Jednoosobowa sala, nowoczesne łóżko, szczególna opieka. W takich warunkach przebywa w szpitalu matka prominentnej członkini Platformy Obywatelskiej. „Pacjentka ma prawo do intymności” – tak tłumaczy ten przypadek dyrektor placówki.
Rzecz ma miejsce w Szpitalu Specjalistycznym im. Szymona Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej. Do lecznicy trafiła matka pełnomocniczki rządu do spraw ustawy o zdrowiu publicznym, Beaty Małeckiej-Libery. Dyrekcja szpitala zapewniła jej warunki, o których zwykli pacjenci mogą co najwyżej pomarzyć. Sześciosobowa na co dzień sala została na wieść o przyjęciu znaczącej persony błyskawicznie opróżniona z przebywających w niej pacjentów, którzy zostali upchnięci po innych pomieszczeniach.
Dziennikarze „Faktu” ustalili, że pacjentka dysponuje nowoczesnym łóżkiem marki Centuris Bed, a tuż przy jej pokoju mieści się całodobowa dyżurka pielęgniarek. Pacjenci widzą, że w publicznej placówce znajduje się osoba, której zapewniane są preferencyjne warunki. – To nie w porządku, wszyscy powinniśmy być traktowali tak samo. To, że ktoś ma wysoko postawionego znajomego czy członka rodziny nie powinno mieć żadnego znaczenia. To państwowy szpital w końcu – mówi jedna z rozgoryczonych pacjentek.
Małecka-Libera zapytana przez dziennikarzy o sprawę swojej matki odburknęła zdawkowo: – Nie róbcie z tego sensacji, moja mama jest chora. Arogancją popisał się również dyrektor szpitala Zbigniew Grzywnowicz. – Pacjentka ma prawo do intymności oraz prywatności i dlatego leży sama na sali – powiedział reporterom „Faktu”.