Trzy lata zajęło Komisji Europejskiej zbadanie sprawy unikania opodatkowania przez korporację Mc Donald’s, której luksemburska siedziba pobierała opłaty licencyjne od franczyzobiorców, nie rozliczając się z żadnym fiskusem. Co stwierdzili komisarze? Wszystko odbywało się w zgodzie z prawem krajowym i wspólnotowym.
Amerykańskiej korporacji groziły wielomiliardowe kary, a księstwu Luksemburg – utrwalenie wątpliwej reputacji raju podatkowego. Oba podmioty wywinęły się jednak spod topora. Śledztwo nie wykazało żadnego naruszenia prawa podatkowego ani żadnych innych przepisów. Unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager wypowiedziała jednak zdanie, które może świadczyć o bezradności KE wobec zaistniałego procederu. „Oczywiście faktem pozostaje, że McDonald’s nie płacił podatków od tych zysków, a tak nie powinno być z punktu widzenia sprawiedliwości podatkowej” – powiedziała komisarz.
Na czym polegał problem niebezpiecznego romansu McDonald’s i Luksemburga? Do siedziby zarejestrowanej w księstwie spływały opłaty licencyjne z państw europejskich i Federacji Rosyjskiej. Ogromne kwoty nie były obciążone żadnymi fiskalnymi rygorami. Dlaczego? To jest kluczowe pytanie. Luksemburg przypuszczalnie specjalnie dla korporacji odstąpił od krajowych przepisów prawa podatkowego oraz umowy z USA o unikaniu podwójnego opodatkowania. W Brukseli podejrzewano, że dawało to sieci restauracji przywileje, z jakich nie mogły korzystać inne firmy będące w takim samym położeniu.
Dlaczego więc Luksemburg nie został ukarany? Według oficjalnych wyników śledztwa powodem było niedopasowanie przepisów. Luksemburg zakładał bowiem, że zyski będą opodatkowane w USA, bo tam jest stała siedziba firmy. Jednak – jak tłumaczyła Vestager – przepisy amerykańskie inaczej definiują stałą siedzibę, co pozwoliło firmie na to, by nie płacić tam podatków od zysków ze spółki w Luksemburgu.
W taki właśnie sposóh europejskie społeczeństwo zostało okradzione z miliardów euro, które mogłyby zostać uspołecznione w formie podatków i przeznaczone na cele społeczne.