Site icon Portal informacyjny STRAJK

Lewica do premiera: niech sam pan sobie obetnie pensję! Tarcza 4.0 tylko nieznacznie poprawiona w Sejmie

Flickr

Wygląda na to, że rząd znowu sprawdzał, na ile może sobie pozwolić, wrzucając do pierwszej wersji „tarczy antykryzysowej 4.0” zapis otwierający drogę do masowych zwolnień w sektorze publicznym. W parlamencie wniesiona została autopoprawka. Jeden – i tylko jeden – antyspołeczny zapis został częściowo skorygowany.

Częściowo, bo rząd nie tyle zobowiązał się do ratowania miejsc pracy w budżetówce – co byłoby całkiem na miejscu, skoro tyle jest mowy o ratowaniu firm – co ograniczył katalog podmiotów, które mogą, powołując się na koronawirusa, redukować zatrudnienie. W pierwotnej wersji tarczy z numerem 4 zwalniać mogły wszystkie „jednostki sektora finansów publicznych”, od administracji, poprzez szkoły i uniwersytety, sądy po samorządowe instytucje kultury, a nawet zakłady opieki zdrowotnej.

Po autopoprawce rząd zachował dla siebie prawo zarządzania zwolnień w instytucjach gospodarki budżetowej, funduszach celowych, Narodowym Funduszu Zdrowia, agencjach wykonawczych, ZUS-ie i KRUS-ie. W innych instytucjach sektora publicznego, w tym samorządowych, na razie nie będzie mógł zadekretować redukcji. W urzędach będzie natomiast możliwe przesuwanie pracowników do wykonywania zupełnie innych obowiązków niż te, które przewidują ich umowy o pracę.

Bez zasadniczych zmian pozostały inne zapisy tarczy, które oburzyły organizacje pracownicze i związkowe. Przedsiębiorca w imię ratowania firmy, jeśli jej obroty odpowiednio poważnie spadną, nadal będzie mógł obniżyć płace o połowę, a czas pracy o 20 proc., nawet na rok. Jedynym warunkiem będzie utrzymanie płac powyżej płacy minimalnej. Również to pracodawca zdecyduje o terminie wykorzystania zaległego urlopu. Przedsiębiorcy nie będą również musieli przestrzegać części postanowień układów zbiorowych i/lub zakładowych regulaminów wynagradzania, jeśli zakładały np. wyższe od ustawowych kwoty odpisów podstawowych dla osób niepełnosprawnych czy emerytów i rencistów. Fundusz Świadczeń Socjalnych będzie mógł zostać zamrożony całkowicie; w tym akurat punkcie potrzebna będzie zgoda reprezentacji pracowników.

Protest przeciwko kolejnemu uderzeniu w pracowników wystosowały związki zawodowe: Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, Inicjatywa Pracownicza, Federacja Związków Zawodowych Maszynistów Kolejowych, Związkowa Alternatywa, a nawet przychylna rządowi i skłonna do ustępstw NSZZ Solidarność. Z kolei – dlaczego nas to nie dziwi? – zadowoleni z projektu są Pracodawcy RP oraz Federacja Przedsiębiorców Polskich.

Przeciwko tarczy 4.0 w Sejmie wypowiadali się również parlamentarzyści Lewicy. Oni oraz posłowie KO byli za odrzuceniem rządowego projektu.

– To nie jest żadna ustawa antykryzysowa, to ustawa, która w praktyce oznacza ruinę dla tysięcy polskich rodzin – krytykował pomysły PiS Adrian Zandberg. – Zmieniacie prawo tak, żeby wyrzucenie ludzi z pracy się opłacało. To, niestety, jest jedyny pomysł, jaki macie na radzenie sobie z kryzysem – zabrać pracownikom – podsumował.

Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz upierała się, że przepisy tarczy są „prozatrudnieniowe”. Przyznała, że faktycznie ustawa otwiera drogę do radykalnych obniżek pensji, ale przekonywała, że może się tak stać tylko w ściśle określonych przypadkach.

Kandydat Lewicy na prezydenta, Robert Biedroń, zachęcił członków rządu, by sami dali dobry przykład i obcięli swoje zarobki.

– Panie premierze, jeżeli pan proponuje cięcia w pensjach pracowniczych, jeżeli pan wypycha kolejne grupy zawodowe na ubóstwo, to ja mam dla pana propozycję: niech pan zacznie od siebie, niech pan, wzorem innych premierów na świecie, obniży sobie i swoim ministrom – powiedział. – Jeżeli pan chce sprawdzić, jak to jest, kiedy nie ma na zapłacenie rachunków, kiedy nie ma pieniędzy na wysłanie dziecka do szkoły, kiedy nie ma na zapłacenie czynszu – niech pan zacznie od siebie – zaapelował europoseł.

Exit mobile version