Jednym z niezbywalnych elementów prawicowego dyskursu w Polsce są wyklęci bohaterowie – wyklęci mogą być żołnierze, strzelający do bezbronnych białoruskich chłopów albo publicyści poczytnych gazet z okrągłymi sumkami na koncie, bez mrugnięcia okiem i na zawołanie wpisujący się w dominującą akurat narrację. Ostatnio gwiazdą została Maria Kołakowska, córka trójmiejskiej radnej PiS, którą zatrzymano podczas blokowania legalnego Marszu Równości. Za wyklętą Marysią ponoć już wstawił się minister Błaszczyk.
Prawicowa niepokorność, w której mieszczą się prorządowi dziennikarze i rodziny partyjnych działaczy, nie poddaje się zwykłemu stopniowaniu. Nie trzeba nie sprzyjać czy też nie być związanym z panującą władzą, żeby być buntownikiem; nie trzeba też w żaden sposób ucierpieć, żeby uchodzić za represjonowanego. Można prezentować agendę idealnie wpisującą się w mainstream – jak choćby podwórkowy rasizm czy tępa homofobia. Wystarczy być patriotą (a znajdźcie mi wśród bohaterów polskiej sceny polityczno-medialnej osobę, która wyprze się miłości do ojczyzny), katolikiem (katolicyzm wyznaje według badań 94 proc. społeczeństwa) i nie lubić poprzedniej władzy. Oczywiście, ci którzy ją lubią, równie chętnie czerpią z wzorca niepokornego dysydenta i równie chętnie, jak pisał poeta, szarpią naród deklinacją, ale – przy całym dystansie – ci są chociaż naprawdę w opozycji. W wydaniu obozu propisowskiego dalsze dmuchanie w wyklęty balonik wygląda coraz śmieszniej.
Tymczasem prawdziwych buntowników i ofiar systemu w Polsce nie brakuje. Dzisiaj rebeliantkami zostały pielęgniarki z Centrum Zdrowia Dziecka. Rozpoczęły strajk, protestując przeciwko głodowym pensjom, ze względu na które w szpitalu po prostu brakuje personelu; według słów protestujących w tej chwili mowa o około 70 pielęgniarskich wakatach. Oznacza to, że bezpieczeństwo pacjentów – a więc potencjalnie nasze – jest zagrożone. Kobiety ryzykują posadą, liberalne media wylewają na nie kolejne wiadra pomyj za nieodpowiedzialną formę protestu. Z jakiegoś powodu portal „Niezależna.pl” głucho o nich milczy, a „wPolityce.pl” zdobyła się jedynie na krótką notkę.