Szef amerykańskiej dyplomacji Rex Tillerson i jego turecki odpowiednik Mevlüt Cavusoglu dokonali dziś przełomu w nadszarpniętych ostatnio stosunkach między ich krajami. Zapłacą za to Kurdowie. Stany Zjednoczone zgodziły się, by wojska tureckie zastąpiły kurdyjskie oddziały Ludowych Jednostek Ochrony (YPG) służące dotąd wojskom USA w Manbidżu na północy Syrii. Oba kraje wypowiedziały się przeciw autonomii kurdyjskiej w Syrii.

 

Mevlüt Cavusoglu. wikimedia

„Zgodziliśmy się na normalizację stosunków między Turcją a Stanami Zjednoczonymi” – ogłosił dziś triumfalnie w Ankarze minister Cavusoglu na wspólnej z Tillersonem konferencji prasowej. Jeszcze dwa tygodnie temu ten sam minister ostrzegał USA, że wojska tureckie, które rozpoczęły 20 stycznia podbój kurdyjskiego Afrinu na północy Syrii, mogą strzelać do Amerykanów, jeśli ci pozostaną w sojuszu z YPG w Manbidżu (ok. 100 km na wschód od Afrinu).

Od dzisiaj sytuacja polityczna ma się zupełnie zmienić. Wojska tureckie likwidując autonomię kurdyjską w Syrii (na razie po zachodniej stronie Eufratu) mają zastąpić dotychczasowych kurdyjskich sojuszników Ameryki. YPG będą musiały wycofać się na razie na wschodni brzeg Eufratu, bliżej granicy irackiej, dopóki ich los nie zostanie ostatecznie przesądzony.

Według wspólnego komunikatu turecko-amerykańskiego, oba kraje „zdecydowanie sprzeciwiają się faktom dokonanym” i „zmianom demograficznym” w północnej części Syrii, tj. przeciw autonomii kurdyjskiej i „ekspansji” YPG w regionie. Stany Zjednoczone i Turcja zgadzają się odtąd, że mają „wspólne cele” w Syrii i postanawiają, że będą „działać razem”.

Rex Tillerson. pixabay

Tillerson powtórzył przy okazji, że jego kraj oczekuje od Turcji „umiarkowania” w czasie jej napaści na Afrin, co w języku dyplomatycznym oznacza ostateczną zgodę USA na likwidację obecności YPG w syryjskiej enklawie. Wczoraj wieczorem Tillerson długo rozmawiał z prezydentem Turcji Recepem Erdoganem na ten temat.

Nowa zgoda turecko-amerykańska nie przesądziła jeszcze, co będzie z resztą kurdyjskiej autonomii po wschodniej stronie Eufratu. Amerykanie ciągle potrzebują Kurdów na wschodzie Syrii, gdzie dążą do pełnego zajęcia tamtejszych pól naftowych. Wojska obu krajów – USA i Turcji – przebywają na teranie Syrii z pogwałceniem prawa międzynarodowego.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…