Litwa będzie mieć nową głowę państwa i w żadnym wypadku nie będzie to polityk prospołeczny – to dwie rzeczy, które można było bez wątpienia powiedzieć jeszcze przed wyborami prezydenckimi w tym kraju. Podczas kampanii wyborczej dyskutowano jednak na tematy, którymi powinna zajmować się lewica: o nierównościach społecznych i ogromnej skali ubóstwa.

– Obywatele pragną sprawiedliwości społecznej. Poszukują kandydata, który mógłby ograniczyć obecną polaryzację – powiedział Agencji France Presse Donatas Puslys, analityk z Vilnius Policy Analysis Institute. Mógłby dodać, że poszukują na ślepo, bo na scenie politycznej Litwy próżno szukać konsekwentnej, gotowej mierzyć się z tymi problemami lewicy. Partia Socjaldemokratyczna, uzyskująca w ostatnich wyborach wyniki rzędu kilkunastu procent, niestety w praktyce swojego działania bardziej przypomina polskie SLD niż bojowników o sprawiedliwe społeczeństwo.

W drugiej turze zmierzy się zatem konserwatystka Ingrida Šimonytė (31,35 proc. głosów) i konserwatysta Gitanas Nausėda (31,16 proc.). Jakie są między nimi różnice? Zwycięska polityczka ma poparcie chadeckiego Związku Ojczyźnianego (obecnie w parlamentarnej opozycji) i jest uważana za kontynuatorkę linii odchodzącej prezydent Dalii Grybauskaite. Jej kontrkandydat startował jako niezależny.

Rywale nie zawdzięczają swojego wyniku mówieniu o dobrodziejstwach wolnego rynku czy naturalnych społecznych podziałach. Wręcz przeciwnie – Šimonytė, z wykształcenia finansistka, w trakcie kampanii przekonywała, że będzie w stanie współtworzyć nowy model społeczny, jaki przyczyni się do niwelowania nierówności. Chociaż jej elektorat stanowili najlepiej sytuowani na Litwie mieszkańcy największych miast (Wilna i Kowna), starała się sięgać również po mniej zamożnych, przekonując, że jest ekspertką w dziedzinie zarządzania, a nie amatorką, jak konkurencja. Nauseda również mówił wiele o zgodzie, szukaniu porozumienia między walczącymi ugrupowaniami, a nawet o budowaniu państwa dobrobytu. Pewne punkty zdobył również dzięki temu, że jest osobą spoza świata polityki (wcześniej pracował w bankowości) i mógł przekonywać, że nie ma nic wspólnego z utrwalonymi nieformalnymi układami.

Jako rzecznik elektoratu wykluczonego, uboższego i zawodzonego przez establishment starał się wystąpić również premier Saulius Skvernelis ze Związku Zielonych i Rolników, który ma w swoim programie pewne równościowe akcenty i, nieźle oceniany, rządzi od 2016 r. Wystarczyło to jednak tylko do zdobycia 19,7 proc., głównie poza największymi miastami. Wobec porażki Skvernelis ma zamiar podać się do dymisji.

Litwa należy do państw UE, gdzie nierówności społeczne należą do ostrych, a odsetek żyjących w ubóstwie mieszkańców jest niepokojący: osób skrajnie biednych jest niewiele, ale już dotkniętych ubóstwem umiarkowanym – nieco ponad 20 proc. populacji. Jest to problem zwłaszcza na terenach wiejskich, najmocniej dotkniętych przez transformację lat 90. Skala zjawiska byłaby jeszcze większa, gdyby nie to, że nie widząc dla siebie perspektyw Litwini na wielką skalę emigrują.

patronite
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…