Minister spraw zagranicznych Rosji zakończył swoją oficjalną wizytę w USA. „Nic się nie stało” można by zanucić. Żałosnej pikanterii spotkaniu Ławorwa z Trumpem dodały jedynie amerykańskie media.
Obie strony wyraziły urzędowe zadowolenie. Po tym, jak Ławrow przeprowadził spotkanie z prezydentem USA i sekretarzem stanu Rexem Tillersonem powiedział dziennikarzom jedynie, że jest ukontentowany rozmowami, jednak szybko dodał, że „jest o wiele zbyt wcześnie, by można mówić o czymkolwiek konkretnym”, co rozumieć należy jako „niczego w zasadzie nie ustaliliśmy, ale było miło”. Szybko przecięte zostały też spekulacje, jakoby Ławrow miał wystąpić w roli emisariusza Władimira Putina i przekazać jakieś sekretne niemal przesłanie Donaldowi Trumpowi. Kategorycznie zaprzeczyli temu zarówno Jurij Uszakow, doradca Putina ds. międzynarodowych oraz Dmitrij Pjeskow – rzecznik prasowy Kremla.
Wiadomo jedynie, że potwierdzono, iż Władimir Putin i Donald Trump spotkają się osobiście podczas szczytu G20 w Moskwie. Media zarówno w USA, jak i w Rosji podały informację, iż przedmiotem rozmów Ławrowa z Tillersonem było prawidłowe wypełnianie porozumień mińskich dot. Ukrainy. Mówi się o „umiarkowanym optymizmie”.
Observation: The world is getting almost all of its news about the US president today from the Russian gov’t and Russian state media.
— Micah Grimes (@MicahGrimes) May 10, 2017
Wzmożenia doznały amerykańskie media, które w dniu spotkania rosyjskiego dyplomaty nr 1 z prezydentem USA wszczęły niesłychany rejwach rozpowszechniając twierdzenie, jakoby Donald Trump zaprosił jedynie rosyjskich dziennikarzy do Białego Domu, a amerykańskim miał tego zabronić. Tymczasem żadni dziennikarze nie brali udziału w rozmowach, do słynnego od czasów Billa Clintona gabinetu owalnego zaproszono jedynie dwóch fotografów – rosyjskiego i amerykańskiego. Na Twitterze tymczasem rozegrała się niesłychana histeria. Amerykańscy dziennikarze wypisywali obłędne teorie spiskowe, a gazeta the „Washinton Post”, która – przpomnijmy – kilka razy musiała przepraszać za swoją rusofobiczną nadgorliwość i publikowanie totalnej nieprawdy, napisała, że wysłannik agencji TASS, który był fotografem rosyjskiej strony, przekraczając próg Białego Domu „stworzył zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych”.