Site icon Portal informacyjny STRAJK

Kto złamał Pawła Rabieja?

youtube.com

Paweł Rabiej, polityk Nowoczesnej i wiceprezydent Warszawy oznajmił w poniedziałek, że jest przeciwnikiem adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Sam żyje w stałym związku ze swoim partnerem, dziennikarzem Michałem Cessanisem. Jest drugim, po Robercie Biedroniu wyoutowanym gejem w polskiej polityce. Dla wielu facetów żyjących w ukryciu, obawiających się pocałunku i trzymania za ręce na ulicy stanowi wzór jako człowiek, który przekroczył granicę strachu. Teraz dowiedzieli się, że Paweł Rabiej uważa, że nie powinni mieć dzieci. Bo adopcja przez pary gejowskie to „kontrowersyjne rozwiązanie, za którym osobiście nie jest”.

Deklaracja zastępcy Rafała Trzaskowskiego jest zaskakująca, bo jeszcze w marcu bieżącego roku zapewniał, że po wprowadzeniu związków partnerskich, przyjdzie pora na „kolejne kroki”, w tym na „równość małżeńską z adopcją”. Paweł Rabiej szybko zmienia zdanie. Może nie powinno nas to dziwić, w końcu mówimy o polityku Koalicji Obywatelskiej. A jednak w tym wypadku mamy do czynienia z otwartym wystąpieniu przeciwko głoszonym przez siebie wcześniej wartościom.

Dlaczego Paweł Rabiej nagle przestał walczyć o tak fundamentalną kwestie, stanowiącą rdzeń własnej wiarygodności politycznej? Trudno przypuszczać by z własnej woli postanowił się zdobyć się na tak upokarzające wyznanie. Być może otrzymał stosowny prikaz z centrali swojego obozu?  Grzegorz Schetyna podczas tej kampanii stara się za wszelką cenę zaprzeczyć wrażeniu, jakoby jego formacja miała cokolwiek wspólnego z postępowymi wartościami. A na dodatek na zeszłotygodniowej konwencji PiS, Jarosław Kaczyński straszył realizacją „Planu Rabieja”, kreśląc przed swoimi wyborcami wizje kraju, w którym „dzieci mają być przedmiotami, które są potrzebne komuś, nie wiem do czego, można chyba powiedzieć, że do zabawy”.

Możliwe więc, że Schetyna uznał przekonania Rabieja za słaby punkt swojej drużyny i przeszkodę na drodze do realizacji  kampanijnego planu. Lider KO nie jest dobrym strategiem, ani tym bardziej wizjonerem. Jest jednak dość skutecznym wymuszaczem posłuszeństwa. Tak było w przypadku Barbary Nowackiej, która z naczelnej wojowniczki o prawa kobiet stała się służącą w konserwatywnym domu. Ledwie kilka dni temu ponoć postępowa kandydatka na premiera Małgorzata Kidawa-Błońska poinformowała kobiety, że jej formacja nie zamierza walczyć o przywrócenie  możliwości do przerywania ciąży, dodając, że Koalicja zamierza utrzymać obecny, restrykcyjny zbiór przepisów, nazywany bałamutnie „kompromisem aborcyjnym”. Teraz KO odcina się również od równości dla osób LGBT.

Wypruci z jakichkolwiek ideałów technokraci, dla których wiara w wartości jest frajerstwem, a zalecenia spin doktorów – jedynym drogowskazem zostawiają na pastwę losu kolejne grupy będące  celem ataków propagandy PiS. Co więcej, to właśnie Jarosław Kaczyński, grający ofensywnie, atakujący wroga na jego terytorium, delegitymizujący jego język, sprawił, że Rabiej został postawiony do pionu.

Co wspólnego z wartościami demokratycznymi ma wspólnego Koalicja Obywatelska? Czy ta formacja potrafi skutecznie reprezentować kogokolwiek, poza zrzędzącymi przedsiębiorcami? Na co zdaje się powtarzanie liberalnych sloganów, skoro pod naporem przeciwnika, partia usuwa ze swojego wokabularza fundament liberalnych wartości, jakim są prawa człowieka? Bo prawo do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe mieści się w katalogu praw człowieka. To, co nie było  problemem dla niemieckiej prawicy, która w 2018 roku wprowadziła realną równość małżeńską, dla polskich „liberałów” i „demokratów” jest jak widać przeszkodą nie do pokonania.

Koalicja Obywatelska w tej kampanii, z panią z dworku jako frontmenką, ze ściganiem się z Kaczyńskim na konserwatyzm, z pogardliwym stosunkiem do beneficjentów programów socjalnych odbywa smutny marsz ku klęsce – zasłużonej i nieuchronnej. Mam tylko nadzieję, że ostatecznej.

[paypal

 

Exit mobile version