Wizyta w Neapolu bez konfrontacji z nazwiskiem, wizerunkiem, historią Diego Armanda Maradony, jest zadaniem niewykonalnym. I choć oficjalnie miastu patronuje San Gennaro, argentyński piłkarz jest dla miasta kimś ważniejszym, niż jakikolwiek święty.

Przed Neapolem trudna rocznica – 25 listopada mija rok od śmierci Diego Maradony. Śmierci przedwczesnej, przez którą morze łez wylała większość mieszkańców Campanii, a placyk przed muralem z wizerunkiem piłkarza pękał w szwach od rozpaczających fanów. Nie byli to tylko zagorzali kibice SSC Napoli, bo Maradona wyrastał ponad postać wybitnego piłkarza. Jeśli spytasz kogoś na via Toledo, kim był Diego Maradona, usłyszysz słowo „eroe” – bohater.

Tatuaż z Che Guevarą na muskularnym ramieniu, głęboko przyjaźń z Fidelem Castro, stanowcze poparcie dla sprawy palestyńskiej i nienawiść do „wszystkiego, co amerykańskie”- taki był Maradona.

Maradona podczas marszu przeciwko George’owi Bushowi, źródło: twitter

„Jestem przekonany, że gdyby nie był piłkarzem, zostałby rewolucjonistą” mówi Emir Kusturica, reżyser filmu dokumentalnego o życiu piłkarza. Wystarczy wspomnieć o kryzysie politycznym, jaki wywołał w 2005 roku, kiedy nazwał prezydenta George’a Busha mordercą i wskazał, że Stany Zjednoczone od zawsze terroryzują Kubę. Osobiście obiecał Fidelowi Castro marsz przeciwko wizycie Busha w Argentynie. Słowa dotrzymał – 4 listopada 2005 w pokojowym marszu u boku Maradony wzięło udział 10 tysięcy osób. „My, Argentyńczycy, mamy sporo wad, ale godność utrzymujemy zawsze” – powiedział piłkarz.

Arogancki do bólu i wierny swoim przekonaniom, niejednokrotnie doprowadzał do czerwoności konserwatywne media. Bezpośredni Maradona pokłócił się z samym Janem Pawłem II. „Tak, pokłóciłem się z papieżem. Pokłóciłem się, bo byłem w Watykanie, widziałem dachy ze złota a potem usłyszałem, jak papież mówi, że Kościół martwi się o biedne dzieci… to sprzedaj ten dach, amigo, zróbże coś!”.

Nic dziwnego, że ukochanym miastem El Pibe de Oro (Chłopaka ze Złota, jak nazywano Maradonę) było miasto, które pierwsze postawiło się reżimowi faszystowskiemu i to w SSC Napoli grał najdłużej. Urodzony w Argentynie piłkarz uosabiał wszystko, co w Neapolu jest najcenniejsze: ludowość, ognisty charakter i głęboko zakorzenioną lewicowość.

Maradona do samego końca pozostał argentyńskim chłopcem kopiącym piłkę na podwórku. Włosi kochali go nie tylko za jego talent, ale  za autentyczność, za świadomość klasową, za pamięć o swoim pochodzeniu. Nigdy nie próbowano zrobić z Maradony Włocha, ale argentyńska flaga jest dla Neapolitańczyków jak ich własna.

Piłka nożna jest inna w Neapolu. Nie jest tak jak w Polsce, wyłącznie dogmatem biznesmenów, albo prawicowych kiboli (choć przechadzanie się po Neapolu w barwach Juventusu należy do wybitnie nierozsądnych pomysłów). Nigdy nie widziałam tak lewicowego ducha tego sportu, ludowego i ponad wszystkimi barierami i pewnym jest, że to również zasługa Maradony. Lewicowe dziennikarstwo chętnie rozpisuje się o piłce i nie traktuje jej jako coś nieswojego, prawicowego. Nie ma przynależności ideologicznej niebieski szalik SSC Napoli – piłka jest wszystkich. Właściciele barów chętnie wystawiają telewizory na środek chodnika, a przed nimi gromadzą się przechodnie bez obowiązku kupowania piwa czy drinka. I nikt nie denerwuje się na spóźniającego się z zamówieniem kelnera, bo ten zamiast pracować, stoi wraz z klientami wgapiony w mecz. Wizerunek Che Guevary nikogo nie burzy, bo widnieje na niebieskich koszulkach piłkarskich sprzedawanych na każdym rogu, obok wizerunku Maradony.

Mam wrażenie, że Neapol jeszcze nie do końca wierzy w śmierć Maradony i dlatego piłkarz pozostaje wiecznie żywy w przestrzeni publicznej, w rozmowach, w pamięci SSC Napoli. Dalej rozpisują się na jego temat dzienniki, pierwsze urodziny Maradony po jego śmierci świętowane były szumnie i z radością, a na Amazon Prime wyszedł już serial oparty na życiu El Pibe de Oro pt. Maradona: Sogno Benedetto. A w barze Nilo na via San Biagio dei Librai można podziwiać obracającą się w szklanej gablotce kępkę włosów Złotego Chłopaka.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Demokracja czy demokratura

Okrzyk „O sancta simplicitas” (o święta naiwności) wydał Jan Hus, czeski dysydent (w dzisi…