Czym grozi zamach na sądownictwo i demontaż liberalnej demokracji w wykonaniu PiS? Czy zwolennicy i aktywiści lewicy powinni przyłączać się do protestów pod sztandarami organizacji, które nie mają z samą lewicą wiele wspólnego – nie tylko w tej sprawie? W niedzielę odpowiedzi na te pytania poszukiwali uczestnicy debaty zorganizowanej przez Strajk.eu oraz warszawskie Społeczne Forum Wymiany Myśli.
Piotr Szumlewicz, przewodniczący OPZZ Mazowsze, Jakub Kocjan, działacz Akcji Demokracja, Radosław Czarnecki z wrocławskiego Społecznego Forum Wymiany Myśli oraz publicysta Strajk.eu Paweł Jaworski zgadzali się w sprawie podstawowej – działań PiS wymierzonych w sądy nie sposób oceniać pozytywnie. Jednak już kwestia tego, w jaki sposób należałoby bronić sądów, a w przyszłości sprzeciwiać się kolejnym atakom na instytucje liberalnej demokracji, budziła kontrowersje.
– Tak, powinniśmy protestować pod sądami – nie miał wątpliwości Piotr Szumlewicz, przewodniczący OPZZ Mazowsze. Działacz związkowy podnosił, iż można wskazać szereg orzeczeń Sądu Najwyższego korzystnych dla pracowników i związkowców, piętnujących nadużycia i łamanie prawa w wykonaniu pracodawców czy zarządów państwowych spółek. Szumlewicz argumentował, że w sądach podporządkowanych władzy takie sprawy zawsze będą rozstrzygane na korzyść strony związanej z rządem (np. powołanego za rządów PiS członka zarządu państwowej spółki, prawicowego radnego itp.), toteż w obronie sądownictwa lewica powinna brać udział niezależnie od tego, co myśli o innych organizacjach angażujących się w tę obronę.
Również Jakub Kocjan, działacz Studenckiego Komitetu Antyfaszystowskiego i współorganizator działań Akcji Demokracja w obronie sądów przekonywał, iż zamach na trójpodział władzy nie może pozostać bez odpowiedzi ze strony lewicy. W jego ocenie każda liberalna demokracja, nawet, gdy u władzy są neoliberałowie, co prowadzi do zaniedbywania i ignorowania potrzeb znacznej części społeczeństwa, jest lepsza niż prawicowy autorytaryzm budowany przez PiS. Aktywista starał się również podważyć stereotyp, wedle którego to PO czy Nowoczesna przewodziły ostatnim protestom w sprawie sądów, przypominając, że inicjatywy takie jak Akcja Demokracja mają bardziej progresywny charakter i to one mobilizowały największą liczbę niezadowolonych z działań PiS.
Podobnie Paweł Jaworski argumentował, rozwijając myśli z eseju opublikowanego wcześniej na Strajku.eu, że dla lewicy nastał czas długiego marszu. Odpowiedzią na demontaż liberalnej demokracji nie może być nawoływanie do powrotu do III RP, ale zaproponowanie nowego, bardziej inkluzywnego, równościowego modelu. Publicysta zwrócił przy tym uwagę na fakt, że demontaż sądownictwa wcale nie cieszył się masowym poparciem społeczeństwa – to inne czynniki decydują o wysokich notowaniach PiS. A przekonanie o tym, że PiS jest partią prospołeczną, broniącą zwykłych ludzi, niedługo może stać się nieaktualne.
Zebrani na sali słuchacze również podjęli wątek przyszłej strategii lewicy i jej relacji z innymi siłami obecnymi na polskiej scenie politycznej. Zdecydowanie niechętnie odnoszono się do perspektywy współpracy socjalistów i socjaldemokratów z Platformą Obywatelską i siłami jej pokrewnymi – padały głosy, że między PO a PiS nie ma jakościowej różnicy i mamy do czynienia ze zwykłą walką o władzę, wpływy, obsadzanie urzędów, natomiast łamanie demokracji miało miejsce już pod rządami PO. W dyskusji padła również sugestia, by lewica szukała raczej dróg współpracy z PiS, jako partią, która wprowadziła przełomowe programy społeczne takie jak 500+. Tę sugestię paneliści stanowczo odrzucili, uznając, że nawet jeśli przyjąć, że PiS to nie neoliberałowie, a chadecy bliscy podobnym partiom np. we Włoszech, to i tak trudno dostrzec płaszczyzny, na których mogliby długofalowo porozumieć się z lewicą.
Nie zabrakło gorzkiej refleksji nad możliwościami mobilizacyjnymi lewicy – prowadzi ona wiele dyskusji, zgadza się co do potrzeby tworzenia nowej polityki czy pracy u podstaw, potem jednak albo tej pracy realnie nie podejmuje, albo popełnia wciąż te same błędy… Jeśli to się nie zmieni, głos socjalistów i socjaldemokratów nie będzie słyszalny ani w dyskusji o sądach, ani w żadnym innym sporze, których w przyszłości będzie jeszcze wiele.