Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ludzie ze zbędnej tabelki

Fotografia J. Samolińskiej

Justyna Samolińska, foto: Bojan Stanisławski

Fabryka wódek w Łańcucie, niewielkim miasteczku na Podkarpaciu, funkcjonuje od 250 lat. Osiąga dobre wyniki finansowe, 159 zatrudnionych pracuje na dwie zmiany – warunki, dzięki dobremu uzwiązkowieniu, są stosunkowo godne. Teraz 130 z nich ma zostać zwolnionych – nie dlatego, że przynosili straty; nie dlatego, że źle pracowali, albo że francuski inwestor, firma MSBW, ma jakieś problemy finansowe. Dzieje się tak w wyniku „optymalizacji kosztów”. Na bruku wyląduje 130 osób. Produkcja ma zostać przeniesiona do drugiego zakładu, w Starogardzie Gdańskim. Łańcuckiego zakładu właściciel nie chce sprzedać; stanowiłby bowiem wówczas całkiem prężną konkurencję.

Bezrobocie w powiecie łańcuckim wynosi 18 proc. i jest wyższe niż średnia w województwie; Podkarpacie jest też jednym z najbiedniejszych regionów w kraju. Wśród 130 zwalnianych osób (29 ma znaleźć pracę w otwieranej destylarni) są ludzie w wieku przedemerytalnym; niektórzy z nich pracowali w fabryce wódek całe życie. Szanse na znalezienie sobie innej pracy mają nikłe. Przez następny rok będą dostawać groszowy (coraz niższy) zasiłek, potem i on zniknie. Czeka ich – po latach ciężkiej pracy – nędza i upokorzenie. Młodsi wyjadą – wykwalifikowany robotnik pewnie sobie poradzi. Liczba mieszkańców 18-tysięcznego Łańcuta znowu spadnie, czyjaś matka zostanie na starość bez opieki, ktoś będzie widział syna raz na pół roku. Spadną obroty w lokalnym sklepie spożywczym i u kosmetyczki, paradoksalnie wzrosną pewnie w monopolowym. Kolejny zakład pracy, który przeżył PRL i ostał się transformacyjnej zawierusze, który coś znaczył dla ludzi w nim zatrudnionych, dla miasta, dla regionu – przestanie istnieć; kolejnym kilkuset osobom odbierze się nie tylko pieniądze i pracę, ale i godność.

Związkowcy, w większości zrzeszeni w „Solidarności”, którzy po swojej stronie mają lokalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości, walczą – nie chcą oddać fabryki, nie chcą pozwolić na upadek. Przyjeżdżają do Warszawy, kręcą syrenami i żądają elementarnego szacunku wobec załogi. Dla francuskiego inwestora – który zresztą prawdopodobnie ani trochę nie boi się wuwuzel i okrzyków (pamiętajmy, jak walczą związkowcy znad Sekwany) są liczbami w tabeli, które po prostu opłaca się wykreślić.

„Kapitalizm to zaskakujące założenie, że najbardziej niegodziwi ludzie, kierowani najbardziej niegodziwymi motywami, w jakiś sposób stworzą nam świat najlepszy z możliwych” – nie znam autora tego pięknego cytatu, ale patrząc na zadowolonych z siebie eleganckich panów z MSBW, trudno odmówić mu słuszności.

Exit mobile version