Od ubiegłej soboty, tj. od libijskiej konferencji pokojowej w Berlinie, która trwałego pokoju nie przyniosła, armia tzw. rządu wschodniego Libii, pod przywództwem marszałka Chalify Haftara blokuje eksport ropy, co zaczyna być odczuwalne na rynkach paliwowych. Ambasada Stanów Zjednoczonych w Trypolisie wezwała więc NOC (libijski koncern naftowy) do „natychmiastowego” podjęcia wydobycia i eksportu.
Według władz imperium amerykańskiego, które z powodów politycznych zablokowały już eksport ropy irańskiej i wenezuelskiej, blokada eksportu ropy libijskiej przejmuje je „głęboką troską o los narodu libijskiego”, który może z tego powodu mieć do czynienia z „nowymi cierpieniami”. Naturalnie nikt w Libii i nawet poza nią nie wierzy w oficjalny powód amerykańskiej „troski”: USA w 2011 r. wraz z Francją i innymi krajami napadły w ramach NATO na Libię doprowadzając ten kraj do skrajnego chaosu i biedy, a jedyne czym się przejmowały mimo tej tragedii, był właśnie stały eksport ropy.
Perturbacje na rynku ropy i spodziewany teraz wzrost cen paliw są wynikiem blokady, którą założyli wyjątkowo nie Amerykanie, a ich cichy libijski sojusznik marszałek Haftar, który chce w ten sposób wywrzeć na imperium nacisk, by wpłynął na swego innego, oficjalnego sojusznika – członka NATO Turcję. Turecki prezydent Erdogan postanowił niedawno mocno wejść do libijskiej gry wysyłając tam wojskową pomoc oficjalnemu, tzw. zachodniemu rządowi Libii z siedzibą w Trypolisie, zwalczanemu przez Haftara. USA, zamiast próby rozwiązania tego problemu (który bez wątpienia przedłuży wojnę), znowu dały wyraz troski o zachodnie rynki.
Siły wojskowe wschodniego rządu z Benghazi blokują od soboty wszystkie portowe terminale naftowe środkowego i wschodniego wybrzeża Libii. Nakazały też wstrzymanie wydobycia ze złóż, które kontroluje, a kontroluje zdecydowaną większość libijskich pól naftowych. Na razie nie powoduje to szczególnej paniki – Arabia Saudyjska zgodziła się na prośbę Amerykanów zwiększyć wydobycie, by załatać braki, lecz przedłużanie się blokady może doprowadzić do strat zachodnich koncernów paliwowych, które odbiją się na ich klientach, co w efekcie pogłębi spowolnienie gospodarcze na świecie.