? Może nawet bardzo dobrze, tylko dlaczego mielibyśmy uwierzyć, że wyjdzie z tego coś więcej niż ładna infografika? Na stronie Ministerstwa Rozwoju, tego samego, które firmuje nowy projekt, ciągle reklamuje się Mieszkanie PlusTo, które przyniosło tysiąc nowych mieszkań i następne dwa tysiące w budowie, jak podaje ekonomista Piotr Wójcik, sam niegdyś chwalący całą inicjatywę. Dziś pisze: w zakresie polityki mieszkaniowej tej ekipie na słowo już nigdy nie uwierzę. Nic dodać, nic ująć!

Bodaj najgorsze jest jednak to, że kiedy już skonstatujemy, że PiS znowu bardzo chce omamić nas PR-owymi chwytami, i że tym razem robi to w sposób wyjątkowo bezczelny, to nie da się z czystym sumieniem powiedzieć: w takim razie głosujcie na… Bo na kogo? Przecież nie na kandydatkę konserwatywno-liberalnej prawicy, formacji, której idol tłumaczy, że w czasie kryzysu państwo musi „zadbać, by przetrwali najwięksi, kapitaliści, neoliberałowie„. I raczej nie na kandydata, który przez jakiś czas sufluje socjaldemokratyczne postulaty, by ostatecznie rzucić, że „gwarantuje te same wartości„, co kandydatka od konserwatywnych neoliberałów. Marna to twarz lewicy w czasach, gdy ludzie nie tyle chcą słuchać o prospołecznych rozwiązaniach, ile ich po prostu potrzebują, by przetrwać.

Czas przypomnieć sobie, że jeśli sami się nie zorganizujemy i sami ich sobie nie wymyślimy, to tych rozwiązań nie będzie. Nikt ich nam nie da za darmo, tak jak nie spadł z nieba ten Kodeks Pracy, który niejeden „rzutki przedsiębiorca” chciałby dziś rozmontować. PiS miał już na to mnóstwo czasu i okazji, tak samo jak opozycja miała dość możliwości, by wymyślić i pokazać naprawdę odważne plany antykryzysowe. Jedni i drudzy zrobili tyle, na ile ich stać.

Zawalczymy jeszcze? Czy będziemy słuchać obietnic, a potem się zżymać, że zrobiono z nas durniów?

Exit mobile version