Na tydzień przed oficjalnym ogłoszeniem do mediów wyciekł tekst Manifestu wyborczego Partii Pracy pod przewodnictwem Jeremy’ego Corbyna. Ponieważ tekst, zatytułowany For the many not the few (Dla wszystkich, nie dla nielicznych) wyciekł do prawicowego „The Telegraph” i od dawna jawnie anty-Corbynowskiej BBC, wyciek jest być może kolejnym epizodem „wojny domowej” w szeregach Labour Party, kolejną świnią podłożoną Corbynowi przez blairystowskie skrzydło partii. Uważa się, że głównym autorem 43-stronicowego dokumentu jest Seumas Milne, były publicysta m. in. „The Guardian”, odpowiedzialny w sztabie Corbyna za komunikację.
O ile sam wyciek przed oficjalnym ogłoszeniem ostatecznego kształtu dokumentu jest dla partii wizerunkowym obciachem, a „The Telegraph” opatrzył swoje rewelacje złowrogimi komentarzami o tym, że Corbyn „zabierze kraj z powrotem do lat 70.”, to już sam tekst Manifestu bynajmniej nie musi zaszkodzić Labour. Właśnie dlatego jest przedmiotem takiego ataku. Jeśli zostanie przez Brytyjczyków uważnie przeczytany, może znacząco podnieść szanse Labour w wyborach.
Autorzy tekstu wyszli z założenia, że jak długo na czele Labour stoi socjalista z prawdziwego zdarzenia, wielkie korporacyjne media będą jej nieprzychylne i nic tego nie zmieni, dlatego w zasadzie zrezygnowali z prób przypodobania się im, stawiając raczej na mocny przekaz, który będzie szukał społecznego poparcia z dala od mediów głównego nurtu, za to np. za pośrednictwem mediów społecznościowych, które są prawdziwą przestrzenią komunikacji zwolenników Corbyna.
Partia zamierza zrenacjonalizować nie tylko koleje – o tym Corbyn mówił od dawna – ale także pocztę (Royal Mail, sprywatyzowaną przez rząd Davida Camerona) i sektor energetyczny. Choć w Polsce brzmi to jak bluźnierstwo, są to plany niezwykle popularne wśród Brytyjczyków. Prywatyzacja kolei uczyniła transport kolejowy w Wielkiej Brytanii najdroższym i jednym z najgorzej zorganizowanych w Europie.
Manifest obiecuje spektakularne zwiększenie inwestycyjnej roli państwa w gospodarce (250 miliardów funtów przez dziesięć lat), stworzenie banków inwestycyjnych na poziomie narodowym i regionalnym, które mają interweniować tam, gdzie banki komercyjne zawodzą i odpowiedzieć na potrzeby obszarów kraju od dziesięcioleci niedoinwestowanych. Labour zamierza przeprowadzić wielkie inwestycje infrastrukturalne, między innymi w poprawę infrastruktury internetowej, wyjątkowo kiepskiej w porównaniu z innymi gospodarkami na podobnym poziomie uprzemysłowienia. Labour obiecuje też, że do roku 2030 60 proc. energii będzie pochodziło w Wielkiej Brytanii ze źródeł odnawialnych, planując wielką ekologiczną transformację tego sektora.
Ma też zamiar przeznaczyć 3 proc. PKB na badania naukowe i rozwój, a także docelowo zmienić strukturę zatrudnienia, zwiększając udział miejsc pracy o charakterze wysoko wykwalifikowanym, tak żeby stanowiły one 60 proc. miejsc pracy. Obecnie względnie niski w porównaniu z innymi krajami europejskimi poziom bezrobocia idzie niestety w parze z masowo pogarszającą się jakością większości miejsc pracy – dominuje niewymagająca wysokich kwalifikacji praca w usługach, coraz gorzej płatna (przeciętne wynagrodzenia od lat spadają, są dziś o prawie 10 proc. niższe niż niecałą dekadę temu, gorszy spadek miał w Europie miejsce tylko w zrujnowanej kryzysem Grecji). Labour obiecuje też znieść opłaty za studia na państwowych uczelniach.
Partia zamierza podnieść podatki dla 5 proc. najlepiej zarabiających i wyposażyć fiskusa w instrumenty ścigania i ściągania podatków od podmiotów, które usiłują się od tego na różne sposoby wykręcać. Znów inaczej niż w Polsce, gdzie przeciętny Kowalski dał sobie wmówić, że podatki to samo zło i to przez nie nie został jeszcze milionerem, sprawiedliwość podatkowa jest ważnym elementem współczesnej brytyjskiej świadomości politycznej. Unikanie podatków jest szeroko potępiane, pragnienie, żeby z tym procederem coś w końcu zrobić – powszechne.
Jeżeli chodzi o stanowisko w sprawie imigracji, Labour deklaruje sprzeciw wobec restrykcji. Nie będzie żadnych „targetów” ograniczania liczby imigrantów. Jest to zwycięstwo linii Diane Abbott, jednej z najbliższych współpracowniczek Corbyna, która podkreślała od dawna, że ograniczanie imigracji zawsze idzie w parze z ograniczeniem mobilności pracowników na miejscu, celem wymuszenia na nich przyjmowania pogarszających się warunków. Jeżeli inni nie mogą przyjechać za pracą do twojego miejsca zamieszkania, szybko okazuje się, że twoje prawo opuszczenia tego miejsca w poszukiwaniu lepszych warunków i perspektyw, jest nieodłączną drugą stroną medalu.
Labour zamierza wprowadzić zasadę, że kontrakty rządowe przysługiwałyby wyłącznie przedsiębiorstwom, w których najwyżej zarabiający otrzymują nie więcej niż dwudziestokrotność najniżej w nich zarabiających (obecnie w wielu firmach w Wielkiej Brytanii stosunek ten wynosi ponad 300:1).
W kwestii Brexitu Partia Pracy obiecuje, że wyprowadzi Wielką Brytanię z Unii Europejskiej tylko pod warunkiem wynegocjowania umowy z Brukselą. Inaczej niż konserwatywna premier Theresa May, która mówi, że wystąpi z Unii nawet, gdy nie wynegocjuje porozumienia, po prostu zrywając wszystkie umowy z Unią.
Brexit jest jednym z przedmiotów wywołujących rozgoryczenie ogromnej części zwolenników Labour Party. Kiedy nowa premier May przyjęła kurs na „twardy Brexit”, wielu zwłaszcza młodych ludzi oczekiwało po Partii Pracy opozycji wobec Brexitu, wskazując m. in. na jego prawdopodobne negatywne konsekwencje dla gospodarki i dla miejsc pracy. Corbyn postanowił jednak przyjąć wynik referendum i sprzeciwiać się jedynie kształtowi Brexitu, jaki chcą mu narzucić Torysi. Dlaczego i czy ma rację? Pospekulujmy na podstawie tego, co wiemy o przekonaniach Corbyna – i jego bliskiego współpracownika Johna McDonnella, odpowiedzianego w gabinecie cieni za gospodarkę.
Po pierwsze, wynik referendum można rozumieć jako przejaw kryzysu legitymizacji współczesnej demokracji liberalnej: ludzie zagłosowali za wystąpieniem, by po raz pierwszy od neoliberalnej transformacji poczuć realny wpływ na zmianę polityki, wyrazić swoje niezadowolenie – i żeby sprawdzić, czy ich głos choć tym razem zostanie wysłuchany. Gdyby teraz odrzucić Brexit, pogłębiłoby to jeszcze bardziej ten kryzys, bo pokazałoby społeczeństwu, że ma prawo głosu tylko wtedy, gdy zagłosuje „właściwie” (po całej serii dotyczących UE referendów zlekceważonych przez europejskie klasy polityczne, gdy ich rezultaty okazywały się „niepożądane”). Byłaby to woda na młyn dla prawicowych populistów grających na takich resentymentach.
Ci, którzy wskazują na katastrofę ekonomiczną, do której doprowadzi Brexit, wydają się zakładać, że jeśli uda się uniknąć Brexitu, uda się uniknąć gospodarczej katastrofy. Tymczasem przed nami jest tylko kryzys, niezależnie od Brexitu. Uniknięcie Brexitu nie unieważni prawa malejącej stopy zysków. Uniknięcie Brexitu odsunie tylko katastrofę o dwa lata, być może zwiększając jej rozmiary, bo dając strukturalnym problemom więcej czasu na nabrzmiewanie. McDonnell wielokrotnie mówił, że jest marksistą i jako marksista wie, w jak poważnym strukturalnym kryzysie akumulacji się obecnie znajdujemy. W takich warunkach tylko przejęcie przez państwo roli aktywnego inwestora i nacjonalizacja kluczowych przemysłów mogą wyprowadzić świat na prostą. Corbyn i McDonnell wiedzą, że w ramach Unii Europejskiej taka polityka napotka poważne przeszkody ze strony instytucji unijnych i postrzegają być może wystąpienie z Unii jako ich jedyną szansę na wyłamanie się z paradygmatu neoliberalnego, trochę na zasadzie, że jeżeli nie teraz, to być może nigdy. Prawdziwe pytanie byłoby raczej o to, czy program wyłożony w Manifeście jest wystarczająco radykalny (nie zawiera nacjonalizacji banków i instytucji finansowych).
Manifest podejmuje też problemy polityki międzynarodowej, stwierdzając m. in., że Labour nie wyśle nigdy wojsk na wojnę, jeśli nie wykorzystane zostały wszystkie dostępne środki dyplomatyczne. Zawiera otwartą krytykę zachodniej polityki zwłaszcza na Bliskim Wschodzie i w Zachodniej Azji oraz deklarację solidarności z aspiracjami Palestyńczyków.
Manifest Labour, w socjaldemokratycznym stylu ambitny, zawiera jasną wizję społeczeństwa bardziej sprawiedliwego i inwestującego we własną przyszłość, w tym w aktywną politykę klimatyczną. Przemawia do aspiracji zwłaszcza młodych ludzi najbardziej ograniczonych w swoich życiowych możliwościach wskutek spustoszenia neoliberalizmem. Będzie bezlitośnie atakowany w prasie, ale ma szanse na zdobycie Labour wyborców. Jeszcze nic nie jest przesądzone – Theresa May rozpisała wybory w momencie, kiedy Partia Konserwatywna miała nad laburzystami 20 punktów procentowych przewagi w sondażach. Ale już zaczęła te punkty tracić. Żeby móc głosować, masowo rejestrują się ludzie młodzi – a to wśród nich Corbyn ma największe poparcie. Jeśli tylko frekwencja wśród tych poniżej 35 roku życia będzie wysoka, ich głosy mogą odegrać decydującą rolę. Jego postulaty i proponowana przez niego polityka cieszą się znacznie szerszym poparciem niż on sam jako polityk. Poza tym Wielka Brytania ma jeden z najbardziej zniekształcających wyniki systemów wyborczych – do większości miejsc w Parlamencie wcale nie potrzeba większości głosów, jest to swego rodzaju loteria.