Site icon Portal informacyjny STRAJK

Łódź: pielęgniarki nierówno traktowane

Protest pielegniarek brutto/youtube.com

W jednym z łódzkich szpitali sytuacja lada moment może stać się zupełnie dramatyczna – chorymi nie będzie miał się kto opiekować.

Sprawa dotyczy szpitala im. Biegańskiego. To szpital zakaźny, do którego trafiają chorzy zakażeni koronawirusem. W ciągu ostatniej doby w województwie łódzkim odnotowano 43 nowe przypadki. Praca personelu medycznego jest, ze względu na dodatkowe wymogi związane z pandemia, niesłychanie wyczerpująca. Pielęgniarki są obciążone do granic możliwości, zatem duża część z nich odeszła na zwolnienia lekarskie. Sytuacja ta doprowadziła do tego, że jeden z oddziałów z chorymi, trzeba było zamknąć, a pacjentów przenieść na inny oddział, gdzie pielęgniarki jeszcze są.

Problem polega na tym, że, według słów przewodniczącego Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych regionu łódzkiego Zdzisława Bujasa, to nie jest kwestia odmowy opiekowania się ludźmi w potrzebie powodowana strachem, ale dojście przez pielęgniarki do granic fizycznej wydolności podczas opieki nad chorymi. Cytowana przez jedną z gazet pielęgniarka mówi: „w tych kombinezonach jest potwornie gorąco, nie można zjeść ani skorzystać z toalety. Pacjentów w ciężkim stanie jest wielu, szczególnie po tym, jak przywieziono do nas podopiecznych DPS-ów. To są często obłożnie chorzy, starsi ludzie, którzy wymagają pampersowania. Praca jest bardzo trudna i wyczerpująca. Tu się pielęgniarki ze zmęczenia na nogach słaniają”.

Poza fizycznym zmęczeniem do głosu dochodzi też poczucie głębokiej niesprawiedliwości. Lekarzom za godzinę pracy przy chorych zakażonych wirusem obiecano 150 zł dodatkowo, podczas gdy pielęgniarkom zaproponowano zaledwie 15 zł dodatku. To budzi w nich głęboki sprzeciw i poczucie głębokich nierówności. Oczekuje się, że po majowych świętach jeszcze więcej pielęgniarek pójdzie na zwolnienie.

Dyrekcja szpitala zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą, a w razie potrzeby sięgną po pielęgniarki oddelegowane z innych placówek. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że są to tylko doraźne ruchy. Nikt, ani w resorcie zdrowia, ani we władzach samorządowych nie podjął próby systemowego uporządkowania wynagradzania lekarzy i pielęgniarek za pracę na pierwszej linii wojny z koronawirusem.

Exit mobile version