Aktywiści środowisk LGBT, którzy zebrali się na konferencji w hotelu „Dniestr”, zostali ewakuowani i wywiezieni z miasta po telefonicznej groźbie, że na miejscu jest bomba.
Poza tym przed hotelem pojawiło się około 100 (zaś według innych źródeł – 300) zamaskowanych wandali, którzy obrzucili autobusy z ewakuowanymi kamieniami i petardami. Wznosili okrzyki „Sieg Heil!”, „Nich żyje Hitler!” i wyciągali ręce w faszystowskim pozdrowieniu. Wcześniej władze Lwowa na podstawie wyroku sądu zakazały planowanej demonstracji mniejszości seksualnych, która miała odbyć się zaraz po konferencji w centrum miasta, przed gmachem opery. Zakaz spowodowany był faktem, że demonstracje w tym samym miejscu i czasie zapowiedzieli również skrajni nacjonaliści z organizacji Prawy Sektor, Biały Młot, „Oddziałów Ochotniczych”, „Ochotniczego Ruchu OUN” i im podobnych.
Mer Lwowa, Andrij Sadowy, wyraził na swojej stronie na Facebooku ubolewanie, że doszło do uszczerbku reputacji miasta. Ubolewanie wyrazili także ambasador USA i minister spraw zagranicznych Ukrainy. Jednocześnie Sadowy i minister polityki informacyjnej Jurij Stec wyrazili przekonanie, że lwowska akcja prawicowych radykałów to prowokacja przygotowana i zrealizowana według zagranicznego scenariusza. Obu politykom w domyśle chodzi oczywiście o Rosję, co oznaczałoby, że prawicowy radykalizm ukraiński jest kierowany przez rosyjskie służby.