Site icon Portal informacyjny STRAJK

Mam dylemat

Nie umiem zmierzyć ogromu ksenofobii. Być może należałoby tu zastosować jakiś nowatorski system miar i wag wypowiedzi. Bo osobiście nie potrafię rozstrzygnąć, do kogo powinien powędrować laur obrzydliwości: do profesor Środy czy do mojego stałego ulubieńca redaktora Ziemkiewicza?

Pierwsza ubolewa, jak to jej ukochane miasto stołeczne przyjechali rozwalać „obcy”. Nazjeżdżali się autokarami i dalejże kurwami rzucać, przestrzeń publiczną swoją obecnością kalać, farbowanego lisa z Opola wspierać. Prof. Środa wraz z panem z warzywniaka złożyła więc przysięgę, że stać będzie na straży zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego, posła wybranego z Krakowa, reprezentanta prawdziwej Warszawy.

Oburzył się na to Rafał Ziemkiewicz, że w godność PiSowca się tu bezczelnie w tym obywatelskim warzywniaku bije. „Znaczy – pisowcy, wiocha, to jak czarnuchy, gudłaje czy inne ciapate? A pani profesor rozanielona! I to jest cała prawda o polskiej lewicy: zwykłe ksenofobiczne i nietolerancyjne prymitywy, a ideowa nadbudowa to tylko pic i lakier na buraku” – zatrząsł się obrońca przybyszów z dalekich krain, doktor habilitowany filozofii Kalego.

No bo gdzie mu tutaj jakaś paniusia z ksenofobią na Polaka, do swojskiej konserwy będzie wyskakiwać. „Czarnuchy, gudłaje czy inne ciapate” do naszego wybranego ludu przyrównywać, tfu! Bo przecież wiadomo, że ksenofobia prawaków jest uzasadniona, słuszna i zbawienna, a ksenofobia lewaków haniebna. To, co zaprezentował tą oraz poprzednimi wypowiedziami red. Ziemkiewicz („to najeźdźcy, nie uchodźcy”; sugestie, że przyjęcie kwot równa się „gwałt”), oraz to co zaprezentowało w ostatnim wyborczym spocie Prawo i Sprawiedliwość – tylko tę tezę potwierdza. Jak koalicja straszy obcymi, to jest to „zdrowy rozsądek” i „troska o bezpieczeństwo”, a jak opozycja straszy obcymi, to jest to „pic i lakier na buraku”. Tymczasem po jednej i po drugiej stronie muru ciągną się niezmierzone pola buraczanej pogardy.

W tej kampanii padło, mam wrażenie, rekordowo wiele słów i stwierdzeń opierających się wyłącznie na wzajemnym szczuciu dwóch obozów. Prywatne konsekwencje tego publicznego szczucia ponoszą jednak zawsze najzwyczajniejsi ludzie, pragnący najzwyczajniej żyć.

Konsekwencje szczucia na poziomie lokalnym ponosić będą osoby przyjezdne spoza metropolii, nie posiadające legitymacji podpisanej przez Warsa i Sawę. Będą wiecznie musieli tłumaczyć się tym z Kartą Najprawdziwszego Warszawiaka, że nie są już od dłuższego czasu przywiązani do ziemi jak pańszczyźniani chłopi. Konsekwencje szczucia na poziomie narodowym będą natomiast ponosić Ukraińcy, których będzie się zostawiać w krzakach jak zasłabną, będą ponosić studenci i naukowcy z krajów arabskich, albo ciemnoskórzy z obco brzmiącymi nazwiskami płacący podatki w polskich urzędach, ale bojący się przejechać dwa przystanki polskim tramwajem. Oni z kolei będą musieli wiecznie tłumaczyć się posiadaczom Karty Najprawdziwszego Polaka, że nie są hordami najeźdźców, nie są też kompletnie zainteresowani „zalewaniem” sobą naszych ulic ani obcinaniem głów. Niech ta kampania się już, kurwa, wreszcie skończy.

Niezorientowanym wyjaśniam, że klnę z rozmysłem, jak to ma w zwyczaju wrogi element napływowy. Nie przyjechałam wprawdzie do Warszawy autokarem w 2018 tylko parę lat wcześniej pociągiem, ale słoiki wożę do dziś z prowincji w tę i we w tę. Albo nawet nazad.

Exit mobile version