W niemieckim mieście od czwartku odbywają się demonstracje przeciwko wysokim czynszom i nielegalnym eksmisjom. Wczoraj wieczorem pod hasłem „Połączmy siły na rzecz solidarnego sąsiedztwa” przemaszerowało kilkaset osób. Dochodzi do starć manifestantów z policją.
Protesty są reakcją na usunięcie przez policję osób, które zajmowały dwa pustostany w dzielnicy Connewitz. Eksmisja została przeprowadzona nielegalnie, lokatorzy zostali po prostu wyrzuceni na bruk. W odpowiedzi aktywiści zajmujący się walką o prawo do tanich mieszkań zorganizowali demonstrację, która przerodziła się w konfrontacje z siłami porządkowymi.
Tłum obrzucił funkcjonariuszy kamieniami, kostką brukową oraz butelkami. Ośmiu z nich zostało lekko rannych. Uszkodzono też sześć radiowozów i wiele zaparkowanych na ulicach samochodów. Dwa pojazdy policyjne zderzyły się w piątkową noc po obrzuceniu ich w trakcie jazdy gradem kamieni. Barykady z podpalonych śmieci sparaliżowały komunikację. Policja użyła gazu łzawiącego.
Zajścia potępił burmistrz Lipska Burkhard Jung (SPD), którego zdaniem gwałtowny przebieg protestów zniweczy proces dialogu społecznego i nie przybliża do osiągnięcia porozumienia. Włodarz nie potępił nielegalnej eksmisji.
W podobnym tonie wypowiedziała się posłanka Zielonych do Bundestagu Monika Lazar, która zaapelowała na Twitterze, że przemoc nie stanowi rozwiązania i jest szkodliwa dla debaty na temat przystępnych czynszów. Podkreśliła, że Zieloni ostro potępiają „rzucanie kamieniami oraz płonące barykady”. Jak dodała, przekazując oświadczenie jej partii, „część demonstrujących niosła ważny apel, by zapobiegać pustostanom w mieście, tworzyć mieszkania z rozsądnymi opłatami oraz by organizować wspólne przestrzenie społeczno-kulturalne. Tymczasem właśnie oddano im niedźwiedzią przysługę”.
Lipsk, podobnie jak inne duże niemieckie miasta, zmaga się z problemem rosnących czynszów, eksmisji, niewystarczającej liczby mieszkań, a także spekulacji pustostanami.